R O Z D Z I A Ł 14
" Nareszcie razem"
" Nareszcie razem"
Jadły razem śniadanie, a Liv nie mogła uwierzyć w to, jak bardzo jej wnuczka się zmieniła. To wyglądało tak, jakby obudziła się zupełnie nową osobą. Co prawda wciąż dało się wyczuć lekko rozgoryczony i zrezygnowany ton w jej głosie, ale było widać, że całą sobą próbuje go zwalczyć. Tylko jak to się mogło stać? Baronowa nie potrafiła tego wytłumaczyć, chyba że...jedynym wyjściem była ingerencja duchów Ludzi Lodu, lub jakieś innej nieziemskiej istoty. Hanna niewątpliwie dostała drugą szansę, co oznaczało, że jest pod szczególna opieką kogoś potężnego. Baronowa już dawno nie była taka szczęśliwa jak teraz, a ta radość miała się jeszcze pomnożyć, kiedy Hanna porozmawia ze swoimi rodzicami i ze swoją młodszą siostrą. Dziewczynka miała 10 lat i nazywała się Villemo.
Kiedy się urodziła Hanna była ośmioletnim podlotkiem, czuła złość i odrazę do kolejnego dziecka Gabrielli i często trzeba było niemal izolować je od siebie, by nie doszło do nieszczęścia. Villemo rosła i wykazywała dosyć porywczy, acz nieszkodliwy temperament. Potrafiła skutecznie się bronić przed docinkami Hanny i nieraz dziewczynki wymieniały się coraz to "lepszymi" wyzwiskami. Normalną rzeczą było, że młodsza brała przykład ze starszej, co było zupełnie nie po myśli Gabrieli i Kaleba. Ostatnią rzeczą, której pragnęli było to, żeby Hanna miała jakikolwiek wpływ na Villemo. Szczególnie, że dziewczynka miała bardzo wrażliwe serce i wiele w sobie dobroci. Była jak mały elf, którego wszędzie pełno i który kocha wszystko wokół, ekscytuje się każdym elementem świata. Z tego powodu, kiedy Villemo skończyła 9 lat pozwolono jej pojechać ze swoją równie szaloną babcią Cecylią do Kopenhagi, gdzie miała pobierać nauki etyki i języka. Przez ten czas wierzono, że Hannie minie najbardziej burzliwy okres w jej życiu, a gdy siostra wróci, będą potrafiły żyć ze sobą w zgodzie. Brano pod uwagę też taką możliwość, że obciążona złym dziedzictwem córka Gabrieli nadal będzie sprawiać kłopoty, wtedy Villemo przyjedzie tylko na święta i wróci do Kopenhagi. Była to trudna decyzja, ale innego wyjścia nie było, sprawa była zbyt poważna.
Liv odłożyła pusty talerz i wytarła usta serwetką. Mimo, że widziała w Hannie szokującą zmianę nadal bała się otwarcie z nią rozmawiać. Zbyt długo trwało to ich zwariowane życie "razem, a jednak osobno":
- Wczoraj wieczorem przyjechała w odwiedziny twoja siostra. Villemo bardzo chciałaby cię zobaczyć, ledwie ją powstrzymaliśmy by nie przybiegła do ciebie w środku nocy. Myślę, że bardzo za tobą tęskniła.
Patrycje ogarnął kolejny mętlik w głowie. "Pamiętała" Villemo, jaką małą, drażniącą i wszędzie węszącą wścibską dziewczynę, która wiecznie ją zaczepiała i która chodziła za nią krok w krok. Strasznie to denerwowało Hannę, więc wyzywała ją na wszelkie możliwe sposoby i odtrącała. Zabraniała do siebie mówić, wchodzić do jej pokoju i plątać się pod nogami. A ta głupia smarkula nie robiła sobie nic z jej gróźb i bezczelnie nadal zawracała głowę z tym swoim słodkim uśmieszkiem. Hanna nie mogła wprost pojąć dlaczego wszyscy tak bardzo się zachwycali tą smarkulą. A teraz wszystko się zacznie od nowa.
Patricia spuściła wzrok i bała się odezwać. Pod żadnym pozorem nie chciała być niemiła, ale uczucia, które do niej napłynęły były tak silne, że ledwo potrafiła się im oprzeć. Liv zauważyła tą nagłą zmianę. Chwyciła dziewczynę za dłoń, aby dodać jej otuchy w walce z samym sobą
- Hanno, wiem, że między tobą a Villemo nie układało się najlepiej, ale daj jej szansę. Oby dwie jesteście już na tyle duże, że możecie dojść do porozumienia.
- Nie wiem co o tym myśleć - Posumowała swoje odczucia Patricia, bo w istocie mętlik w jej głowie był przeogromny - Może powinnam ją zobaczyć i wtedy będę wiedzieć co czuję.
Liv uśmiechnęła się:
- Oczywiście, ale najpierw powinnaś się zobaczyć z rodzicami, nie uważasz? Musimy się pospieszyć, gdyż za godzinę msza przedświąteczna.
Patricię wzdrygnęło na myśl o kościele. Wyciszyła jednak złość i odpowiedziała niepewnie, ale spokojnie;
- Dobrze, więc zejdę po prostu do salonu, ale wolałabym żeby byli tam tylko oni. Nie wiem jak zniosę nagłe przebywanie w tłumie, nie chce robić sensacji.
Liv doskonale to zrozumiała i oświadczyła, że wszystkim się zamię.
- Zejdź na dół powiedzmy...za pół godziny. Przez ten czas opowiem Gabrierli i Kalebowi o czym dzisiaj rozmawiałyśmy, wolałabym żeby nie przeżyli szoku widząc cię nagle taką odmienioną.
Liv ścisnęła jeszcze Patrici dłoń w geście otuchy, wstała od stolika, zabrała naczynia i wyszła.
W salonie Grastensholm panował istny harmider. Pokojówka, która zanosiła Hannie śniadanie z ożywieniem tłumaczyła coś grupce ludzi, którzy zgromadzili się przy jadalnym stole. Najbliżej schodów siedziała synowa Liv - Irja, obok niej jej syn Mattias, który był medykiem, trzymał za rękę żonę Hildę. Ich jasnowłosa córeczka jeszcze smacznie spała w łóżku, nie zdając sobie sprawy z tego co się dzieje. Wszyscy zastanawiali się, o co właściwie chodzi z tą przemianą Hanny i było kilka osób, którym trudno było w to uwierzyć. Liv patrząc na zgromadzenie żałowała, że jej ukochany brat Are odszedł, on zawsze umiał przewodzić ludźmi i teraz zapewne wygłaszałby jakąś mądrą mowę zagłuszając ten chaotyczny jazgot. Schodząc ze schodów spotkała Gabrielę i Kaleba, którzy właśnie mieli iść do swojej córki, aby zobaczyć na własne oczy, czy opowieści służącej to prawda. Starsza baronowa zatrzymała ich na schodach:
- Byłam u Hanny przed chwilą i potwierdzam, że Anna mówi prawdę. To się wydaje nie prawdopodobne, ale wasza córka wydaje się całkowicie odmieniona. Ona...mnie przeprosiła - Wyjaśniła Liv ledwo powstrzymując płacz.
Gabriella musiała chwycić się poręczy, a Kaleba ogarnęło takie podniecenie, że od razu chciał ruszyć do córki ją zobaczyć, ale Liv go powstrzymała:
- Wybacz Kalebie, wiem, że nikt inny jak wy powinniście teraz być u niej, ale Hanna prosiła aby poczekać na nią na dole. Zejdzie z wami porozmawiać, ale prosiła żebyście to byli tylko wy.
Kaleb oczywiście zrozumiał tą decyzje.
- To wspaniale, zaraz się wszystkim zajmę, nie traćmy czasu.
Jako, że Kaleb nie czuł się zobowiązany, aby rozsadzać domowników po katach, zwrócił się o pomoc do swojego przyjaciela Mattiasa. Rudowłosy lekarz od razu dyskretnie poprosił wszystkich, aby zajęli się przygotowaniami do mszy świętej. Wszyscy bez szemrania zrozumieli powagę sytuacji poszli za radą medyka Meidena. Po chwili w salonie zostali tylko Liv i rodzice Hanny.
- Babciu, jak to mogło się stać? Czy to duchy naszych przodków ponownie interweniowały i zmieniły moje dziecko? - Zapytała Gabriela ugniatając ze zdenerwowania chusteczkę.
- Też mi to przyszło na myśl, ale pamiętajmy, że mój ojciec, Tengel Dobry także w młodości robił złe rzeczy, a wiemy przecież, że jako dorosły mężczyzna był człowiekiem szlachetnym, przepełnionym dobrocią. Nie znałam nikogo lepszego od niego...
- Fakt, to samo mogło spotkać naszą kochaną Hannę - Powiedział poważnie Kaleb - Nie znany jest przecież przebieg przemiany Tengela Dobrego, być może i u niego stało się to nagle.
- Oh gdybym wiedziała co nas dzisiaj czeka nie pozwoliłabym Villemo iść z rana do Lipowej Alei - Wzdychała Gabriella bliska płaczu - Tak bardzo marudziła, że chce zobaczyć Hannę, że musiałam się jej jakoś pozbyć, głupio zrobiłam.
- Przecież nie wiedziałaś nic o przemianie Hanny - Powiedziała trzeźwo najstarsza baronowa na Grastensholm - Wiesz, że Villemo zawsze trzeba znaleźć jakieś zajęcie, bo kiedy się nudzi nazbyt rozsadza ją energia. Spotkamy się dopiero w kościele, już trudno.
Nagle wszyscy zamarli, kiedy Hanna wyłoniła się zza rogu i stanęła twarzą w twarz ze swoją rodziną.
Gabriela nie wytrzymała i rzuciła się córce do ramion. Tak długo musiała tłumić w sobie matczyne uczucia, że teraz nie mogła ich za nic powstrzymać. Patricia natomiast najpierw zesztywniała jak słup, czując niepokój, rozdrażnienie i wstręt. Hanna nie lubiła czułości, ani dotyku innych ludzi. Przestrzeń interpersonalna, którą respektowała miała rozmiary długości schodów i odległość do drzwi jej pokoju, nie chciała się zbliżać do nikogo, a już na pewno nie pragnęła niczyjej miłości. Na szczęście Patrycja była na tyle uczuciowym człowiekiem, że wzięła górę nad swoim umysłem i ciałem, w którym była zamknięta. Otoczyła ramieniem matkę i Kaleba, który także już był w pobliżu. Zbędne były słowa, każdy z nich wiedział, że od teraz mają szansę stworzyć nareszcie prawdziwą rodzinę.
Patricia nagle zrozumiała, że nie tylko Hanna skorzysta z tego, że połączyły się w jedną osobę. Ona sama potrzebowała tego ciepła, które ją teraz otacza, wszak to właśnie rodziny Patrici najbardziej brakowało w życiu. Dziewczyna była dumna z siebie, że daje radę sprostać swojemu zadaniu. Jak na razie skutecznie potrafi stłumić w sobie negatywne emocje i pokierować Hanną jak należy. Nie odczuła przy tym żadnego ubytku na swoich własnych uczuciach, a tego się najbardziej obawiała. Bała się, że zło ją pochłonie i stłamsi zmieniając na zawsze w nieczułego potwora, że destrukcyjne myśli Hanny zawładną jej własną wolą i pociągną je obie w otchłań. Na szczęście Patrycia okazała się silniejsza niż przypuszczała i zdołała oprzeć się dziedzictwu, przynajmniej do tego momentu. Ale co będzie dalej? Na przykład, dlaczego tak bardzo obawia się na spotkanie z młodszą siostrą? Przecież to tylko mała dziewczynka, która wtyka nos w nie swoje sprawy i zawraca głowę głupotami...Hanna nie chciała jej widzieć. Marzyła o tym by Villemo nigdy się nie urodziła, a teraz marzy by zniknęła z jej życia. Tych uczuć jak na razie Patrycia nie potrafiła się pozbyć.
W czasie, kiedy Patricia "poznawała" pozostałych mieszkańców Grastensholm Tengel Zły miotał swoimi strasznymi myślami po całej grocie, w której leżał. Był tak wściekły, że w promieniu kilkuset metrów od niego wszystkie zwierzęta odczuwały jego skoncentrowaną siłę i uciekały w popłochu. Jego nieruchome ciało zdawało się gotować od środka, a gałki pod powiekami drgały niczym ogon grzechotnika. Raz po raz koncentrował całą swoja wolę, aby dostać się do umysłu Hanny, ale jakimś niewytłumaczalnym cudem nie potrafił jej odnaleźć. Tak jakby otoczyła siebie jakąś anty magiczną tarczą, albo jakby osłoniła swój umysł mgłą, przez którą on nie może się przedrzeć. Ale przecież to nie możliwe! Nikt nie ma tak potężnej mocy, aby zablokować jego siłę, a już na pewno nie ta nic nie warta Paladinka. Tfu! Tengel Zły miotał w myślach przekleństwa. Gdyby nie był tak bardzo zadufany w swojej pysze i się trochę zastanowił może odgadłby kto przeszkadza mu w kontakcie z Hanną. Czarnoksiężnik nigdy by nie dopuścił do siebie myśli, że może być ktoś potężniejszy od niego, prędzej uznałby, że Hanna po prostu umarła i dlatego kontakt został zerwany. Tak, na pewno tak się musiało stać! Ta smarkula zdechła zanim wyjawiła mu swoja tajemnicę, do diabła z nią. Wściekał się Tengel jeszcze bardziej, aż posypały się kamienie ze sklepienia, a z groty wydobywały się obłoki kurzu, jakby w środku było zamknięte jakieś dzikie zwierzę. W końcu wyczerpany wysiłkiem psychicznym Tengel Zły uspokoił się i dał sobie odpocząć. Poczeka na kolejnego obciążonego złym dziedzictwem człowieka Lodu, a wtedy wykorzysta go do najokrutniejszych czynów, a potem każe mu szukać...szukać fletu...". Były to ostatnie myśli, które wypłynęły z uśpionego mózgu czarownika, potem dał sobie odpocząć.
Targenor stał pomiędzy drzewami w bezpiecznej odległości. Zaklęcie tarczy nie wymagało od niego wielu umiejętności i energii, bo wiedział jak je stworzyć i utrzymać bez ciągłego skupiania się. Taka umiejętność nie sprawia problemu osobom, które z natury nie atakują a jedynie się bronią, wtedy Tarcza jest czymś na wpół magicznym i na wpół naturalnym. Tengelowi Złemu, który zawsze atakuje nie udałoby się tak sprawnie utworzyć bariery, mimo iż był potężniejszym czarnoksiężnikiem niż Targenor.
Wędrowiec w Mroku skupił się na postaci Hanny. Widział jej zbyt szczupłe ciało, długie, czarne włosy i żółte oczy. Skoncentrował się na głowie, gdyż to w tym miejscu tarcza miała działać najbardziej. Utworzył wizualizację czegoś na kształt białego obłoku, który otoczył głowę Hanny szczelnym welonem. Tarcza musiała być koniecznie biała, gdyż kolor ten miał moc obronną i wzmacniał działanie zaklęcia. Już w tym momencie Tengel Zły nie mógł przedostać do umysłu dziewczyny, ale żeby Targenor nie musiał wciąż utrzymywać wyobrażenia, które stworzył wypowiedział zaklęcie utrzymujące tarczę nawet wtedy, kiedy o niej nie myśli. Zaklęcie było słownym odpowiednikiem runy blokującej. Była jak pieczęć, która zamyka tarczę dopóty, dopóki ktoś jej nie złamie anty zaklęciem wymierzonym w Hannę. Tego Targenor się nie obawiał, gdyż nikt nie wiedział kto, ani jak blokuje myśli Tengela. Z resztą duch wiedział, że jego ojciec uznał Hannę za zmarłą, wyczuł to, bo lekkomyślny czarnoksiężnik zbyt głośno przed chwilą wyrażał swoje myśli.
Targenor zakończył swoje zadanie. Uśmiechnął się na myśl o tym, że się udało. Reszta misji należy do Patrici, a on wierzył, że się jej uda. Wyczuł w niej wielkie pokłady mocy, które są tak charakterystyczne dla wybranych, a które są niezbędne w powodzeniu.
Usiadł na sporym kamieniu i przywołał do siebie zwierzęta, które schroniły się przed złością Tengela Złego.
- Nie bójcie się towarzysze. Mój ojciec teraz odpoczywa i sporo czasu minie zanim ponownie będzie miał siły wysyłać swoje podłe myśli. Cieszmy się tą chwilą spokoju - Targenor przemawiał łagodnie do małych i dużych istot, które ułożyły się u jego stóp i które pozwoliły mu się głaskać, mimo iż jego dotyk był chłodny niczym stal. Im jednak dłużej Targenor przebywał wśród zwierząt i mógł ich dotykać, tym stawał się bardziej ludzki, czuł to. Teraz za dnia był nadal nie widzialny, tylko zwierzęta mogły go wyczuć, ale nocą jego postać stawała się coraz bardziej rzeczywista. Być może nadejdzie dzień, że i w blasku Słońca ktoś ujrzy jego twarz, że uda się komuś chwycić go za dłoń, tak jak zrobiła to Patricia w ich wspólnym śnie. Ona za niedługo powróci do swojego prawdziwego życia, a on będzie musiał tutaj zostać. Musi dopilnować by bieg zdarzeń nie wymknął się spod kontroli i być u boku Ludzi Lodu, kiedy dojdzie do ostatecznego starcia z Tengelem Złym. Oznacza to kolejną kilkuset letnią wędrówkę w mroku, ale jest gotów na to poświęcenie, bo być może dzięki temu uda się ocalić więcej istnień niż ktokolwiek przypuszcza.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Tym rozdziałem kończę część pierwszą. Muszę mieć trochę czasu by pomyśleć nad dalszym losem bohaterów. Jest kilka osób, które zaczęło późno czytać moje opowiadanie, więc będą miały okazję aby spokojnie dobrnąć do końca, bez obawy, że będę pisać w nieskończoność i nigdy nie nadążą;)
Chciałabym też, aby w drugiej części było więcej akcji, więc muszę obmyślić plan wydarzeń, do tej pory pisałam na poczekaniu, bez planu;) Chciałabym także stworzyć wizerunki bohaterów i opisy postaci, więc nie spodziewajcie się kolejnego rozdziału w poniedziałek i bądźcie wyrozumiali, pozdrawiam:*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne opowieści, ciekawe... oby tak dalej! Rysunki też prześliczne, aż zazdroszczę talentu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mój blog, o książkach i rysunkach KLIK
Dziekuję:)
UsuńŚwietny rozdział. Szkoda że pierwsza część skończyła się tak szybko mam nadzieje że szybko wrócisz do pisania :) Zaglądam na Twojego bloga od jakiegoś tygodnia i muszę Ci przyznać że Twoje rysunki są naprawdę ładne ,a Fanfiction mnie zaintrygowało.:) Dodatkowo czytając ten rozdział zwróciłam uwagę na to , że Targenor stawał się coraz bardziej ludzki czy istnieje możliwość że będzie taki w 100% I czy w momencie gdy Hanna będzie już dobra masz zamiar to kontynuować? Coś bardziej o prywatnym życiu Patrici?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ,Patrycja ;)
Bardzo ci dziękuję!:D Też mam nadzieje, że wrócę szybko bo zżyłam się z bohaterami mojego opowiadania:) Wszystko co wymieniłaś jest bardzo prawdopodobne:)
UsuńWidziałam wiele blogów z opowiadaniami, ale tym rozdziałem bardzo mnie zaintrygowałaś. Muszę nadrobić pozostałe i nie mogę się doczekać kolejnej części!
OdpowiedzUsuńMasz przepiękny wygląd bloga. :)
muminek-enter.blogspot.com/
Bardzo się ciesze, że masz ochotę przeczytać więcej, dziękuje:)
UsuńJuż się nie mogę doczekać. :D
OdpowiedzUsuńJuż nic nie zgaduję, bo tak naprawdę wszystko może się wydarzyć.
Masz niesamowitą wyobraźnię. :)
Dzięki:D
Usuń