Strony

Strony

sobota, 6 listopada 2021

Dziki Pyłek - Rozdział I

Cześć kochani 💓Jakiś czas temu zdradziłam Wam, że skończyłam pisać fanfiction o dosyć wyjątkowej tematyce. Dziki Pyłek to historia dziewczyny pochodzącej z Ludzi Lodu, która zaczyna naukę w Hogwarcie. To, że się tam znalazła nie jest przypadkiem. Villemo, bo tak ma na imię główna bohaterka, czuje ciągnące ją do szkoły przeznaczenie. Coś złego czai się w okolicy i najprawdopodobniej ma jakiś związek z Ludźmi Lodu. Villemo nie do końca odnajduje się w realiach szkoły, jednak zawiera nowe, ciekawe znajomości, a także poznaje podstawowe zasady społeczności Hogwartu. 

Niestety jej pobyt w szkole jest daleki od sielanki...

Uwaga. Nie jest to opowiadanie dla dzieci, niektóre sceny mogą uchodzić za brutalne.

Hogwart i Ludzie Lodu...dzieli je historia, ale łączy magia. Od dawna chciałam ich ze sobą połączyć i wreszcie się stało. Historia dziewczyny, która stawia czoło swojemu przeznaczeniu.

Zapraszam serdecznie do lektury i od razu zaznaczam, że jeśli ktoś nie czytał Sagi O Ludziach Lodu lub serii o Harry'm Potterze, nie powinien mieć problemu ze zrozumieniem fabuły 😊

Opowiadanie składa się z 20 rozdziałów. Dzisiaj zapraszam na pierwszy, kolejne postaram się wrzucać co tydzień lub częściej, jeśli się spodoba.

Pozostałe rozdziały znajdziecie TUTAJ.

***


Rozdział I

"Decyzja zapadła"



    Sierpień, rok 2017. Dla większości młodzieży okres ten oznacza beztroskie poddawanie się przygodom, lenistwu i wymazaniu z pamięci wszelkich dowodów na istnienie szkoły. Villemo Gard całkowicie przeczyła temu stereotypowi, pochylając się nad książkami od rana do wieczora, a ostatnio nawet przez całe noce, co wreszcie obudziło długo tłumiony gniew Bjorg, jej przyjaciółki.

- Dziewczyno, co się z tobą dzieje? - Z telefonu wydobywał się zniecierpliwiony głos. - Od miesiąca nie wychodzisz z domu i zbywasz mnie tanimi wymówkami. Nie dam się nabrać na kolejny numer z mdłościami, długotrwałą weną twórczą czy sraczką. Będę u ciebie za dziesięć minut i żądam wyjaśnień!

Zanim Villemo zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, połączenie zostało przerwane.

Była godzina piąta popołudniu i słońce leniwie podążało ku wierzchołkom gór otaczających dom. Sierpień w północnej części Norwegii bywał często chłodny i wietrzny, a Bergen było dodatkowo najbardziej deszczowym miastem, co sprzyjało wspólnym wieczorkom rodzinnym przy grach planszowych. Villemo wiedziała, że jej rodzice długo nie będą jej zawracać głowę, zajęci sobą, co było dobrym czasem na dłuższą rozmowę z przyjaciółką.

Niechętnie odłożyła na łóżko opasły tom „Standardowej księgi zaklęć”, podeszła do toaletki i jęknęła, widząc swoje odbicie. Długie jasne pasma włosów powychodziły z rozplątującego się francuskiego warkocza. Pod zielonymi oczami wisiały sine worki, co w kontraście z bladą twarzą wyglądało jak nieudany makijaż na Halloween.

Wzięła do ręki garść wsuwek i szybkimi ruchami podpięła włosy, próbując doprowadzić się do porządku. Następnie pozbierała z podłogi notatki, fiolki, książki i inne przybory szkolne, wrzuciła je na łóżko i przykryła kocem. W momencie, kiedy przebrała się z piżamy w dres usłyszała dzwonek do drzwi. Wyobraziła sobie jak pokojówka wpuszcza gościa, ten się rozbiera, wita z jej rodzicami, wchodzi po schodach na piętro i skręca w prawo korytarzem. Po chwili do pokoju weszła wysoka i szczupła brunetka, z krótkimi wycieniowanymi włosami. Jej wielkie brązowe oczy zatrzymały się na Villemo wyrażając niedowierzanie.

- Rany Vill, jak ty wyglądasz? - padło szczere, ale wypełnione troską pytanie.

- Wiem, wiem, ale serio bywało gorzej.

- Chyba tylko w zeszłego sylwestra, ale wtedy miałaś przynajmniej lepszą fryzurę.

Dziewczyny zaśmiały się i uściskały. Bjorg wyciągnęła z torebki małe wino i pomachała nim przyjaciółce przed nosem.

- Jesteś niemożliwa – skwitowała to Villemo. – Moi rodzice są w salonie, a ty chcesz żebyśmy się upijały?

Biorg przewróciła oczami i usiadła na puchatym dywanie. Wyciągnęła z torebki scyzoryk z korkociągiem, sprawnym ruchem otworzyła butelkę i podała ją Villemo:

- Na zdrowie.

Słońce całkiem zaszło za góry rozświetlając kawałek nieba czerwoną poświatą i rzucając długie cienie na mury posiadłości Gardów. Temperatura spadła do 7 stopni, ale przyzwyczajeni do chłodu Norwegowie nadal przechadzali się malowniczymi uliczkami rybackiego miasteczka. Jedynie turyści poukrywali się w kawiarenkach, lub wrócili do swoich pokoi czekając na lepsze jutro. Z oddali było słychać głośnie zawodzenie mew, kiedy rybacy wyrzucali im resztki ryb sprzątając swoje stoiska.

Dwie szesnastolatki siedziały w pokoju na piętrze, pijąc wino i prowadząc żywą, przepełnioną emocjami dyskusję. Znały się od dziecka, tak jak znali się ich rodzice. Mieszkały niemal po sąsiedzku i chodziły zawsze do tej samej klasy, nie ważne czy była to podstawówka, czy liceum. Miały podobne zainteresowania i charakter pisma, a jednak było coś co sprawiało, że dzieliła je ogromna przepaść. Podczas gdy Bjorg była wesołą, lubiącą się zabawić dziewczyną, która kocha wszelkie przywileje nastoletniego wieku, Villemo cechowała skrytość i spokój godny ascety, a ponadto miała jedną cechę wyróżniającą ją spośród tłumu ludzi - umiała czarować.

Villemo nigdy nie nazwałaby swoich zdolności magią, chociaż musiała przyznać, że niektóre z jej cech nie mieściły się w ramach „normalności”. Potrafiła np. odczytywać emocjonalną atmosferę miejsc, czuła obecność zmarłych, szczególnie jeśli przed śmiercią targały nimi wielkie emocje. Wyczuwała na odległość uczucia swoich najbliższych, lub grożące im niebezpieczeństwo. Miewała też prorocze sny, które zwykle dotyczyły jakiegoś ważnego lub strasznego wydarzenia. To właśnie dzięki jednemu z takich snów dowiedziała się, że jest naznaczona misją, wybrana do czegoś ważnego, co ma związek z jej rodziną i strasznym dziedzictwem, które w sobie noszą.

Gardowie należą bowiem do bardzo starego i wyjątkowego rodu zwanego Ludzie Lodu. Villemo czytała w kronikach, że jej praprzodkowie przybyli do Norwegii z odległego i mroźnego Taran-gai, krainy za górami Ural. Była ich garstka, a przewodził nimi okrutny człowiek – Tan-Ghil. Podobno znał się na czarach, a wykorzystywał je jedynie do czynienia zła.

Legendy głoszą, że zawarł pakt z Shamą, bogiem śmierci. Tan-ghil miał otrzymać ogromną moc i nieśmiertelność w zamian za to, że przodkowie czarownika zostaną naznaczeni klątwą. Przynajmniej jedna osoba w pokoleniu miała służyć złu i zapełniać ogród Shamy niewinnymi duszami, co oznaczało tyle, iż mieli mordować. Człowiek noszący takie dziedzictwo miał posiadać zdolności magiczne, aby jeszcze lepiej wykonywać wolę swojego pana.

Villemo przeczytała również, że od tej pory wśród Ludzi Lodu faktycznie rodziły się takie osoby. Jedni byli przesiąknięci złem do szpiku kości i śmiertelnie niebezpieczni, a innym udawało się wykorzystywać swoje zdolności w służbie dobra. Tan-ghil, którego w Norwegii nazywano Tengelem Złym został pokonany (miał wtedy ponad 600 lat) i dzięki temu klątwa została zdjęta.

Mimo to w rodzinach pochodzących od Ludzi Lodu nadal rodziły się dzieci z wyjątkowymi zdolnościami, chociaż już nie tak niebezpiecznymi jak kiedyś.

Villemo była jedną z Ludzi Lodu, którzy otrzymali ich moc. Magię pochodzącą od paktu ze złem, ale która była dobra. Była też darem, który przez bardzo długi czas nie potrafiła zaakceptować, nie widząc sensu w tym, że go posiada. Ostatnio jednak wiele się zmieniło. Villemo poczuła, że jest stworzona do czegoś, chociaż nie wiedziała do czego. Z jakiegoś powodu jej moce się wzmocniły, stały się bardziej klarowne i ukierunkowane. To był znak.

Przez półtora miesiąca potajemnie szykowała się do czegoś wielkiego, co miało odmienić jej życie na zawsze. Teraz przyszedł czas, by ujawnić swoje zamiary.

- Więc o to w tym wszystkim chodzi – podsumowała Bjorg z kamienną miną. – Wyprowadzasz się do Anglii i zmieniasz szkołę.

Villemo chwyciła przyjaciółkę za rękę, bo wyczuwała wyraźnie bijący od niej smutek.

- Oh Bjorg, nie musisz udawać obrażonej i tak wiem, co czujesz, zapomniałaś?

Brunetka w odpowiedzi wybuchnęła płaczem i rzuciła się dziewczynie w ramiona. Trwały w uścisku chwilę, aż wysuszyły ostatnie łzy.

- Decyzje podjęłam już dawno temu – powiedziała Villemo podnosząc koc, by ukazać stertę szkolnych artykułów – dlatego niemal całe wakacje zakuwam materiał. Mam pięć lat w plecy, a za tydzień podchodzę do egzaminów. Jeśli je zdam, przyjmą mnie bez problemu, ale serio jest tego dużo. Na szczęście to tylko teoria, wiesz, że mam dobrą pamięć, z praktyką bym sobie nie poradziła. Borg pokiwała głową uśmiechając się samym kącikiem ust.

- Czemu miałabyś mieć problem z praktyką, przecież jesteś dobra w tych swoich hokus-pokus?

- To zupełnie inny rodzaj magii, oni używają różdżek i magicznych formuł. Nigdy czegoś takiego nie robiłam. Moje zdolności to bardziej intuicja, wyostrzone zmysły, szóste oko jak to kiedyś ujęłaś, ale nie potrafiłabym samym słowem na przykład...zgasić światło.

- Nikt tak nie umie – prychnęła brunetka i wzięła do ręki pierwszą lepszą książkę ze stosu – to brzmi jak bajeczka dla dzieci.

Villemo wyrwała jej podręcznik i pomachała nim nerwowo.

- Oczywiście, że umieją! Kuzynka mojej mamy ma córkę, która w tym roku jest w ostatniej klasie tej szkoły, do której jadę. Ona naprawdę potrafi niewiarygodne rzeczy, dużo lepsze niż gaszenie światła.

- No dobrze, rozumiem, to może opowiedz coś więcej o tej szkole – zachęciła pojednawczo Bjorg i usiadła wygodniej na miękkim dywanie.

- Szkoła nazywa się Hogwart i uczy magii i czarodziejstwa. Uczęszcza się do niej siedem lat, więc sama rozumiesz, niewiele czasu mi zostało by ją ukończyć.

- Jasne, ale w Norwegii nie ma takiej szkoły? Musi to być aż w Anglii?

Troska Bjorg wzruszyła Villemo.

- W całej Skandynawii nie ma takiej szkoły. U nas można najwyższej nauczyć się leczyć metodą znachorską, ale to nie to samo. W każdym razie popisałam trochę z Klarą, czyli tą kuzynką i ona załatwiła mi komplet książek do szóstej klasy, oraz kilka niezbędnych rzeczy. Napisała tylko, że po różdżkę muszę się wybrać osobiście. Nie wiem czemu, ale podobno to bardzo ważne.

Bjorg nie czuła tego podekscytowania, które rozpierało serce jej przyjaciółki, właściwie była lekko zaniepokojona. Znała Villemo bardzo dobrze i wiedziała, że ona nigdy nie przywiązywała wielkiej wagi do swoich zdolności, a często nawet ich nienawidziła. Ma uwierzyć, że nagle postanowiła zostać prawdziwą czarownicą? Opuścić dom i rodzinę w pogoni za umiejętnościami, których nigdy nie ceniła?

- Powiedz o co jeszcze chodzi - powiedziała nagle.

Villemo wstała, podeszła do okna i spojrzała na odległe góry, czarne i postrzępione na tle granatowego nieba.

- Pod koniec roku szkolnego miałam dziwny sen. Nie będę ci opowiadać szczegółów, ale pojawiła się w nim kobieta, wyglądała jak ja, ale miała długie, gęste i płomienne włosy. Powiedziała mi, że jestem wybrana, wybrana do walki z kimś, w kim płynie taka sama krew jak moja, ale który jest śmiertelnie niebezpieczny. Na końcu, zanim się rozpłynęła szepnęła jedno słowo: „Hogwart”. Dalej już się domyślasz. Nigdy w życiu nie byłam tak pewna swoich wyborów jak teraz. Muszę tam pojechać i stawić czoła tej przepowiedni.

- Przepowiedni? To był sen Vill, może nie powinnaś tak na nim polegać – powiedziała niepewnie Bjorg, bo wiedziała, że ten temat jest delikatny.

- Wiesz, że moje sny nie są zwyczajne. One dyktują mi co mam robić i nigdy się na nich nie zawiodłam.

Bjorg wiedziała, że dalsza dyskusja nie ma sensu. Jej przyjaciółka już za parę dni wyjeżdża i być może zobaczą się dopiero za kilka miesięcy i to na krótko. Czuła w gardle straszną gulę na samą myśl, że to wszystko jest już pewne.

- No dobrze, a twoi rodzice? Chyba nie powiesz mi, że od tak pozwolą ci wyjechać?

- Już pozwolili – odpowiedziała spokojnie Villemo, ale nie mogła się nie zaśmiać widząc zdziwiona minę brunetki – oni dobrze wiedzą co oznacza dziedzictwo Ludzi Lodu. Ono wzywa i nie można mu się przeciwstawić. Na nic byłyby ich protesty, bo i tak bym pojechała niepotrzebnie się z nimi kłócąc.

Oczami wyobraźni Bjorg zobaczyła wesołych i wyrozumiałych panią i pana Gard. O tak, gdyby ona miała takich rodziców byłaby najszczęśliwszą nastolatką na świecie.

- To jest szkoła z internatem?

- Klara mi pisała, że wszyscy uczniowie mieszkają w Hogwarcie wyjeżdżając tylko na dłuższe przerwy. Wiesz, pewnie zbyt wielu to się tam nie uczy, więc pewnie mają miejsce dla każdego. Mimo to jeśli będę chciała zostać na przykład na święta, to mogę zamieszkać u Klary.

Bjorg wstała czując, że zdrętwiały jej nogi. Zerknęła na zegarek i jęknęła widząc, że dochodzi dziewiąta. Blady sierp księżyca zawisł nad górami roztaczając delikatną mleczną aurę.

- Ale przyjedziesz na święta? - zapytała chowając do torebki pustą butelkę po winie – pewnie nie zobaczymy się wcześniej.

- Jasne, że tak! Ej, to nie koniec świata, będziemy codziennie gadać przez skape i dzielić się tym, co przeżyłyśmy. Musisz mi obiecać, że nie będziemy przed sobą niczego ukrywać.

Mówiąc to Villemo poczuła wyrzuty sumienia, że tyle czasu trzymała swój wyjazd w tajemnicy. Bjorg musiała o tym nie pomyśleć, bo uścisnęła przyjaciółkę mocno:

- Oczywiście. No to pa, lecę. Moi starzy nie są tacy fajni jak twoi. Egzaminy masz za tydzień, więc do tego czasu umówmy się na coś szalonego ok?

- Postaram się znaleźć czas, ale nie obiecuje. To do zobaczenia, śpij dobrze. - Villemo odprowadziła Bjorg do drzwi, a potem zajrzała do salonu. Jej rodzice spali na kanapie przed zapalonym telewizorem, więc po cichu go wyłączyła i przykryła ich kocem.

- Nie martwcie się o mnie – szepnęła czując ich niespokojny sen – dam sobie rade, dobranoc.

Wróciła do swojego pokoju, ale zamiast położyć się spać wzięła do ręki „Natychmiastową transmutację”.

Tymczasem gdzieś daleko od Bergen mroczny cień zaczął budzić się do życia wyczuwając, że musi się śpieszyć.

***

Dziękuję jeśli przeczytałeś/przeczytałaś rozdział. Będzie mi ogromnie miło, jeśli napiszesz, co o nim myślisz 😊

28 komentarzy:

  1. Witam serdecznie ♡
    Fantastyczny rozdział! Nie mogłam doczekać się twojego opowiadania. Cudownie, że już się pojawiło :) Super wymieszane historie trochę Ludzi Lodu i trochę Harrego Pottera. Wszystko tak świetnie rozpisane, że powstała zupełnie nowa odrębna historia. Już polubiłam Villemo! Z niecierpliwością czekam na kontynuację :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie mi miło, że przeczytałaś i że ci się spodobało, dziękuję ❤️

      Usuń
  2. ciekawy dobry dar pochodzący z sił zła.

    OdpowiedzUsuń
  3. o, ja też jako fanka HP chętnie przeczytałam :) no to czekam na kolejne części! w ogóle świetna sprawa takie fanfiction, brawo za kreatywność!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się ciekawie:))ja akurat jestem fanka sagi o ludziach lodu,więc z przyjemnością będę wpadać i czytać:)))pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. jeju genialne połączenie Harrego Pottera i Ludzi Lodów:D o kurcze ale się jaram na to opowiadanie^^ dawaj więcej :) Ciekawi mnie ta tajemnicza kobieta ze snu Villemo kim ona jest^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajnie się czytało ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Połaczenie dwóch cudownych serii to jest to <3. Ale kurcze nadrobić 5 lat. To musiała przebić Hermionę w zakuwaniu 😂

    OdpowiedzUsuń
  8. good post 😊 would you like to follow each other? if the answer is yes, please follow me on my blog & i'll follow you back. https://camdandusler.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj!, Przeoczyłam Twój post. Historia zaczyna się niezwykle intrygująco choć magia to nie moje klimaty i ja się w nią już nie zagłębiam, to mimo wszystko ciekawie się czytało, a może coś narysujesz do Twojej opowieści? :) Tego jestem niezmiernie ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że masz ochotę poczytać moje opowiadanie, mam nadzieję że cię nim nie zawiodę 😊 Możliwe, że coś narysuje, chociaż ostatnio nie mam weny 😅

      Usuń
  10. Przeczytałam. Jestem zaskoczona, bardzo pozytywnie, połączeniem postaci i motywów - podobało mi się! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Wam za każdy komentarz:) Jeżeli jesteś anonimowy to proszę podpisz się imieniem lub nickiem, będzie nam łatwiej konwersować:)