Zapraszam na recenzję 28 tomu serii "Saga o Ludziach Lodu" autorstwa Margit Sandemo.
Przy okazji chciałam się nieco wytłumaczyć ze swojej nieobecności w blogosferze, zarówno na moich blogach, jak i waszych. Ostatnio wzięłam na siebie kilka czasochłonnych projektów, a mianowicie projekt przepiśnika, haft na spodniach oraz ogródek warzywny. Końca tych przedsięwzięć nie widać, więc nie planuje szybkiego nadrobienia blogowych zaległości, wybaczcie 🙏Do tego postanowiłam ograniczać korzystanie z telefonu, a jedynie na telefonie korzystam z mediów społecznościowych. Mam jednak nadzieję, że przy okazji jakiegoś dłuższego urlopu napiszę obiecane recenzje książek o odżywianiu oraz uda mi coś narysować, ale przede wszystkim pooglądam Wasze wpisy ❤
Tom 28
Lód i ogień
Opis tomu:
Belinda była wiecznym utrapieniem rodziny. Nierozgarnięta, gapowata dziewczyna kryła się zawsze w cieniu starszej, ślicznej i utalentowanej siostry Singe. Kiedy po raz pierwszy spotkała Viljarda z Ludzi Lodu, odludka i samotnika, przeraziła się. O viljarze mówiono, że jest szalony, a jego oczy były zimne jak lód...
Moja opinia
Kolejny tom nieco podobny w odbiorze do poprzedniego. Poznajemy ciekawych, wyrazistych bohaterów, dzięki którym fabuła staje się interesującą, mimo że nie jest szczególnie porywająca. Niewątpliwie pierwsze skrzypce gra tu tajemniczy, nieco mroczny syn Eskila i Solveig- Viljar. Ale nawet nieśmiała i nieporadna Belinda nieraz zaskakuje nas swoim zachowaniem. Dziewczyna ma coś w sobie, co sprawia że łatwo ją polubić i kibicować jej w drodze do spełnienia marzeń. On i ona to tytułowy lód i ogień, tylko co powstanie z takiej antagonistycznej mieszanki?
Podczas czytania, możemy pokusić się o rozwiązanie kilku zagadek, być świadkiem powoli rodzącego się uczucia, ale prawdziwą wisienką na torcie jest końcówka tomu, w której wybierzmy się z bohaterami aż do Doliny Ludzi Lodu. Muszę przyznać, że każda wyprawa do tej magicznej, niebezpiecznej wioski, od której wszystko się zaczęło, sprawia że czuję gęsią skórkę:)
Moja ocena 6+/10