niedziela, 26 marca 2017

Fanfiction, część druga - Rozdział 10/ ostatni

 Zobacz poprzednie rozdziały

R O Z D Z I A Ł   10

" Zakończenie misji"


  Liv tej nocy miała niespokojne sny. Zmagała się z pożarem, który opanował całe Grastensholm i odcinał wszelkie drogi wyjścia. Ludzie krzyczeli i płakali, a ona biegała od drzwi do drzwi szukając wszystkich członków rodziny, czując okropny dreszcz na myśl, że mogłaby kogoś stracić. Dym dusił ją w płuca i ograniczał oddychanie do minimum, z oczu płynęły łzy, nie tylko z rozpaczy, ale też z gryzących oparów. Gdzieś wśród strasznego harmideru słyszała odległe wołanie o pomoc. Z początku nie mogła rozpoznać głosu, był zbyt cichy, daleki, jakby dochodził spoza budynku. Przecież to było nie możliwe, wszyscy utknęli w środku...a jednak  rozpaczliwe wołanie dochodziło jakby zza murów.
- Pomocy! Na pomoc!
Liv coraz wyraźniej słyszała słowa i rozpoznała cieniutki, piskliwy głosik Villemo. Rzuciła się zduszona dymem do miejsca, gdzie powinno być okno, ale ogień odciął jej drogę.
- Villemo, gdzie jesteś! - Krzyczała zrozpaczona, a wołanie o pomoc było coraz donośniejsze. Liv upadła na podłogę nie mogąc już dłużej oddychać. Villemo...



  Obudziła się z twarzą wciśniętą w poduszkę mokrą od łez. Usiadła na łóżku i westchnęła przeciągle dziękując Bogu, że to był tylko sen. Nagle serce niemal wyskoczyło jej z piersi, kiedy usłyszała wołanie Villemo:
- Pomocy!!!!!
Przez sekundę pomyślała, że to duch, albo echo snu, które wciąż słyszy w głowie. Kiedy wołanie się powtórzyło podeszła do okna i nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Przez pole biegła Villemo, cała przemoczona, ledwo stawiając kroki i kołysząc się to na lewo, to na prawo. Liv wybiegła z pokoju i prawie zderzyła się z Irją i Taraldem, których wołanie też obudziło:
- Villemo jest na zewnątrz, coś się stało! - Wykrzyknęła zrozpaczona, kiedy zbiegali w trójkę po schodach. Na samym dole spotkali resztę mieszkańców, wszyscy w pośpiechu ubierali płaszcze i szale, to, co akurat znaleźli pod ręką.
Gabriella pierwsza opuściła Grastensholm wybiegając na bosaka, w samej koszuli nocnej, nie zważając na to, że na dworze jest minusowa temperatura. Nikt nie był w stanie jej dogonić, w ciągu minuta dopadła Villemo, która upadła jej w ramiona wykończona:
- Mamo...Hanna potrzebuje pomocy...szybko.
Gabriela podniosła dziewczynkę z wielkim trudem, wszak sama ważyła niewiele.
- O czym ty mówisz kochanie?
Dobiegł do nich Kaleb, zrzucając po drodze swoje buty. Wziął córkę z rąk Gabrielli, okrył ją płaszczem i podał swoje buty.
- Ubierz to ty szalona kobieto! Mattiasie jedź po Wójta, wyczuwam tu większe kłopoty, niech przyjedzie do Grastensholm. Villemo - zwrócił się czule do córeczki, która spoczęła w jego ramionach - Wracamy do domu, spróbuj mi po drodze opowiedzieć krótko co się stało.
Dziewczynka odetchnęła aby na chwilę zebrać myśli postanowiając być do końca bardzo dzielną i odpowiedzialną. Czuła się jak mała bohaterka i schlebiało jej, że jest w centrum uwagi...mimo, że mogła to przypłacić życiem, cała Villemo!
- Hanna poszła w nocy do lasu, więc poszłam za nią, wiem nie powinnam, przepraszam, znalazłyśmy skarb, ale przyszło takich dwóch co zabili tego chłopca z rzeki i oni chcieli nas chyba zabić. Uciekłam do lasu, ale jeden mnie gonił, więc przeszłam nad Głębią i udało mi się uciec, ale Hanna tam została i jest w niebezpieczeństwie!
Ostatnie zdanie powiedziała szlochając w momencie, kiedy dochodzili do Grastensholm.
- Dobry Boże - Jęknęła Irja, która biegła krok w krok za Kalebem.

   W domu natychmiast zajęto się Villemo, którą otulono kocami i posadzono przy kominku aby się ogrzała. Kaleb wziął nóż i oznajmił, że rusza do lasu, a kiedy Mattias przyjdzie z Wójtem mają tam dojść. Hilda nie była przekonana co do tego pomysłu:
- Skąd Mattias i Wójt będą wiedzieć gdzie się udać? Tak samo ty Kalebie? Wiesz, gdzie jest to miejsce, do którego chodziła Hanna?
Kaleb musiał się z nią zgodzić.
- Racja, nie wiem dokładnie gdzie to jest, w dodatku jest bardzo ciemno, na pewno zabłądzimy.
Villemo wstała stanowczo i oznajmiła poważnym, pewnym głosem:
- Zaprowadzę was!
- Nie pozwolę ci na to - Jęknęła Gabriella, ale Kaleb podszedł do córki i chwycił ją za ramiona.
- Wiem, że jesteś zmęczona...
- Nie jestem! Zaprotestowała dziewczyna, ale Kaleb uciszył ją gestem ręki.
- Tylko ty możesz nam wskazać drogę. Musimy uratować naszą Hannę i potrzebujemy ciebie - Villemo zapłonęły oczy jak u wojowniczki.
- Wyjedziemy konno naprzeciw Mattiasowi i Wójtowi, a ty nas poprowadzisz. Tak będzie najszybciej, liczy się każda sekunda.

   Zostało postanowione. Kaleb dosiadł konia, a przed sobą posadził swoją odważną córeczkę. Wyjechali na główną drogę mając nadzieję, że Mattiasowi udało się pogonić Wójta do działania. Nie mylił się, gdyż już po kilkuset metrach zobaczyli zarys sylwetek innych koni.
Wójt o dziwo nie był w złym humorze, wręcz przeciwnie, zdawał się być pobudzony do działania
- Co się tu u licha wyprawia? - Zapytał starając się wyglądać groźnie.
Kaleb go jednak szybko zgasił.
- Proszę Wójta o bardziej przyzwoite słownictwo, bowiem jest z nami młoda dama - Villemo zaśmiała się spod szala - Opowiem wszystko po drodze, Villemo prowadź.
I tak Mattias, Wójt i Kaleb ruszyli w kierunku, który wskazała im Villemo modląc się, aby nie było za późno.


  Tymczasem Hanna dzięki Targenorowi była w tym momencie bezpieczna. Ściągnęła z płaszcza swój pas i przywiązała nim Simona do drzewa.
- Dobra, ten tu już nam nie zagraża, muszę teraz pomóc Villemo.
Dziewczyna ruszyła w stronę lasu, ale Wędrowiec w Mroku chwycił ją za rękę zatrzymując ją.
- Nie ma takiej potrzeby
Hanna się wyrwała zdenerwowana.
- Oszalałeś? Przecież stamtąd nie ma drogi ucieczki!
- Villemo nic nie jest, przeszła przez Głębię.
- Niby jak?! Przecież tam jest przepaść.
- Twoja siostra jest sprytniejsza niż ci się wydaje i zdołała przejść nad wodospadem uczepiając się lian i korzeni.
Hanna przez moment wpatrywała się w Targenora jakby oszalał, ale jego poważna mina mówiła sama za siebie.
- Co za uparta dziewczyna, przecież mogła zginąć! Poza tym skąd ty to wiesz?
Targenor uśmiechnął się czule, a w jego smutnych oczach pojawił się jakiś wesoły blask.
- Uratowała swoje życie i najprawdopodobniej twoje, cieszę się, że tak ci na niej zależy - Hanna poczerwieniała na te słowa, ale nie powiedziała nic. Targenor kontynuował.
- Widziałem ją jak schowała się przed Olafem, a kiedy on odszedł przeszła na drugą stronę.
- Bzdura, przecież byłeś cały czas tutaj.
- Przez chwilę przeniosłem się do Villemo, dokładnie wtedy, kiedy kładłaś Simona pod drzewem. Potrafię przemieszczać się nadzwyczajnie szybko.
Hanna przewróciła oczami, ale uśmiechnęła się. Cieszyła się, że ma takiego niezwykłego sojusznika.
Usiadła na przewróconym pniu i poczuła ogarniające ją zmęczenie. Zapomniała nawet o skarbie, który znalazła.
- I co teraz? Tych dwóch jest winnych śmierci Pedra, Wójt musi się o tym dowiedzieć, ale nigdy mi w to nie uwierzy, a oni się nie przyznają...co mam robić?
Targenor usiadł koło niej, a ona się zdziwiła, że wyczuwała od niego ciepło. Dziwne jak na ducha, ale jednak Wędrowiec w mroku był nad wyraz ludzki.
- Wszystko się wyjaśni, obiecaj mi tylko, że potem podziękujesz swojej siostrze. Villemo bardzo na tobie zależy i cierpi, kiedy ją ignorujesz.
Złość zagotowała się w obciążonej dziedzictwem kobiecie, ale nie była skierowana przeciwko Targenorowi, tylko samej sobie. Bardzo żałowała, że źle traktowała Villemo i obiecała sobie w duchu, że od teraz się to zmieni. Targenor nie czytał jej w myślach, ale odgadł jaka zmiana zaszła w Hannie.
- Myślę, że w tym momencie nie jestem już ci potrzebny. Zaraz przyjdą tu ludzie, więc muszę cię opuścić.
Dla Hanny zabrzmiało to dziwnie znajomo i poczuła skurcz w żołądku.
- Zobaczymy się jeszcze kiedyś?
Targenor ścisnął jej dłoń, nie ukrywając poruszenia.
- Już kiedyś mnie o to pytałaś. Odpowiedziałem wtedy, że bardzo bym tego chciał i teraz też tak odpowiem.
Hanna przełknęła ślinę i nie mogła uwierzyć w to co czuje. Z jednej strony wiedziała, że spotkała go pierwszy raz, ale równocześnie zdawało jej się, że już znała go wcześniej i że...zależy jej na nim. Jak to możliwe?
Chciała mu to powiedzieć, ale ciszę przerwał hałas ludzi zbliżających się od strony jeziora, a Targenor w tym momencie zniknął.

- Hanno! Haaaanno!
Wołała Villemo idąc szybkim krokiem obok Kaleba i Mattiasa, a za nimi niepewnie człapał Wójt przeklinając coś pod nosem.
Dziewczyny rzuciły się sobie w ramiona, ciesząc się, że każda z nich żyje i ma się dobrze.
- Wszyściuteńko opowiedziałam szanownemu panu Wójtowi i on już wie, że to nie ty jesteś winna śmierci Pedra. Dobrze, że mamy takiego rozsądnego Wójta - To mówiąc spojrzała serdecznie na mężczyznę, który jako ostatni pokonał kamienne przejście przez rzekę. Villemo dobrze wiedziała jak pochlebić władzy, oczywiście we własnym interesie.

   Wójt nie ukrywał zdumienia widząc związanego Simona. Hanna szybko wyjaśniła co się stało.
- Rzucił się na mnie, a potem nagle się odsunął i patrząc w las bredził coś o jakimś duchu z mieczem. Zemdlał nagle, chyba ze strachu, więc go przywiązałam do drzewa. Wydaje mi się, że był pod wpływem jakiś środków.
Wójt rozglądał się nerwowo.
- A pieniądze?
Hanna spojrzała groźnie na Villemo, a ta spuściła wzrok. Musiała przecież powiedzieć o tym, co znalazły. Starsza córka Kaleba pokazała spory worek przy pniu.
Wójt zajrzał do środka i cmoknął.
- Zgadza się. Wszystko się zgadza.
Hanna i Villemo popatrzyły na siebie zdziwione, a Wójt kontynuował.
- To bez wątpienia są pieniądze skradzione z Kościoła. Wszystko co zeznała młoda panienka Villemo się zgadza.
Mattias wystąpił na przód.
- Bez wątpienia Hanna i Villemo są bohaterkami.
Kaleb wypiął dumnie pierś i przytulił swoje córki wielkimi ramionami.
- Jestem z Was dumny, choć nie popieram waszej nocnej wycieczki i o tym sobie później pogadamy....ale brakuje nam jednego winnego.
Jak na zawołanie z lasu dobiegło wołanie Olafa.
- Simoooon, ta mała smarkula się utopiła, Simoooon słyszysz, gdzie jesteś?! Nie umiem wyjść z tego diabelskiego lasu!
Wójt pobiegł między drzewa, rozległo się żałosne stękanie Pedra przeplatane ostrymi zdaniami Wójta i po chwili obydwoje dołączyli do reszty grupy.
- Przepraszam, ja nic nie zrobiłem, to wszystko wymyślił Simon i Pedro, okradli Kościół, a potem Simon zabił Pedra, przysięgam.
- Dokładne okoliczności wyjaśnimy u mnie, ale możesz być pewny, że potraktuję cię łagodniej jeśli wyznasz całą prawdę i się przyznasz do wszystkiego.
- Tak, tak zrobię, przysięgam! - Wołał zauważywszy, że Villemo jest cała i zdrowa i chcąc wzbudzić w niej litość, ale w szczególności bojąc się jej ojca, który zabijał go w tym momencie wzrokiem.

  Nieprzytomnego Simona ocucono. Najpierw nie wiedział co się dzieje i co ci wszyscy ludzie tutaj robią. Potem przypomniał sobie Targenora i zaczął bredzić o wielkim człowieku-upiorze z świecącymi oczami i potężnym mieczem. Następnie wszystkiego się wyparł, chociaż jego wyjaśnienia niczego nie tłumaczyły w sposób logiczny, a kiedy jego kompan Olaf wyznał, że przyznał się do winy, Simon próbował rzucić mu się do gardła i w przepływie wściekłości wygadał się ze wszystkim.

Villemo, Hanna, Kaleb i Mattias wrócili do domu, gdzie przywitała ich cała rodzina zalewając pytaniami i łzami. Tej nocy nikt nie spał, a kiedy wyjaśniono całą sprawę posypały się gratulacje, łzy szczęścia i dumy oraz reprymendy dotyczące nocnych wędrówek poza domem.

Hanna wyściskana wróciła do swojego pokoju szczęśliwa, że wszystko dobrze się skończyło. Nikt w parafii już nie będzie podejrzewał, że miała cokolwiek wspólnego z śmiercią Pedra, w dodatku ona i Villemo zostały jednogłośnie ogłoszone bohaterkami. Nie dość, że pochwyciły sprawców morderstwa, to jeszcze udało im się odzyskać wszystkie pieniądze skradzione z skarbca kościoła.
Rozległo się pukanie do drzwi i po chwili weszła jasnowłosa Villemo.
- Nie przeszkadzam?
- Nie, siadaj - Hanna poklepała miejsce obok siebie na łóżku.
Dziewczynka uradowana wskoczyła na pościel, ale po chwili minka jej zrzedła.
- Przepraszam, że powiedziałam o tym skarbie, musiałam wyznać całą prawdę, nie mogłam inaczej.
Hanna objęła małą siostrzyczkę, a ta poddała się tej rzadkiej oznace czułości. Marzyła o tym od dawna.
- Oczywiście, że musiałaś o tym powiedzieć - Powiedziała szczerze Hanna - Dzięki tobie żyjemy moja mała wojowniczko, uratowałaś nas obie i sprawiłaś, że sprawiedliwości stało się za dość. Jesteś największą bohaterką jaką znam. Dziękuję,
Villemo połknęła łzę, która szybko spłynęła po zaróżowionym policzku.
- Więc nie jesteś na mnie zła?
Hanna spojrzała siostrze prosto w oczy.
- Nie jestem, postąpiłaś słusznie. Żadne pieniądze nie są warte naszego życia i życia naszych najbliższych.

  Hanna wiedziała, że bez pieniędzy nie jest w stanie spełnić swojego marzenia jakim jest podróż do Doliny Ludzi Lodu, ale to przestało mieć dla niej znaczenie. Dziękowała losowi, że Villemo nic się nie stało i była z niej ogromnie dumna. Cieszyła się, że wróciła do domu, do swojej rodziny cała i zdrowa i wiedziała, że już zawsze będą dla niej najważniejsi.
Zdała sobie sprawę, że gdyby nie duch Sol to zagadka śmierci Pedra nie zostałaby wyjaśniona i nadal byłaby największym podejrzanym w tej sprawie. Tylko dlaczego czarownica uważała, że Hanna zdobędzie pieniądze na podróż? Sol musiała wiedzieć, że skarb jest własnością Kościoła i nie będzie mogła go zatrzymać. Ta kwestia jednak wyjaśniła się następnego dnia, kiedy do /Grastensholm przybył Proboszcz z osobistymi gratulacjami i podziękowaniem dla sióstr Paladin. Ku ogromnemu zdziwieniu podał Hannie sporą sakiewkę brzęczącą monetami i oznajmił, że jest to nagroda za schwytanie złoczyńców, oraz procent od znaleźnego. Villemo uroczyście ogłosiła, że zrzeka się swojej części na rzecz Hanny i tak obciążona złym dziedzictwem Ludzi Lodu Hanna Paladin mogła szykować się do swojej upragnionej podróży, mającej koniec w Dolinie Ludzi Lodu.

  Hanna przeszła całkowitą przemianę, która była głównym punktem misji Targenora i Patricii. Tej nocy Patricia mogła opuścić ciało Hanny - swojego poprzedniego wcielenia, które już jej nie potrzebowało i wrócić do swoich czasów, aby prowadzić własny żywot. Dzięki temu, że weszła w ciało obciążonej złym dziedzictwem Paladinki nie tylko zmieniła życie Hanny, ale także sprawiła, że Tengel Zły nie poznał przyczyny swojej śmierci i Natanielowi udało się go zgładzić. Patricia nie miała jednak pojęcia jak dalece sięgają zmiany...ale o tym dowiemy się w następnej części tego opowiadania...

Koniec części drugiej

13 komentarzy:

  1. Kurczę! Ostatnio nie jestem na bieżąco;( kilka czesci mi ucieklo. Muszę nadrobić. Strasznie malo czasu ostatnio. Ehh..
    Przyjemnie i wciagajaco się czyta! Jak zawsze;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale cię rozumiem, mnie też czas ucieka przez palce:/ Bardzo się cieszę, że znajdujesz chwilę na mojego bloga^^

      Usuń
  2. Tutaj ja nie w temacie, ale daję znać, że byłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. aż ciepło się robi jak się czyta o tym, że wszystko się wyjaśniło i dobrze skończyło:) a źli ziomale dostali za swoje o!

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski,uwielbiam twój styl pisania, ale zastanawiałam się, czy potrafiłabyś napisać przepowiednię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy!:D
      Co dokładnie masz na myśli z tą przepowiednią?

      Usuń
    2. Piszę Funfiction do HP(czasy Huncwotów) i mam problem z napisaniem przepowiedni. Ma dotyczyć Huncwotów i jeszcze jednej dziewczyny, ich przyjaciółki, Cassandry Malfoy. Chodzi o to, że każdy ma być potomkiem jednego z założycieli Hogwartu, a Cassandra jest z urodzenia wampirem... Ech, pokręconą historię stworzyłam. Może po prostu mogłabym ci ją przesłać? Tak byłoby łatwiej :)

      Usuń

Dziękuję Wam za każdy komentarz:) Jeżeli jesteś anonimowy to proszę podpisz się imieniem lub nickiem, będzie nam łatwiej konwersować:)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...