poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Fanfiction - Rozdział 13

  Zobacz poprzednie rozdziały


 R O Z D Z I A Ł  13

"Pierwszy Krok"



   Nagle się obudziła. Leżała odkryta na łóżku i instynktownie czuła, że jest po prostu u siebie w pokoju w Grastensholm. Było bardzo wcześnie rano, więc wszystko było skąpane w rozrzedzonym mroku, który nie dawał już rady przysłonić konturów mebli. Nie podnosząc głowy poruszała oczami bojąc się co zobaczy. Rozróżniła dużą, szeroką szafę, stolik z krzesłem, oraz okno. Nagle zrozumiała, że nie pamięta czy zasłony były takie same jak wczoraj, a krzesło stało w tym samym miejscu. Poczuła skurcz w żołądku. Stolik znajdował się po innej stronie i nie było na nim kwiatów. Serce zaczęło bić mocniej, kiedy zauważyła, że na ścianach nie widać tapety, a w pokoju czuć zapach stęchlizny i kurzu. Coś było nie tak.



    Bała się ruszyć. Nie chciała się przekonywać, czy jest nadal sobą, czy może jej dusza jest już zamknięta w ciele kogoś innego. Jeszcze chwile temu była przekonana, że oto spełnia swoje życiowe zadanie, a teraz pragnęła by to wszystko było tylko zwykłem snem. Najgorszy był fakt, że czuła podskórnie, że oto się stało to, o czym mówił Targenor. Leży w nie swoim łóżku, nie w swoim pokoju i nie swoim ciele. Zanim wstała próbowała wczuć się w swoje członki, ale nie zarejestrowała różnicy. Nogi, ręce, całe ciało odczuwała tak samo. Włosy! Po włosach na pewno pozna. Spojrzała na kosmyk leżący na jej piersi. Był długi, prosty i czarny, tak jak jej własny. Czyżby faktycznie to wszystko było jej wymysłem? Wzrok zdążył już przywyknąć do półmroku i Patrycia widziała teraz pokój znacznie wyraźniej. Nie był taki jak go zostawiła wczoraj przed spaniem. Ściany były gołe, pozbawione wzorzystej tapety, a okno przysłaniała ciężka, bordowa zasłona, którą Patricia widziała pierwszy raz na oczy. Nie wytrzymała napięcia i usiadła na łóżku, a wokół niej uniósł się nie znany zapach.
Czuła się zrezygnowana i bezradna. Pokój wywoływał u niej uczucie klaustrofobii, zamknięcia, jak gdyby znajdowała się w celi, chociaż z drugiej strony czuła, że to tu może czuć się bezpiecznie. Dziwiła się tym odczuciom, ich pochodzeniu i bezpodstawności. Uczucie zamieniło się w podekscytowanie. Jej myśli zaczęły stanowić jakiś dziwny chaos, mieszankę pesymizmu z optymizmem, strachu przed kolejnym dniem z ciekawością co on przyniesie. Dziewczyna spuściła nogi z łóżka. Patrzyła na lustro, które majaczyło z boku gładką taflą odbijającą szarą ścianę na przeciwko. Mogłaby podejść i raz na zawsze się przekonać kim jest, mieć dowód na to, że jej misja właśnie się zaczęła. Przełknęła ślinę i nie spuszczała wzroku z lustra. Położyła stopy na zimnej, nagiej podłodze, na której jeszcze wczoraj leżał miękki dywan. Na sztywnych nogach stanęła na przeciwko zwierciadła. Przez krótką chwilę sądziła, że widzi w nim po prostu siebie. W mroku odnalazła czarne, długie włosy, szczupłe ciało i swoje rysy twarzy. Podeszła bliżej mrużąc oczy i po kilku chwilach poczuła, że jej kolana się uginają, a ona siada na podłogę nie odrywając wzroku od swojego odbicia.

Wyglądała strasznie. Włosy miała nadal długie i czarne, ale skołtunione i pozbawione blasku. Twarz miała ostrzejsze rysy, w których tkwiły obgryzione usta. Jej ciało przypominało szkielet, z obojczykami jak wieszak i kończynami jak patyki. Wyglądała jakby nie jadła przez tydzień, do tego ta szara jak kamień skóra. Jednak to nie było najgorsze. Patrzyły na nią zapadnięte oczy, koloru siarki, pozbawione blasku, ale złowrogie. Przypominały oczy Targenora, ale jego wzrok wyrażał troskę i dobro, natomiast oczy patrzące z lustra wywoływało ciarki na plecach.
- Wyglądam jak upiór - Podsumowała na głos Patricia i odwróciła się plecami do swojego szpetnego odbicia. Usiadła na podłodze, podkuliła nogi i chwyciła się za głowę. Czuła się dziwnie. Wiedziała, że może się tego spodziewać, bo Hanna była obciążona złym dziedzictwem, a ich wygląd zwykle budził grozę, ale TO było tak straszne, że zaczęła żałować. Mogła zostać w domu, spędzać udane wakacje poznając nowych ludzi, rozmawiać z nimi i być może zakochać się w kimś wyjątkowym. Na przykład Arturze...nie zdążyła z nim nawet porozmawiać, wymienili przecież tylko kilka zdań!
Czuła jak rośnie w niej gniew, rezygnacja i frustracja. Była jak ofiara, którą wykorzystano i pozbawiono wszelkich praw, która nie ma prawa głosu, bo jest tylko brzydkim, nic nie wartym robakiem tej ziemi!
Patricia nagle drgnęła. Oblał ją zimny pot, kiedy zrozumiała, że siedzi na ziemi  i obgryza paznokcie aż do krwi. Krzyknęła. Zerwała się na równe nogi i z przerażeniem patrzyła na swoje dłonie, po których spływała krew.
Co się ze mną dzieje? Jak mogłam zrobić coś takiego? Skąd we mnie takie straszne, samolubne myśli?
Nagle ją olśniło. To nie były jej odczucia, tylko Hanny. Targenor ostrzegał, że ich osobowości będą się przenikać i mieć na siebie wpływ. Tylko od Patrici zależy, która z nich przejmie kontrolę. Musi się wziąć w garść i zdominować Hannę inaczej misja się nie powiedzie i nie wiadomo jak się skończy jej podróż...może samobójstwem?
Patricia wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze. starając się stłumić ból pulsujący w palcach i oczyścić umysł. Podeszła do lustra i jeszcze raz spojrzała na swoje odbicie. Nie napawało jej już odrazą, tylko współczuciem. Do oczy napłynęły jej łzy, gdyż stała przed nią zaniedbana, wychudzona młoda kobieta o spojrzeniu proszącym o pomoc. Po swoim wyglądzie od razu zrozumiała kilka ważnych problemów dręczących Hanny. Bezsenność, jadłowstręt i rezygnacja z życia. O ile można było zaradzić dwóm pierwszym kwestią, to ta ostatnia była skomplikowana i wymagała dłuższej ingerencji i zaangażowania. Mimo to chciała spróbować. Wiedziała, że nie spocznie póki Hanna nie odzyska woli życia i nie stanie się częścią społeczeństwa. Uśmiechnęła się, że jej myśli powróciły na dobrze jej znane tory, bez tego samo-destrukcyjnego narzekania. Odbicie w lutrze też się uśmiechnęło i był to zaiste wyjątkowy widok.

   Nareszcie uspokojona zaczęła się rozglądać po pokoju. Było to nie wątpliwie to samo pomieszczenie, w którym spała już od kilku dni, tylko trzy wieki wcześniej. Wszystko było dosyć ponure i zapuszczone, widać, że nikt tu nie sprzątał od bardzo dawna. W powietrzu czuć było kurz i stęchliznę, więc Patricia podeszła do okna i otworzyła je na oścież, aby trochę przewietrzyć. Wdychała rześką woń poranka i dziwiła się, że w tych czasach zupełnie inaczej wszystko pachnie.
Nagle ktoś zapukał do drzwi i ten dźwięk wywołał w Patrici uczucie gniewu. Znowu ktoś jej musi przeszkadzać, nigdy nie dadzą jej spokoju. Dziewczyna zamknęła oczy i starała się stłumić w sobie ponure myśli. Podeszła na sztywnych nogach do drzwi i nacisnęła na klamkę. Nie otworzyły się, gdyż były zamknięte na klucz. Na szczęście tkwił on w zamku, więc szybko go przekręciła. Otworzyła drzwi na oścież, a za nimi stała młoda, zlękniona kobieta z tacą w drżących rękach. Stały przez chwilę nic nie mówiąc. Pokojówka bała się odezwać i pragnęła jak najszybciej odejść, a Pati zwalczała w sobie chęć wyrwania tacy i zatrzaśnięcia drzwiami przed nosem młodej dziewczyny. Służąca miała cały czas spuszczoną głowę i patrzyła na swoje pantofle, modląc się by Hanna miała dziś lepszy humor niż ostatnio, kiedy rzuciła jej tacą prosto w twarz. Gdyby jednak podniosła wzrok ujrzałaby coś, czego nigdy wcześniej nikt nie widział - uśmiech Hanny
- To dla mnie?- zapytała Patricia.
- Tak panienko Hanno. Panienki ulubione śniadanie - Odpowiedziała pokojówka nadal nie podnosząc głowy.
Patricia sięgnęła po naczynie smakowicie pachnące jajkami i świeżym chlebem.
- Wygląda wspaniale, dziękuje.
W tym momencie pokojówka zrobiła oczy okrągłe jak spodki i z szeroko otwartymi ustami powoli uniosła głowę. Patrzyła na Patricię jakby zobaczyła ducha i wyglądała przy tym całkiem niemądrze. Patricia domyśliła się, że musiała wywołać sensację swoim zachowaniem, a przecież nic szczególnego nie zrobiła. Pokojówka szepnęła - smacznego - i wciąż nie mrugając, sztywna jak słup soli poszła w stronę schodów, więc Pati zamknęła drzwi i położyła tacę na stoliku. Usłyszała nagle donośne wołanie pokojówki;
- Pani Baronowo! Pani Baronowo! Muszę Wam coś powiedzieć! Gdzie jest pani Baronowa?
Wołanie po chwili się oddaliło, ale dziewczyna usłyszała jeszcze jakieś inne, zaciekawione głowy. Potem cisza.
Chyba narobiłam zamieszania, ale tyle hałasu o zwykłe "dziękuję"? Zastanawiała się Patricia wkładając do ust pyszną jajecznicę. Niestety jak tylko przełknęła kęs jej ciałem wstrząsną skurcz. Odłożyła łyżkę i chwyciła się za brzuch. Hanna musiała nie jeść bardzo wiele dni i organizm sam już odmawiał pokarmu. Upiła łyk mleka i to trochę pomogło. Westchnęła zrezygnowana, że nie może zjeść normalnie śniadania. Wypiła napók do końca i czuła się najedzona, pyszne jajka będą musiały poczekać inaczej jej żołądek może wszystko zwrócić.
W momencie, kiedy Patricia odstawiła kubek na stół drzwi się otworzyły i stanęła w nich kobieta. Mogła mieć na oko z 60 lat, była wytwornie, ale stonowanie ubrana i miała piękne, długie miedziane włosy przyprószone siwizną. Z jej błękitnych oczu biła nie tylko mądrość i życiowe doświadczenia, ale także wzruszenie. Łamiącym się głosem powiedziała;
- Hanno, dobrze się czujesz?
Umysł Patrici zalał potok informacji. Do mojego pokoju weszła moja prababka Liv. To, że jest baronową nie oznacza, że może bez pukania tu wchodzić. Co prawda jest najbardziej znośna ze wszystkich i ma sporo oleju w głowie, by mnie nie drażnić, ale gdybym chciała ją widzieć, to bym po prostu zawołała. Z reszta do czego ona mi w ogóle jest potrzebna, nie potrafiła mi nigdy w niczym pomóc, więc równie dobrze mogłoby jej nie być.
Te wszystkie myśli przeleciały przez głowę Patrici jak piorun. Dziewczyna nie mogła zrozumieć jak można być takim egoistycznym i okrutnym w osądach. Widząc szczerą i dobroduszną twarz swojej babki szybko zniszczyła w sobie rosnącą złość i jej twarz przybrała łagodny wyraz. Było jej wstyd, że mogła tak potwornie traktować kogoś tak wspaniałego jak Liv, zapominając, że to przecież nie ona była tą złą istotą. Nie zastanawiając się długo podeszła do baronowej i przytuliła ją szepcząc "Przepraszam". To jedno małe słowo, było dla Liv jak trzęsienie ziemi, które zwala z nóg i gdyby Pati jej mocno nie trzymała niechybnie osunęłaby się na ziemię. Do oczu popłynęły łzy. Usta drżały ze wzruszenia, które ścisło też gardło. Patricia czuła, że pęka w niej jakaś tama i zalewa całe ciało spłukując złe myśli, jak nie pożądany bród. Zrobiła pierwszy krok, który przybliżył ją do zbawienia obciążonej złym dziedzictwem duszy Hanny Paladin.

4 komentarze:

  1. Definitywnie muszę zacząć w którymś momencie czytać całe opowiadanie od początku (no bo tak od połowy trochę głupio :P), ale brzmi bardzo ciekawie.
    Jeśli miałabyś ochotę, to zapraszam do udziału w "Podaj dalej challenge" http://www.sarawistudio.pl/2016/08/grafika-podaj-dalej-challenge.html
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdradzę, że zbliżam się do końca pierwszej części, po której będzie mała przerwa w pisaniu, więc będziesz miała okazję nadrobić jeśli będziesz chciała:)
      Dzięki za zaproszenie:)

      Usuń
  2. Szkoda, że takie krótkie. Ciesze się, że Patrici udaje się zwalczyć charakter Hanny. Oby tak dalej, choć z pewnością pojawią się jakieś komplikację. Wierzę jednak, że dziewczyna da sobie z tym radę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótko, bo tyle jestem w stanie napisać w tydzień;) Piszę codziennie rano w pracy po kilkanaście zdań ;)

      Usuń

Dziękuję Wam za każdy komentarz:) Jeżeli jesteś anonimowy to proszę podpisz się imieniem lub nickiem, będzie nam łatwiej konwersować:)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...