Strony

Strony

poniedziałek, 7 listopada 2016

Fanfiction Część druga - Rozdział 5



R O Z D Z I A Ł   5

" Rodzinne spotkanie"

   Grastensholm było pełne ludzi. W przeddzień Świąt Bożego Narodzenia spotkali się niemal wszyscy Ludzie Lodu wraz ze swoimi rodzinami. Przy ogromnym stole w salonie zasiedli najstarsi z rodziny mieszkającej w Grastensholm czyli Liv, jej syn Tarald wraz z małżonka Irją. Stanowili fundament baronowskiej części rodziny. Następnie Mattias i jego żona Hilda, a obok nich mała Irmelin, która promieniała jak anioł. Następnie siedzieli Gabriela z wiercącą się Villemo, Hanna i Kaleb. Po drugiej stronie stołu rozgościli się mieszkańcy Lipowej Alei, czyli głowa rodziny Brand i Matylda, ich syn Andreas z małżonką Eli, oraz ich pociecha, jasnowłosy Niklas, który wciąż zaczepiał małą Irmelin szturchając ją nogą pod stołem. Rodzina nie była co prawda w całkowitym komplecie ponieważ jutro mieli do nich dołączyć mieszkańcy Akershus czyli rodzice Gabrieli i jej brat z rodziną. Wszyscy mieli nadzieję, że przyjedzie też część Ludzi Lodu ze Szwecji.


   Podano do stołu ciepłe napoje i lekkie przekąski przed obiadem. W całym domu roznosił się wspaniały aromat grzybów i korzennych przypraw. Hanna wyczuwała, że atmosfera jest nieco spięta i domyślała się, że powodem jest jej obecność. Co prawda wszyscy już w progu ją witali i cieszyli się, że do nich "powróciła", a mimo to, nie wszyscy potrafili się zachować normalnie. Na przykład żona Andreasa Eli. Była osiem lat starsza od Hanny, ale wyglądała dużo młodziej. Przysłuchiwała się rozmową innych, ale sama ledwo się odzywała. Patrzyła na każdego przy stole, ale omijała wzrokiem Hannę, tak jakby się bała jakiegokolwiek kontaktu. Śmiała się radośnie z byle powodu, była to szczera radość. Z czego tu się cieszyć? Zastanawiała się Hanna. Nie widziała żadnego powodu do takiej spontanicznej wylewności. Mogłaby chociaż raz tu spojrzeć. Posłać jeden mały uśmiech. 
Był jednak ktoś, kto bardziej ją irytował niż niewinna Eli. Młodsza siostra Hanny. Jeszcze gorsze od uciekania wzrokiem było wciąż gapienie się, tak jak to robiła Villemo. Hanna starała się ją ignorować, nie reagować na to, że Villemo wciąż do niej mówi, dotyka ją i wypytuje o nie swoje sprawy. Nic się nie zmieniła, pomyślała Hanna, wciąż jest wścibska i upierdliwa. Skąd w niej ta energia? Ten optymizm i szczerość? Przecież prawie się nie znają, nie mają ze sobą nic wspólnego, dlaczego ona nie chce dać mi spokoju. Villemo jest jak mały dziki elf. Właściwie to ciężko stwierdzić, czy bardziej przypomina elfa czy trolla...
W Hannie zaczął powoli narastać gniew i już miała wstać i ich opuścić, kiedy Mattias podniósł się z krzesła prosząc o uwagę.
- Cieszę się, że zgromadziliśmy się tu w takim wspaniałym składzie - Zaczął lekarz, a wszyscy z zaciekawieniem słuchali jego głosu. Tylko Adreas musiał szturchnąć swojego syna Niklasa, aby nie zaczepiał Irmelin.
- Zaplanowaliśmy to spotkanie na jutrzejszy dzień, kiedy dołączą do nas Cecylia z rodziną, oraz Mikael, jednak w zaistniałych okolicznościach - w tym momencie Mattias spojrzał na Hannę, więc wszyscy zrobili to samo, czym wprawili dziewczynę w okropne zmieszanie - musiałem zwołać wszystkich dzisiaj. Nie będę przedłużać, chodzi o skarb ludzi lodu.
Słowa Mattiasa wywołały nagłe poruszenie, nikt się tego nie spodziewał. Hanna poczuła ukłucie w sercu, tylko nie wiedziała jak je zinterpretować, Czy to objaw strachu, że zaraz zostanie definitywnie skreślona z listy osób, które mogą mieć styczność ze skarbem, czy może skutek nadziei na uchylenie jej rąbka tajemnicy...Postanowiła nie pokazywać po sobie jaka jest przejęta, chciała by uznano, że ten temat jest jej obojętny. Mattias kontynuował:
- Jak każdy wie jestem w posiadaniu bardzo cennych przedmiotów należących do Ludzi Lodu od pokoleń. Do tej pory zasada dziedziczenia skarbu była następująca. Obciążeni złym dziedzictwem Ludzie Lodu nie powinni być w jego posiadaniu, a najlepiej żeby w ogóle o nim nie wiedzieli. 
Hanna spuściła wzrok, aby nikt nie zauważył jak bardzo ranią ją te słowa. Zacisnęła pięści pod stołem i błagała w duchu, aby więcej już o tym nie mówiono.
- Zasada ta zaczęła obowiązywać od ostatniego razu, kiedy mój brat... - Mattias zrobił pauzę, próbując przełknąć ból po jego stracie. Wszyscy cierpliwie czekali - mój brat owładnięty żądzą posiadania skarbu dopuścił się strasznych czynów, a w konsekwencji tragicznych wydarzeń zginął. 
Nasza rodzina ukrywając skarb przed tobą Hanno, miała na celu chronienie twojego życia i innych. 
Dziewczyna ledwo znosiła myśl, że to całe spotkanie odbywa się tylko z jej powodu. Tylko, że wcale o to nie prosiła, dali by jej już spokój. 
Mała Villemo nie mogąc dłużej usiedzieć w milczeniu nagle wstała:
- Ale przecież dziadek Tengel i babcia Sol mieli skarb dla siebie i niczego złego nie robili. Mówiliście, że byli wspaniałymi ludźmi niosącymi pomoc.
Liv uśmiechnęła się na wspomnienie swojego ojca. O tak, on używał skarbu by leczyć i ratować ludzi, ale Sol...ona była wystarczająco niebezpieczna by mieć wątpliwości co do jej pobudek chęci posiadania węzełka.
- Wiem o tym - odpowiedział ciepło Mattias - właśnie do tego dążę. W naszej rodziny nie każdy obciążony złym dziedzictwem stawał się niebezpieczny. Tengel Dobry był osobą, której można było bezgranicznie zaufać i która niosła ludziom pomoc. Wiem to wszystko z przepełnionych ciepłem opowiadań moich dziadków, Liv i Arego.
- A Sol? - Dopytywała się Villemo czując, że to właśnie ta postać jest najbliższa jej sercu
Tym razem to Liv zabrała głos, gdyż najlepiej znała swoją przyrodnią siostrę.
- Prawda jest taka, że Sol była bardzo zdolną czarownicą, która ponad życie kochała swoich bliskich i zrobiłaby dla nich wszytko. Była jednak niespokojna duchem i czuła się bardzo samotna na tym świecie. Mało kto potrafił zrozumieć jej charakter, nie mówiąc już o znalezieniu bratniej duszy. Moim zdaniem była wspaniała i można było jej zaufać tak samo jak mojemu ojcu. Nigdy nie zapomnę jej perlistego śmiechu i kocich oczów...możesz być duma Villemo, że miałaś kogoś takiego w rodzinie.
Mała dziewczynka niemal podskakiwała z radości na krześle
- Och tak bardzo chciałabym ja poznać, byłabym jej bratnią duszą!
Hanna natomiast siedziała przy stole jak zahipnotyzowana. Perlisty śmiech i kocie oczy...czy nie to słyszała i widziała na strychu? Czyży spotkała tam i rozmawiała z duchem czarownicy Sol? Na samą myśl poczuła ciarki na plecach, a jednocześnie dumę, że dane jej to było przeżyć.
Mattias powrócił do sprawy, która była przyczyną zebrania:
- Te wspaniałe wspomnienia są dowodem na to, iż obciążeni złym dziedzictwem nie musza kończyć jak mój brat. Można im ufać i na nich polegać, szczególnie, że ich zdolności są wspaniałym dopełnieniem medycyny. Dlatego postanowiłem podzielić się skarbem z Hanną.
Córka Gabrieli uniosła głowę totalnie zaskoczona:
- Na prawdę chcesz pokazać mi skarb Ludzi Lodu? Pomimo, że jestem naznaczona dziedzictwem?
Mattias sięgnął przez stół i chwycił Hanne za rękę, a ona totalnie zdziwiona rozmową nawet nie zwróciła na to uwagi i nie cofnęła jej.
- Kochana Hanno, dzisiaj pokazałaś nam, że jesteś jedną z nas. Ja tobie ufam i uważam, że skarb należy także do ciebie. Poza tym przyznam, że przydałaby mi się pomoc. Oczywiście nie zmuszam cię do leczenia ludzi, skarb i tak ci się należy...ale muszę jeszcze usłyszeć zdanie starszych w rodzie.
Ku zdziwieniu Hanny wszyscy przytaknęli tej decyzji. Przy stole zapanowała iście wzruszająca atmosfera.
Hanna się uśmiechała i to był na prawdę wyjątkowy widok. Zapomniała już o złości i poczuciu niesprawiedliwości. Czuła się zaakceptowana taką jaka jest i obdarzona szacunkiem i zaufaniem, a tego brakowało jej od bardzo dawna.
Miałaś rację Sol - pomyślała Hanna - Skarb Ludzi Lodu sam do mnie przyszedł...


2 komentarze:

  1. ach ta ciepła rodzinna atmosfera która która bije z tej Sagi jest idealnie przez Ciebie odwzorowana:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ci bardzo:*
    Wiem, że nie potrafię tego aż tak dobrze oddać, jak to było w sagach...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Wam za każdy komentarz:) Jeżeli jesteś anonimowy to proszę podpisz się imieniem lub nickiem, będzie nam łatwiej konwersować:)