W tym poście umieszczę prace konkursowe.
Zacznę od opowiadania, które napisałam na konkurs opowiadań związanych z Sagą. Tekst jest krótki ponieważ taki był regulamin konkursu. Fabuła dotyczy dziewczyny z naszych czasów, która budzi się w wcieleniu córki Gabrielli Paladin, dotkniętej dziewczynki, której Liv pozwoliła umrzeć. Moja opowieść mówi o tym, co by było, gdyby pozwolono żyć temu dotkniętemu złym dziedzictwem dziecku. Opowiadanie zajęło jedno z dwóch pierwszych miejsc. Otrzymałam ujemne punkty za ortografię, dlatego sorki za błędy:)
Claudia Blanckeri rozejrzała się po
swoim nowym pokoju. W niczym nie przypominał tego, w którym mieszkała we
Włoszech wraz z ciotką i jej koszmarnym synkiem. Nie było tu pięknie i
własnoręcznie pomalowanych ścian oraz skromnych ale gustownych mebli. Pokój był
szary i zimny, umeblowany jedynie wielkim łożem, starą szafą i oknem
zasłoniętym ciężką, zakurzoną firaną. Obok okna wisiało na ścianie przerażające
owalne lustro. „Będę musiała je potem czymś zasłonić” pomyślała Claudia, gdyż
od czasu wypadku jej rodziców nie znosiła żądnych luster w pokoju. Kiedy w nie
patrzyła miała wrażenie że widzi jakiś inny, koszmarny świat. Nocą śni o
głosie, który wydobywa się z lustra i kłuje jej ciało tysiącem igieł, głos
nakazuje jej mówić jakieś dziwne słowa, niby zaklęcia, ale ona się
przeciwstawia. Wie, że jeżeli je wypowie, wtedy to co kryje się w lustrze
uwolni się i ją zniszczy. Na wspomnienie tego koszmary Claudii przebiegł
dreszcz po plecach. Gdyby nie długa podróż do Norwegii, która śmiertelnie ją
zmęczyła, nie zasnęła by tutaj nawet na minutę. Postanowiła rozpakować się jutro
rano kiedy jej wujostwo pójdzie do kościoła. Claudia nigdy nie lubiła tam
chodzić, uważała siebie za ateistkę. Jej wiara ulotniła się wraz z odejściem
rodziców, nie mogąc zrozumieć jak Bóg mógł pozwolić na taką niesprawiedliwość.
Po raz setny stłumiła napływające do oczu łzy i zaczęła szykować się do snu.
Już miała się położyć do łóżka, kiedy jej wzrok padł na ścianę obok wielkiej,
starej szafy. Widniały tam bardzo stare
ślady, kilka podłużnych rys w tynku, które biegły na ukos i ginęły za
meblem…coś jakby…Claudia podeszła jeszcze bliżej i przyłożyła dłoń do ściany.
Zadrżała kiedy okazało się, że jej smukłe palce idealnie pasują do wyrytych linii.
„Boże, to ślady zadrapań. Ktoś z całych sił drapał w tym miejscy…ale
dlaczego?”. Claudia była pewna, że te ślady to tylko część tego co kryje się za
szafą.
Mimo ciężkiego dnia i niepokojącego
uczucia, że już kiedyś była w tym strasznym domu Claudia zasnęła zanim wuj, ciocia i kuzynka
przyszli ją niepokoić. Stali przy jej łóżku, obserwowali jak śpi i rozmawiali
szeptem o jej nauce w Norwegii. W końcu przyjechała tu żeby dostać się na
najlepsze ASP w Europie, którego dyrektorem był właśnie jej wujek. I nikt nie
przypuszczał, że Claudia nie dość, że nie chciała tu przyjeżdżać, to ma zamiar
po wakacjach wracać do skromnego domku w jej ukochanej Florencji. W momencie
kiedy Państwo wyszli z jej pokoju Claudia zapadała właśnie w swój ostatni sen
jako 17 letnia zwykła dziewczyna.
Śniła o pewnym miejscu, które
wyglądało jak piękny, czarny ogród zawieszony gdzieś w przestrzeni. Czas tu nie
istniał, nie było granic i nie było dźwięków. Lśniące, jakby zroszone kwiaty bez
głośnie rozpościerały swoje kielichy a drzewa zniżały gałęzie do ziemi jakby w
niemym pokłonie. Po środku stała nieczynna, spękana fontanna, porośnięta
bluszczem a za nią spowita mgłą altana. To właśnie tam Claudia się udała
czując, że ktoś na nią czeka. Stanęła
pod zadaszeniem i słuchała swojego mocno bijącego serca, który brzmiał
ogłuszająco w tej magicznej ciszy. Poczuła za plecami mocny wiatr, obróciła się
i zobaczyła najpiękniejszego mężczyznę na świecie. Jego ciemna skóra lśniła jak
kwiaty w ogrodzie, czarne włosy opadały na muskularne ramiona a oczy gorały
ogniem ale i…miłością. Ich ręce spotkały się w drodze ku sobie, usta zwarły w
namiętnym pocałunku i stali się dla siebie jednym światem.
Obudził ją zapach dymu, krzyki i
szloch przerażonej kobiety. W pierwszej chwili nie wiedziała gdzie się znajduje,
ale zaraz przypomniała sobie, ze przecież jest w Norwegii u wujostwa Possę. Nie
wszystko jednak było takie jak przedtem. W oknach wisiały czarne zasłony, a
łóżko było zasłane potarganą pościelą. „Zrobili to w środku nocy kiedy
spałam?”, zastanawiała się Claudia i wtedy zobaczyła ślady krwi na nocnej
koszuli. Przerażona poderwała się z łóżka wciąż słysząc jęki i płacz dochodzące
z dołu. Serce dziewczyny zaczęło bić nienaturalnie szybko, a dłonie drżały i czuła
w nich piekący ból, jakby poparzyła sobie opuszki palców. Niewiele można było w
pokoju dojrzeć, więc Claudia podbiegła do zasłon i nerwowo je rozsunęła. Blade
światło poranka wpadło przez brudne okno do środka, nie wiele poprawiając
widoczność. Claudia jednak dostrzegła coś co niemal zwaliło ją z nóg. Dopiero
teraz zauważyła, że szafa zniknęła, a cała ściana w tym miejscu jest niemal
zdrapana do cegieł. Powoli podniosła swoje piekące dłonie do twarzy i usłyszała
swój rozdzierający krzyk. Łzy leciały jej z oczu, gardło dławił potworny
szloch, a z miejsc gdzie kiedyś miała paznokcie powoli kapała krew.
Uspokoiły ją szybkie kroki
dobiegające z korytarza. Usłyszała jak ktoś przekręca zamek w drzwiach i do
pokoju weszła piękna kobieta o prostych, ciemnych włosach i zapłakanych oczach.
-
Przyszli po nas moja kochana córeczko! Kaleb zatrzymał ich w holu ale
nie na długo, musimy uciekać i to natychmiast!
Kobieta chwyciła oszołomioną
Claudię za rękę i pociągnęła na korytarz. Zbiegły ze schodów i wyszły z domu
wyjściem dla służby. Kobieta wciąż ciągnęła niczego nie rozumiejącą Claudię za
sobą i ponaglała.
- Szybciej! Szybciej, błagam!
Biegły przez las, który rósł od
północnej strony posiadłości i ciągnął się przez rozległe wzgórza parafii.
Claudia nie miała czasu się zastanawiać co się właściwie stało, wciąż skupiała
się na przeskakiwaniu korzeni i omijaniu pni. Piękna, zapłakana kobieta
krzyczała do niej, a jednocześnie tak, jakby chciała przekonać cały świat.
- To prawda, że jesteś najbardziej obciążona
ze wszystkich! Ale ja wiem, że jesteś dobra, moje dziecko. Nie mają prawa cię
skrzywdzić. Jesteś córką Palladinów a nie jakąś opętaną czarownicą. Boże,
zmiłuj się nad moją nieszczęsną córeczką!
Claudia słysząc to wszystko była
pewna, ze śni.” O czym ta kobieta mówi? Jaka dotknięta? Jakich Palladinów?”.
Nagle przed nimi stanął wysoki i barczysty mężczyzna, ubrany jak pospolity
chłop, a za nim kilkunastu ludzi podobnych do niego.
- Panno Gabrielo Palladin! Nie
zdołacie już uciec. Mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce. Mamy już dość ofiar
w naszej parafii, wiemy, że to pani córka.
- Nie!!! Krzyknęła Gabriella i
zasłoniła Claudię własnym ciałem. Wiedziała jednak, że nie ujdą z życiem, już
od dawna słyszała groźby pod ich adresem. Zdawała sobie także sprawę z tego ,
że Claudia nie jest bez winy. Nie wątpliwie była najciężej z dotkniętych z
Ludzi Lodu. Co wieczór słyszała jej rozdzierające krzyki dobiegające z pokoju.
Wiedziała, że co dziennie Claudia słyszy ten głos, który każe jej być posłuszną
i krzywdzić niewinnych ludzi. Głos Tengela Złego. To w jej córce postanowił
szukać odrodzenia, a ona próbowała się z całych sił przeciwstawić. Wolała
demolować swój pokuj, drapać ściany i wyrywać włosy byle by uciszyć ten okropny
głos. Nie zawsze jednak to się udawało i Claudia nie wątpliwie dopuściła się
wielu strasznych czynów na tutejszych mieszkańcach. Gabriella zaczęła ją
zamykać w pokoju na klucz, a serce krwawiło jej z żalu. Po raz kolejny
zastanawiała się, czy dobrze zrobiła broniąc życia jej nowonarodzonej córeczki.
Liv i Are chcieli skrócić jej męki, kiedy zobaczyli, że jest obciążona.
Gabriella ostatkiem sił sprzeciwiła się temu. „Nie macie prawa tego robić,
zmienimy to dziecko, nasza miłość ją oczyści z przekleństwa”, wyszeptała wtedy
do przerażonej Liv. Często potem zastanawiała się na ile ta deklaracja została
spełniona. Claudia stała się powierniczką Tengela Złego, co do tego nie było
wątpliwości. Zbyt wiele krwi przelano z jej rąk przez ostatnie dziesięć lat. Teraz
jednak mieszkańcy wzięli odwet i pragnęli zemsty.
Jakiś wielki chłop podszedł do nich
i chciał pochwycić Claudię. Gabriella ostatkiem sił zasłoniła córkę ale silna
ręka uderzyła ją w twarz tak, że straciła przytomność. Claudia została sama.
Pierwsze co poczuła to ból. Bolało ją
całe ciało, każdy mięsień i każda kość. Później poczuła krew. Wpadała jej do
ust przez nozdrza i oblepiała ciało. Szczegóły odczuła po chwili. Wiele rąk
trzymało ją za ramiona i ciągło po kamienistej drodze pod górkę. Zapach dymu
unosił się w powietrzu i mieszał z zapachem potu. Wokoło kłębili się ludzie i
co chwile rzucali w jej stronę przezwiska i kamienie. Miała niejasne wrażenie,
że się unosi, coraz wyżej i wyżej. Pomyślała, że idzie do nieba ale wtem
poczuła rwący ból w nadgarstkach i zrozumiała, że wisi przywiązana do pala, a
pod nią tli się ogień.
- O Boże – szepnęła – To nie może
być prawda... ja śnie, to najgorszy z koszmarów jakie miałam…
Claudia jednak nie spała. Była tu
naprawdę, w tym samym miejscu co wczoraj, jednak o innym czasie i w innym
wcieleniu. Przeżywała życie Claudii Palladin, dotkniętej z Ludzi Lodu, córki
Gabrielli i Kaleba Palladinów.
Scena jaka się rozgrywała na
wzgórzu była przerażająca. Oto pośrodku szczytu pali się stos, na którym ma
spłonąć potężna czarownica. Ludzie byli podnieceni i z nienawiścią czekali aż
nogi młodziutkiej, sponiewieranej dziewczyny się zapalą. Nad ich głowami
zebrały się gęste burzowe chmury i zaczął padać deszcz. Nikogo to nie
zainteresowało dopóki kropelki nie przerodziły się w ulewę i palenisko zaczęło
przygasać. Wśród mieszkańców rozległ się szmer. Chłopi z przodu dokładali
suchych gałęzi ale nic to nie pomogło. Ogień wygasł.
Claudia poczuła krople deszczu na
twarzy i przyjęła to jak lek na rany. Nie była w stanie myśleć, a co dopiero
otworzyć oczu, więc nie widziała jak ludzie niespokojnie rozglądają się wokoło.
Usłyszała natomiast ciche jęki, a chwile potem krzyki i pośpieszne kroki wielu
stóp. Mieszkańcy niewątpliwie uciekali, a Claudia nie wiedziała czy ma się bać
czy mieć nadzieję.
Na przeciwległym wzgórzu coś się
pojawiło, widzieli to wszyscy wyraźnie. Wraz z największym deszczem po zboczu
wszedł nieokreślony cień, dopiero gdy stanął bokiem zorientowali się, że to
jeździec na koniu. Stał i przyglądał się zajściu a wokół niego narastało jakieś
napięcie, jakby skumulowana energia. Mieszkańcy byli niemal pewni, że ta
energia kieruje się wprost na nich. Stali sparaliżowani, oniemieli a po chwili
poczuli ją. Wezbrała w każdym z nich i wypełniła panicznym lękiem i chęcią
ucieczki. Zew był tak mocny, że mieszkańcy zaczęli biec na oślep, tratując
siebie nawzajem i krzycząc w niebo głosy. Po chwili na miejscu niedoszłej
egzekucji była tylko skazana i tajemniczy przybysz.
Claudia poczuła czyjeś ręce
chwytające ją mocno za talie. Jęknęła, bo ból przeszył jej ciało jak rozgrzana
błyskawica, po czym straciła przytomność . Jeździec podniósł ją do góry i uwolnił nadgarstki a Claudia bezwładnie
osunęła mu się na ramiona. Dosiadł swojego czarnego jak heban ogiera i powoli
ruszył w stronę niedostępnych, Skandynawskich gór.
Pokaleczona dziewczyna odzyskała na
moment przytomność. Nie mogła uwierzyć, że jeszcze żyje, zrozumiała także, że ten mężczyzna
uratował jej życie. Starała się stłumić niewypowiedziane szczęście, gdyż zbyt
gwałtowne uczucia mogły na powrót odebrać jej przytomność. Siedziała przed
przybyszem i opierała się o jego szeroki tors. Zadarła lekko głowę aby
przyjrzeć się wybawcy ale on prawie natychmiast przytrzymał jej czoło
- Odpoczywaj Claudio, nic Ci już
nie grozi, ale czeka cię długa wyprawa do Doliny. Tam ci wyjaśnią na czym
polegać będzie twoje zadanie.
„Moje zadanie? O czym on do licha
mówi?” Zastanawiała się Claudia, zapominając, że przecież nigdy nie
przeklinała. Zaraz jednak jej myśli zaprzątnęło co innego. Przez ułamek sekundy
kiedy spojrzała na jeźdźca widziała mocny, ale piękny podbródek i niezwykle
zmysłowe usta wystające spod czarnego kaptura. Zobaczyła także długi kosmyk
czarnych, włosów i wiedziała już, że jest bezpieczna bo jest z nią Tamlin, jej
demon ze snów.
Przez całą drogę Claudia na przemian
spała i traciła przytomność. Niebo już dawno rozświetlił księżyc, a temperatura
gwałtownie spadła. Mimo to, kiedy dziewczyna się nareszcie ocknęła było jej
wyjątkowo ciepło a ciało już tak nie bolało. Okazało się, że leży na ziemi w
jakieś jaskini, przykryta kocem, a obok pali się małe ognisko. Czuła, że na
rękach, nogach i wokół tułowia ma opatrunki, prymitywne, ale uśmierzające ból.
Przez płomień dostrzegła wielką, ciemną sylwetkę, kucającą i czyszczącą ogromny
miecz. Chciała się podnieść ale powstrzymała ją szorstka, ciepła dłoń.
- Nie wstawaj, bo rany się
pootwierają. Podać Ci coś? Zapytał Tamlin.
- Pić… Wyszeptała i chwile potem
przystawił naczynie z wodą do jej ust.
Przez moment poczuła jego dłoń na swoim policzku i zadrżała. Demon jednak
szybko się odsunął i przysiadł po drugiej stronie ognia, znowu chwytając swoją
imponującą broń. Zaczął mówić, a jego głos był dudniący, jakby pochodził z dna
studni.
- Posłuchaj…wiem, że nie masz
pojęcia co tutaj robisz, musisz jednak zdawać sobie sprawę z tego, że
sprowadziło cię tutaj twoje przeznaczenie.
Dziewczyna mimo zakazu leciutko się
podciągnęła. „Co on wygaduje? Niech mnie lepiej uszczypnie tak, żebym się
obudziła”, ale na głos odpowiedziała.
- Mylisz mnie z kimś, to jest
wielkie nieporozumienie.
- O nie, wiem kim jesteś Claudio
Blanckeri . Jesteś tu ponieważ widziałem przyszłość. Claudia Palladin, mimo że
była obciążona, była także wybrana. Tylko ona mogła pokonać Tengela Złego, była
jednak tak zła i zdominowana przez niego, że się poddała nie dowiedziawszy się
nigdy jakie moce w niej drzemią. Nie wypełniając swego zadania sprawiła, że
Ludzie Lodu przestali niemal istnieć. Kiedy dane mi było zobaczyć ten upadek
postanowiłem wybrać się w przyszłość, odnaleźć najbardziej dobre i odważne z
wcieleń Claudii i sprowadzić je tutaj. Długo szukałem, aż w końcu trafiłem na
dziewczynę z xx wieku, mieszkającą we Florencji. To byłaś ty…Pokierowałem tak
biegiem wydarzeń, że musiałaś pojechać tu, do Norwegii, do swojej dalekiej
rodziny, ponieważ jedynie w ich domu mogłaś się odrodzić jako swoje poprzednie
wcielenie. W domu gdzie kiedyś mieszkali Paladinowie ze swoją opętaną córką.
Claudia przeszedł dreszcz po
plecach. Czuła, że wszystko nagle zaczyna mieć sens. Jej dziwaczne sny,
widzenia, niekontrolowane wspomnienia, to wszystko wskazywało na to, że powinna
dać wiarę słowom demona.
- Ale co to zmieni, jeśli to ja
zamiast…tamtej Claudii, podołam się zadania?
Tamlin wstał i podszedł do niej, a
ogień zakołysał się na jego pelerynie i podświetlił demoniczną ale niezwykle
pociągającą twarz.
- Jesteś teraz dotkniętą złym
dziedzictwem potomkinią Ludzi Lodu, masz w sobie ukryte siły, mogące zniszczyć
naszego największego wroga, ponieważ jesteś także wybrana. Jednak twoja dobroć
pomieszała się ze złem i nie jesteś już tak podatna na moc Tengela Złego.
Jesteś niczym hybryda stworzona z dwóch przeciwstawnych wcieleń. Walka, która
się stoczy, nie jest już z góry przesądzona.
Claudia słuchała go uważnie ale
myślami była gdzie indziej…czarny ogród.
- miałam o tobie sny…wciąż śniła mi
się altana i…
-Ach to- demon sprawiał wrażenie
zakłopotanego- mogłem Cię poznać tylko poprzez sny, jestem Demonem Nocy. Wiem,
że były trochę…erotyczne, wybacz, nie wracajmy do tego.
Claudia była zawiedziona takim
obrotem sprawy, sądziła, że ona i demon byli sobie bliscy, ale widocznie było
tak tylko w snach. Chociaż, czy on przypadkiem nie próbuje się przed czymś
powstrzymywać?
Tamlin istotnie się powstrzymywał.
Wrócił na swoje miejsce i chwycił miecz, który błyszczał od ciągłego
polerowania. „Moja zatracona dusza ciągnie do tej dziewczyny jak magnez. Ile by
dał za jedną chwile jak ze snu, ale to nie możliwe. Teraz jest prawdziwa, nie
mogę zapominać, że ktoś inny jest jej przeznaczony. Ktoś kto stanie u jej boku
w walce i do którego będzie musiała mieć bezgraniczne zaufanie. Któż to ma być
jak nie ten inteligentny Tarjei? Wiem, że ich miłość będzie główną bronią
przeciwko Tengelowi Złemu. Dzisiaj się
spotkają a Claudia się w nim zakocha od pierwszego wejrzenia. Takie jest
przeznaczenie”
Tamlin jednak zapomniał o bardzo
ważnej rzeczy, że ta Claudia, która leży obok niego nie jest Claudią Palladyn.
Jej myśli, uczucia i priorytety są całkiem inne, a bieg wydarzeń nie będzie
oczywisty. Claudia zaskoczy wszystkich.
Kolejny konkurs z pierwszym miejscem, to konkurs na sobowtóra postaci z Sagi o Ludziach Lodu. Trochę charakteryzacji, fartu i wyszło mi takie zdjęcie (sobowtór Tovy):
Konkurs poetycki: wiersz o losach Sol umieściłam tutaj
Ponoć socjum.pl już wcale nie będzie działać. trochę żal bo mogli dać czas na to, aby wszystko po kopiować. Albo dać informacje na facebooku.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, szkoda tych wszystkich postów, które tam umieściliśmy. Ale z tym socjum to nic pewnego, poprzednio nie działał chyba z miesiąc, a potem normalnie dało się wejść...zobaczymy
OdpowiedzUsuńFantastyczny ten tekst! Mogłabyś napisać ciąg dalszy? To naprawdę mnie wciągnęło. :)
OdpowiedzUsuńDzięki;) Gdyby tylko czas był z gumy pewnie bym pisała książkę:) A do tego rysowałabym komiks, drzewo genealogiczne, postacie, robiłabym kolczyki i decoupage:)hehe no ale niestety nie mam na to czasu. Cieszw się że ci się opowiadanie spodobało:)
Usuń