Część wszystkim:) Zanim przejdę do tematu tego posta muszę Was ostrzec, że postanowiłam cały post napisać na telefonie. Nie wiem co z tego wyjdzie, ale mam nadzieję, że będzie ładnie i czytelnie i że częściej będę z tej opcji korzystać;)
Wracając do meritum, w zeszłym roku dostałam na urodziny holenderskie kredki Bruynzeel Rusk Museum w zestawie 50 kolorów. Jestem już po pierwszym testowaniu, więc mogę podzielić się wrażeniami:)
Tak oto wyglądają owe kredki:
Kredki znajdują się w dwóch plastikowych kasetkach, które zdają się za niedługo porozwalać.
Zrobiłam nimi paletę kolorów. Nie brałam pod uwagę, że będę pisać posta na blogu, więc nie jest to nic specjalnego, ale widać każdy kolorek:
Każda kredka ma czarną obudowę i ma końcówkę odpowiadającą jej kolorowi. Ale uwaga, jedna kredka ma ciemnofioletową końcówkę a rysuje na niebiesko;)
No dobrze, a teraz najważniejsze, jak się nimi rysuje? Kolory są mocne i intensywne, a ich zakres jest spory, jednak brakuje odcieni cielistych, bo na 50 kredek są tylko dwie nadające się do kolorowania skóry.
Jest niestety jedna rzecz, która najbardziej przeszkadza, nie można rysować nimi warstwowo. Kiedy nałożymy jakiś kolor grubszą warstwą, to innego nie nałożymy nawet jeśli będzie to kolor czarny. Po prostu tworzy się śliska warstwa, na którą już nic nie damy.
Narysowałam nimi tylko jeden rysunek, a jest nim portret Queenie z Fantastycznych Zwierząt. Zrobiłam zdjęcia w trzech etapach:
Na dzisiaj to tyle. Napiszcie czy mieliście kiedykolwiek styczność z tymi kredkami i jak wam się podoba portret Queenie;) Miłego tygodnia:)