R O Z D Z I A Ł 11
" Przeznaczenie "
Świat snu otworzył się dla Patrici wyjątkowo szybko tej nocy. Znajdowała się w lesie, który mienił się odcieniami zieleni i błękitu. Nie widziała wokół siebie żadnych zwierząt, a jednak zdawało się, że wszędzie gdzie nie spojrzy widzi delikatny ruch, jak gdyby ukrywały się w każdym zakamarku i obserwowały ją .
Szła srebrną ścieżką wzdłuż rzeki prowadzącą pomiędzy dwoma potężnymi obeliskami. Widziała kątem oka jak podążają za nią jakieś zwierzęta trzymając się w bezpiecznej odległości.
Minęła głazy i jej oczom ukazała się piękna łąka, która nagle kończyła się skalistym zboczem góry. Rzeka wzdłuż której szła wpływała w skały, zapewne drążąc korytarze wewnątrz. Po obu stronach rzeki rosły łąki pełne kwiatów i wysokiej za kostki soczystej trawy. Poczuła jej miękkość i zorientowała się, że jest boso. Rozejrzała się po okolicy nie mogąc nasycić oczu widokiem, a następnie położyła się w miejscu, gdzie słońcu udało się dosięgnąć promieniami zza skał.
Leżała z zamkniętymi oczami i zastanawiała się cóż to za dziwny sen i co by mogło się teraz stać. Może przyszedłby tu Artur, aby usiąść obok i zagrać jej na gitarze. Rozmawiali by o tym co lubią jeść, lub jakie książki najchętniej czytają. Mogłaby go nawet pocałować, gdyż we śnie wszystko było dozwolone, nie było żadnych konsekwencji.W tym momencie poczuła, że coś przysłoniło słońce i z uśmiechem otworzyła oczy gotowa zobaczyć cudowne szare oczy. To co zobaczyła było jednak czymś zupełnie innym i sprawiło, że oblał ją zimny pot. Nad nią stała ogromna postać ubrana w brązową opończę. Na głowie miała obszerny kaptur przysłaniający twarz, a z boku złowieszczo błyskał miecz. Przez jej umysł przeleciały niczym strzały z armaty dwie myśli:
" To jest mężczyzna z altanki, który śnił mi się wczoraj"
" To jego widziałam w lesie dzisiejszej nocy"
Nie miała czasu pomyśleć, że te dwa spotkania miały miejsca w zupełnie innych rzeczywistościach gdyż postać wyciągnęła do niej rękę. Dziewczyna patrzyła na silną, męską dłoń z kakofonią uczuć. Lęku, wątpliwości i ciekawości. To ostatnie wzięło górę i podała swoją, aby móc się podnieść.
Kiedy stanęli na przeciwko siebie okazało się, że jest niższa prawie o głowę i że on przetłacza ją niemal wszystkim, wzrostem, powagą i autorytetem.
Wreszcie sięgnął do kaptura i go zdjął. Patricia spodziewała się przerażającej twarzy starca, lub białej trupiej czaszki, tymczasem zobaczyła oblicze młodego mężczyzny, mniej więcej w jej wieku, o niespotykanych, jakby wschodnich rysach. Oczy jarzyły się żółtym blaskiem, otoczone ciemną oprawą przypominały dwa rozjarzone węgle w popiele. Nos, usta i brode miał bardzo męskie, wykraczające poza jego wiek, który szacowała na około 25 lat. Natomiast włosy były czarne i lśniące, spływały po opończy aż do klatki piersiowej. Jego wygląd kojarzyłby jej się z Demonem w ludzkiej skórze, gdyby nie czułość i smutek w oczach. Jeżeli jest ktoś, kto pochłonął wszystkie uczucia tego świata to jest to właśnie on.
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że patrzy na niego z otwartymi ustami. Targenor uśmiechnął się delikatnie, ale oczy pozostały poważne.
- Witaj Patrcio Petit z Ludzi Lodu. Pozwól, że się przedstawię, nazywam się Targenor, wśród ludzi mówią na mnie Wędrowiec w Mroku.
Po tych słowach ukłonił się nisko nie spuszczając z niej oczu. Czuła się skołowana takim powitaniem, które nijak miało się do jej czasów. Przypomniała sobie opowiadanie Nory o Królu Ludzi Lodu i jego misji i wiedziała, że jakimś cudem stoi właśnie przed nią. Tylko myśl, że to sen pozwoliła jej zachować spokój. Uznając to za całkiem zabawne ukłoniła się również:
- Witaj, widzę, że nie muszę się przedstawiać. Natomiast o tobie też co nieco wiem, oczywiście z opowiadań mojej gadatliwej kuzynki.
Targenor wiedział, że Patrcia nie zdaje sobie sprawy z tego co się dzieje. Trwała w przekonaniu, że to wszystko jest wynikiem jej podświadomości i że nie jest prawdziwe. Tymczasem ona nie miała nic wspólnego z tym co widziała, co była projekcja Targenora i on pociągał za sznurki. Wiedział, że zaraz zachwieje jej uczuciami, wiarą i spokojem, ale czasu było mało.
- Mam ci wiele do powiedzenia, ale zanim to zrobię, musisz poznać sprawę najistotniejszą. Co ważniejsze musisz w nią uwierzyć.
Słowa te wywołały u Patrici poczucie zagrożenia. Nagle zapragnęła się obudzić, bo instynktownie wyczuwała, że coś jest nie tak. Nie miała pojęcia co Targenor chce jej powiedzieć, ale wszystkie jej zmysły nakazywały czujność. Targenor tymczasem chwycił ją delikatnie za ramiona i spojrzał w oczy;
- Musisz być gotowa na prawdę i nie wahać się w nią wierzyć. Czuje, że zaczęłaś się bać, ale uspokój się, poradzimy sobie z tym.
Patrcia westchnęła głęboko, bo nagle zrozumiała, że dzieje się coś bardzo dziwnego i że może mieć to związek z jej misją w Grastensholm, o którym mówiła Tova przed śmiercią.
- To nie jest zwykły sen prawda? A ty nie jesteś wytworem mojej wyobraźni.
- Jestem prawdziwy, ale nie jestem zwykłym człowiekiem. Jak zapewne wiesz z opowieści zostałem zaklęty tak, że moja nieśmiertelna dusza błądzi po świecie. Spotkałem się z tobą tutaj ponieważ we śnie mamy więcej czasu. może minąć rok, a na jawie śpisz w tym czasie pięć minut.
Wędrowiec w Mroku wskazał dłonią drogę prowadzącą w stronę górskiej ściany.
- Może się przejdziemy?
Największe napięcie zaczęło powoli opadać. Patricia czuła się tak, jakby od zawsze wiedziała, że jest do czegoś stworzona i teraz nadszedł jej czas. Może dlatego czuła się tak obco w realnym świecie?
Głos Targenora był czysty i głęboki, przyjemnie się go słuchało. Opowiedział Patrici o Hannie Paladin i o tym jak ostatni dzień w jej życiu sprawił, że niemal trzy stulecia później Ludzie Lodu przegrali walkę z Tengelem Złym. Zdradził też swój plan, jak do tego nie dopuścić.
- Jest sposób, abyśmy przenieśli się do tamtego fatalnego dnia i nie dopuścili do tego, aby Hanna zdradziła Tengelowi Złemu swój sen. Trudność polega na tym, że nie wejdziesz w ciało Hanny jako bierny obserwator. Musisz się nią stać, połączyć się z jej osobowością, tak abyś miała świadomość i mogła kierować nią. Hanna była bardzo mocno dotknięta złym dziedzictwem i nigdy by nie posłuchała mojej woli. Ona nie rozumiała zagrożenia, w dodatku była nie przewidywalna. Mogłaby zrobić coś głupiego i pogorszyć sprawę. To musisz być ty, w jej ciele.
Patrici przebiegły po plecach ciarki. Jak on to sobie wyobraża, że ona nagle znajdzie się w XVII wieku w ciele kogoś innego i będzie żyła życiem tej osoby? To brzmi absurdalnie...
- Musisz otworzyć umysł Patricio, wyzbyć się wątpliwości. Nie obawiaj się, to potrwa tylko ten jeden dzień, potem powrócisz do swoich czasów.
Patricia spojrzała na niego podejrzliwie;
- Jesteś tego pewien? A co jeśli już na zawsze pozostanę w jej ciele?
Targenor zatrzymał się i oznajmił stanowczo.
- Nie pozwolę na to. Nie ryzykowałbym twojego życia gdybym nie był pewny.
- Przecież Hanna może zdradzić Tengelowi złemu swój sen kiedy indziej. Mówiłeś, że on przekazywał jej swoje myśli.
Byli już pod skałą, gdzie ścieżka się nagle urywała. Pati drgnęła, kiedy głazy się rozsunęły i ukazała się jaskinia.
- Zapraszam - Powiedział Targenor i puścił dziewczynę przodem.
Weszli do skąpanego w półmroku tunelu i szli wzdłuż pięknych formacji skalnych. Obok nich leniwie płynęła rzeka, wzdłuż której wcześniej szła Patricia.
Targenor podjął przerwany wątek;
- Przejdę do tego świata razem z tobą i odrodzę się w swoim ciele tamtego dnia. Utworzę barierę pomiędzy twoim umysłem i Tengela Złego, więc nie będzie mógł się z tobą komunikować.
- A co po tym jak już wrócę?
- Bariera będzie działać cały czas. Hanna nie będzie nękana przez Tengela Złego.
Patrici nadal coś nie pasowało.
- Przecież mógłbyś to zrobić bez mojej pomocy. Po prostu przenieść się i zablokować kontakt Tengela z Hanną, do czego ja jestem potrzebna?
Zobaczyli zbliżające się światło zwiastujące wyjście z jaskini. Patricia była zbyt przejęta planami Targenora, aby zastanawiać się co jest po drugiej stronie góry.
Wędrowiec w Mroku musiał w tym momencie wyłożyć wszystkie karty na stół;
- W rodzie Ludzi Lodu rodzą się dotknięci i wybrani. Ci pierwsi mają duże predyspozycyjne do czynienia zła. Swoją magiczną moc często trwonią by siać zniszczenie. Równie często chcą służyć Tengelowi prędzej czy później.
- Tak jak może to zrobić Hanna?
- Tak. Na szczęście rodzą się także wybrani. Są to osoby obdarzone mocą, którą jednak wykorzystują w słusznej sprawie i walczą ze złem. Odznaczają się wielką wrażliwością, często zbyt mocno kochają...
Patricia spojrzała na Targenora gdyż nagle przestał mówić. Miała wrażenie, że nie chcący nawiązał do czegoś osobistego. Zdziwiła się jakie ma dostojne, ale smutne oblicze. Czekała cierpliwie aż będzie mówić dalej.
- Szukałem po świecie kogoś wybranego z Ludzi Lodu będącego równocześnie reinkarnacją Hanny po to, aby połączyć ze sobą te dwa byty, tak aby jeden mógł wpłynąć na drugi. Wreszcie odnalazłem taką osobę i jesteś nią ty.
Patricia zatrzymała się nagle zaskoczona. Na pewno musiała źle zrozumieć...
- Jak to ja? Nie jestem wybrana.
Targenor uśmiechnął się tym razem szczerzej, aż w jego oczach zobaczyła blask.
- Patricio, kiedy pierwszy raz cie ujrzałem miałaś dziesięć lat i błyszczałaś błękitnym światłem podobnie jak Nataniel, największy wybrany wśród Ludzi Lodu. Posiadasz dar widzenia przyszłości poprzez sny. Z reszta Hanna miała tę sama zdolność tylko ona była twoim przeciwległym biegunem. Jesteś wrażliwa na otoczenie, wyczuwasz świat duchów. Co prawda od śmierci rodziców twój blask nieco przygasł i nie rozwinęłaś swoich umiejętności, ale one wciąż w tobie są.
Wszystko nagle zaczęło wydawać się oczywiste i klarowne. Patrycia zrozumiała do czego została stworzona, jaki był jej cel w życiu, co jest jej przeznaczeniem.
- Więc moją misja nie jest powstrzymanie Tengela Złego - Pewnie stwierdziła Patricia - moim zadaniem jest sprawienie by Hanna przeszła na stronę dobra, aby się zmieniła, wyrzekła Tengela Złego.
Targenor skinął głową zadowolony. Nareszcie miał pewność, że Patricia wierzy w siebie i w to jakie jest jej przeznaczenie.
Oślepił ich blask słońca, kiedy wyszli z jaskini na powierzchnię. Przed nimi rozciągał się widok na rozległą równinę. Po oby jej stronach ciągnęły się po horyzont górskie pasma, ale ich końca nie było widać. Słońce świeciło na bezchmurnym niebie, po którym dwa orły zataczały szerokie okręgi rzucając cień na łany zboża i traw. U podnóży gór roztaczało się pasmo lasów mieszanych. Gdzieś zza horyzontu wpływała na równinę rzeka tworząc w jej środku małe oczko wodne a następnie wpływała do jaskini, którą przyszli. Patricia nie mogła oderwać wzroku od tego pięknego krajobrazu;
Widząc to twarz Targenora rozjaśnił drugi tego spotkania uśmiech.
- Podoba ci się? - Zapytał, chociaż widząc minę dziewczyny znał dobrze odpowiedź
- To najpiękniejsze miejsce jakie w życiu dane mi było zobaczyć. Gdzie jesteśmy?
- W Dolinie Ludzi Lodu
Dziewczyna zdziwiła się bo z opowiadać wynikało, że Dolina jest otoczona ze wszystkich stron górami, a ta tutaj ciągnęła się, aż po horyzont. To spostrzeżenie rozbawiło Targenora;
- Nie zapominaj, że to nie jest prawdziwe. To moja własna wizja Doliny, chciałbym żeby właśnie tak wyglądała, otwarta na świat, bez barier, bez izolacji. Ludzie powinni czuć się tu bezpieczni, nie uwięzieni...
Dziewczyna zaczęła powoli schodzić w dół zbocza, dopiero teraz zauważyła, że gdzieniegdzie stoją niewielkie chaty.
- W takim razie gdzie są ludzie? Nie wziąłeś ich pod uwagę tworząc to miejsce?
Targenor ponownie posmutniał i popadł w zadumę. Tyle stuleci spędził w samotności, że ludzie przestali być dla niego częścią świata. Ruszył w dół za Patricią mówiąc;
- Istnieje pośród ludzi jako duch, nie tworzę z nimi społeczności. Bardzo rzadko rozmawiam z żyjącymi, głównie zawsze byli to Ludzie Lodu i to też niezbyt często.
- Mówisz tak jakbyś prowadził pogawędki ze zmarłymi - Odparła Patricia i od razu zrozumiała, że właśnie tak musi być - Przepraszam, zapewne nawet nie jestem w stanie zrozumieć twojej samotności.
Wędrowiec w Mroku nie chciał rozmawiać na temat swojej udręki. Być wśród ludzi tyle czasu, ale nie móc utworzyć z nikim więzi było jak samoudręczenie. Chciał rozwiać ponury nastrój więc wyciągnął rękę ku niebu i nagle wielki cień zawisł nad ich głowami. Jeden z orłów szybujących dookoła doliny zleciał w dół i usiadł na przedramieniu Targenora. Łypał dużym, czarnym okiem to na niego, to na Patrycję. Ona bez lęku pogłaskała miękkie pióra ptaka.
- Czy mogę też coś pokazać?
Targenor był zaciekawiony.
- Oczywiście, mogłaś to robić cały czas.
Patricia uśmiechnęła się i zwróciła twarzą do odległego horyzontu. W tym momencie na tle jasnego nieba zarysowały się jakieś maleńkie sylwetki. Im bardziej się zbliżały tym lepiej było widać jak szybko się przemieszczają. Targenor uśmiechnął się, kiedy zrozumiał co to jest. Pędziło w dolinę stado dzikich koni o pięknym, różnorodnym umaszczeniu. Tętent ich kopyt niósł się po zboczach gór i wzbijał w niebo stado ptaków. Widział też jak Patricia patrzy na nie z tęsknotą i miłością, a oczy zachodzą łzami. Wytarła je szybko i powiedziała cicho;
- Kocham konie. Mogłabym patrzeć na nie godzinami. Są tak liryczne i piękne, że zapierają dech w piersiach.
- Dlatego płaczesz?
- Nie, chociaż widok faktycznie wzrusza. Przypomniała mi się moja matka, ona też kochała konie. To była nasza wspólna pasja.
Stado zatoczyło niedaleko nich koło i zatrzymało się na ukwieconej łące. Usiedli na trawie i przyglądali się pasącym zwierzętom.
Targenor czuł się bardzo dobrze w towarzystwie Patrioci, ale nie mógł zapominać po co tak na prawdę się spotkali. Będąc we śnie mieli bardzo wiele czasu, ale ten też się kiedyś kończył. Niechętnie wstał, a Patricia za nim.
- Już czas.
Smutne. Przejęłam się bardzo losem Wędrowca, wydaje się być tak bardzo przepełniony smutkiem. Gdyby coś miało być miedzy nim a Pati, przyniosłoby to wiele rozczarowań. W końcu dzieli ich tak wiele, są jakby z różnych światów.
OdpowiedzUsuńWybacz, że dopiero teraz, ale ostatnio jestem zakręcona jak słoik. :)
W dodatku naoglądałam się dramatów i jestem w lekkim stanie przewrażliwienia, dlatego trochę zbyt emocjonalnie podeszłam do ich pierwszego, jawnego spotkania.
Bardzo ciekawi mnie jak to będzie wyglądało w ciele Hanny. Bo on też tam ma być.
Dlatego nie lubię oglądać dramatów, bo potem przeżywam to jeszcze kilka dni:/
UsuńSuper, że znajdujesz czas na moje wypociny:)
Za bardzo się wciągnęłam w to opowiadanie, by nie znaleźć nie nie czasu. :D
Usuń