piątek, 6 kwietnia 2018

Portret Alana Rickmana i drugi rozdział ff "Dziki Pyłek"

Witam wszystkich po świętach, mam nadzieję, że miło spędziliście czas ^^. Muszę przyznać, że ten tydzień był bardzo przyjemny. Nie dość, że roboczo krótki, to jeszcze zaszczycił nas piękną pogodą, a do tego zaraz jest weekend i ma być jeszcze cieplej 😁

Dzisiejszy post będzie się składał z dwóch części. W pierwszej pokażę swój najnowszy rysunek, a w drugiej zamieszczę kolejny rozdział mojego nowego ff, pt. "Dziki Pyłek". Zapraszam serdecznie:)

Poniższy rysunek przedstawia Alana Rickmana w roli Severusa Snape'a. Jest to mój pierwszy portret, który nosi znamiona realizmu i popełniłam w nim kilka błędów. Po pierwsze uciekła mi proporcja, gdyż niedokładnie przeniosłam szkic na siatkę, zawiniła tu moja niecierpliwość. Po drugie w niektórych miejscach niezbyt dobrze wycieniowałam. Poza tym jestem zadowolona i niezrażona, więc na pewno będę nadal ćwiczyć tego typu rysunki. A wy co myślicie?

Wzorowałam sięna tym zdjęcie: KLIK





Co do mojego nowego fanficktion, to najpierw przypomnę o czym jest:
Główną bohaterką jest 16-letnia Villemo, która kierując się swoim dziwnym snem postanawia zdawać do Szkoły Magii Czarodziejstwa Hogwart. Szybko okaże się, że nauka tam wcale nie jest taka prosta, a zdobycie zaufanych kolegów i koleżanek jeszcze trudniejsze. Jak jej naturalne magiczne zdolności wypadną na tle uczących się młodych czarodziejów? Kto okaże się godny zaufania, a kto stanie się śmiertelnym wrogiem? Wreszcie jaka groza czai się w pobliżu Hogwartu i jaki to ma związek z Ludźmi Lodu?

Przeczytaj Rozdział 1



Rozdział 2
" Skarb Ludzi Lodu"


Tydzień minął bardzo szybko i nie było w nim miejsca na imprezy i inne szaleństwa. Villemo postawiła sprawę stanowczo, uczy się do oporu, przecież nie może zawalić egzaminu.
Jej przyjaciółka Bjorg przestała wydzwaniać i zachęcać ją do wyjścia z domu. 25 września, czyli wieczór przed wyjazdem, przyszła do Villemo spędzić z nią ostatni dzień. Wspominały stare czasy, dawne zauroczenia i śmiały się z liścików, które pisywały sobie podczas lekcji.
Krótko po osiemnastej rozległo się pukanie i do pokoju weszła Guro, matka Villemo:
- Przepraszam was dziewczynki, możecie zejść do nas za chwilę? - zapytała bardzo uprzejmym tonem.
- Oczywiście, posprzątamy i przyjdziemy – odpowiedziała równie grzecznie Villemo.
Kiedy Guro zniknęła za drzwiami Bjorg zaczęła chować pogniecione karteczki do misternie ozdobionego pudełka.
- Zawsze podziwiam to, jak odnosicie się do siebie, szkoda, że z moimi rodzicami się tak nie da.
Villemo posmutniała na myśl o surowej matce i uległym ojcu przyjaciółki, którzy rozwodzą się już od dobrych kilku lat. Z jednej strony ciągłe kłótnie, a z drugiej beznamiętna obojętność.
- A jak twoi starzy, nadal w stanie wojny? - zapytała.
- Wiesz jacy oni są. Dla nich dzień bez sprzeczki, to dzień stracony. Nie mówmy o nich, twoja mama czeka, co nie?
Bjorg nie chciała wspominać rodziców, aby nie popsuć miłej atmosfery tego domu. Ostatni dzień z przyjaciółką miał być wyjątkowy.

W salonie czekała ciepła i pysznie wyglądająca kolacja: tosty z serem, szynką i pieczarkami, kompot i ciasto z brzoskwiniami. Guro położyła na stole sztućce i świeże kwiaty, a jej mąż Kirsten rozlewał kompot do szklanek. Obaj byli szczupli i zwinni niczym nastolatkowie, i tylko lekka siwizna i kilka zmarszczek świadczyły o ich prawdziwym wieku. Matka Villemo miała jasne, proste włosy, a ojciec czarne jak węgiel (nie wiele ich jednak zostało). To co łączyło tych dwoje, to bardzo ciemny kolor oczu, zupełnie nie przypominający kocich tęczówek Villemo.
- Wow, jesteście niesamowici – podsumowała kolację Bjorg.
- To nic takiego, siadajcie. – Guro zaprosiła wszystkich do stołu.
- Villemo jutro wyjeżdża, a jest pewna bardzo ważna sprawa, którą musimy załatwić zanim to się stanie. Myślę, że to dobry moment. Ale śmiało jedźcie, jedźcie, to w niczym nie przeszkadza.
- O co chodzi? - zapytała szczerze zdziwiona Villemo, nie spodziewając się już żadnych nieplanowanych wydarzeń.
Kirsten podszedł do dużej, staroświeckiej komody i wyjął z niej równie starą i sporą skrzynkę. Nie bez wysiłku podał ją córce, a ta położyła ją koło siebie na kanapie. Nie wiadomo z jakiego powodu towarzyszyła temu podniosła cisza, przerywana jedynie głośnym tykaniem zegara.
Villemo i Bjorg przyglądały się skrzyni z wyrazem zachwytu i podekscytowania. Jej grzbiet był pięknie rzeźbiony w misterne węzły, pośrodku których znajdował się obrazek przypominający korzeń. Z przodu wśród ozdobnych pnączy zobaczyły duży otwór na klucz.
- Co to jest? - zapytała Villemo otrząsając się z zachwytu.
Guro i Kirsten popatrzyli na siebie, co dowodziło, że robili teraz coś, czego nie do końca byli pewni. Dziewczyna znała ich sposób wspierania się wzrokiem zawsze wtedy, kiedy musieli podjąć jakąś trudną decyzję. Pan Gard zdobył się na ostateczny krok.
- Villemo, to co trzymasz teraz przed sobą, to Skarb Ludzi Lodu.

Oczywiście słyszała historię o skarbie, ale dotąd nie wierzyła, że on nadal może istnieć. W jego skład wcale nie wchodziły pieniądze, czy biżuteria, ani żadne drogie kamienie szlachetne.
To, co Ludzie Lodu mieli najcenniejszego, to zbiór magicznych formuł, tajemnych ingrediencji, zebranych na przestrzeni kilkuset lat, chociaż większość pochodziła z około XVI wieku.
Przedmioty te były przekazywane wśród Ludzi Lodu z pokolenia na pokolenie i najczęściej wykorzystywane przez tych, którzy mieli dar leczenia ludzi.
Ze względu na to, że w skład skarbu wchodziły także groźne eliksiry i trucizny bardzo rozważnie wybierano osoby, które miały go dostać. Ludzie Lodu ukrywali je w tajemnicy przed tymi, którzy naznaczeni byli klątwą Tengela Zlego, czyli dotknięci złym dziedzictwem. W ich obecności nie wolno było o skarbie ani mówić, ani tym bardziej go pokazywać.
Wielu było takich, którzy ukrywali swoje moce, a kiedy udało im się dostać do skrzyni stawali się bezwzględni i rządni władzy.

Villemo zrozumiała, że według tej historii skarb należy do niej, gdyż to ona odziedziczyła magiczne zdolności swoich przodków. Ale dlaczego jej rodzice wyglądają na takich niepewnych? Zapytała ich o to, czując że odpowiedź może nią wstrząsnąć.
- Kochana Villemo – zaczął jej ojciec lekko ochrypłym głosem – zanim usłyszysz to, co chcemy ci powiedzieć wiedz, że nigdy nie wątpiliśmy w twoją dobroć. Jesteś najwspanialszą osobą jaką znamy i nie mówię tego dlatego, że jestem twoim ojcem.
Dziewczyna poczuła na karku dreszcz, jakby musnęło ją lekkie, mroźne westchnienie śmierci.
- Było jednak wśród Ludzi Lodu kilka osób takich jak ty, przemiłych, uzdolnionych, ale które pod wpływem skarbu zmieniły się – kontynuował Kirsten - Obudził się w nich demon, chociaż nie stało się to nagle. Skarb należy do ciebie, ale błagamy cię, nie daj mu się obezwładnić. Korzystaj z niego czyniąc dobro, a odkryjesz niesamowite sekrety naszego ludu, wyniesione aż z odległej tundry. Tego nie nauczysz się w żadnej szkole.
Villemo nigdy nie przyszło do głowy, że mogłaby używać czarów niezgodnie z prawem, wręcz wydawało jej się to śmieszne. Poważne miny rodziców kazały jednak nie podchodzić do tej sprawy jak do szalonych wymysłów.
- Obiecuje wam, że zrobię wszystko, abyście byli ze mnie zawsze dumni – powiedziała wstając i obejmując uspokajająco.
Guro otarła ukradkiem łzę i odsunęła córkę na wyciągnięcie ramion.
- Wiemy kochanie, nigdy w to nie wątpililiśmy. No, ale dosyć smętów, otwórz ją – to mówiąc podała Villemo duży, mosiężny klucz.
Dziewczyna podeszła do skrzyni i już po chwili wszyscy przyglądali się jej zawartości.

Na pierwszy rzut oka wnętrze wypełniały przeróżne materiałowe woreczki i szklane flakoniki posegregowane w małych przegródkach. Do większości były dołączone karteczki z krótkim opisem. Villemo odczytywała zgrabne i ozdobne pismo: balladona, ziele ostrożenia, krwawnik, bieluń, rumianek, mniszek lekarski, żywica, korzeń tataraku. Villemo odłożyła na bok odczytane woreczki zwracając uwagę na kilka oznaczonych napisem „trucizna”.
Pod spodem znajdowały się większe woreczki i małe papierowe ruloniki z przepisami na mikstury. Villemo rozwineła jeden z nich i odczytała tytuł: „Maść czarownic”. Spojrzała na Bjorg, która czytała koleżance przez ramię.
Wzięła do ręki jakieś małe zawiniątko leżące w samym rogu skrzyni i zaczęła je rozwijać czując, że w środku jest coś kruchego i podłużnego. Rozchyliła lekko materiał i ujrzała wysuszone męskie genitalia, więc szybko zawinęła je z powrotem zerkając ukradkiem na rodziców, ale oni zdawali się nie dostrzec zawartości.
- Resztę obejrze później jeśli nie macie nic przeciwko – powiedziała bojąc się, czego może się jeszcze spodziewać. Powkładała woreczki z powrotem na miejsce i zamknęła skrzynkę na klucz.
- Jak uważasz kochanie, to może dojedzmy kolacje – zaproponowała Guro i usiadła z mężem do stołu.
Wysuszony i pomarszczony męski członek odebrał dziewczynom apetyt, więc wstały od stołu grzecznie przepraszając.
Villemo wzięła skrzynię i kiwnęła do Bjorg by poszła za nią. Zanim wyszła ucałowała rodziców i jeszcze raz poprosiła ich o wybaczenie, że tak nagle odchodzą od stołu.
- Nic nie szkodzi, rozumiemy, że chcesz na spokojnie przejrzeć to, co ci przekazują przodkowie. Idzćie już, ja i ojciec i tak jesteśmy już zmęczeni, dobranoc.
- Dobranoc mamo.
- Dobranoc państwu.
Porzegnały się i pobiegły na piętro do pokoju Villemo.

Ledwo weszły do środka stanęły jak sparaliżowane. W pokoju panował straszny bałagan, szuflady były pootwierane, a ich zawartość rozsypana po podłodze. Pościel, książki, zeszyty, niemal wszystko zostało rzucone na podłogę. Wiatr wdzierał się przez szeroko otwarte okno poruszjąc firanami i rozsypanymi szkolnymi liścikami.
- Ktoś się tu włamał – szepnęła Villemo zamykając za sobą drzwi drżącymi rękami.
- I czegoś szukał – dodała Bjorg zerkając na skrzynkę w rękach przyjaciółki.
- tak, Skarbu Ludzi Lodu.




Dziękuję za uwagę i dajcie znać, co myślicie o rysunku i rozdziale, do następnego:)

6 komentarzy:

  1. Jak na jeden z pierwszych rysunków realistycznych, to dobrze wygląda, widać drobne błędy w szkicu, ale to się każdemu zdarza. Na zdjęciu jest mało kontrastów, ale pracy dobrze by zrobiło, gdyby nieco więcej warstw ołówka nałożyć, przy włosach i prawej stronie twarzy, jest trochę dalej i mniej światła na nią pada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, co do uwag z przedmówcą. Ale nie można Ci odmówić świetnego wrażenia, które robi rysunek - ach to spojrzenie, fantastycznie uchwycone! Dobra robota!

      Usuń
  2. Przepiękny portret. Uwielbiam tego aktora, a szkoda że tak niedawno umarł. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny portret! Snape jak żywy:) Pozdrawiam. https://le-royaume-de-anna-natalia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Rysunek jest świetny, jak zdjęcie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Wam za każdy komentarz:) Jeżeli jesteś anonimowy to proszę podpisz się imieniem lub nickiem, będzie nam łatwiej konwersować:)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...