ROZDZIAŁ 7
"Zdrada"
Hanna leżała na podłodze z twarzą zwróconą w stronę okna. Obserwowała lecące po niebie jaskółki i zapragnęła wyfrunąć przez okno by do nich dołączyć. Nie mogła się jednak ruszyć. Odeszła z niej ostatnia cząstka woli życia i było jej już wszystko jedno, czy umrze w swoim pokoju na tej brudnej od krwi podłodze, czy zabije ją ON. Nie czuła już nic. Pokój, w którym przebywała przypominał pole bitwy. Lustro było strzaskane i leżało na podłodze obok dziewczyny. Pościel wiła się rozszarpana wokół rogów łóżka, stolik i krzesło było przewrócone, a zasłony zerwane. Hanna była w tym pokoju od początku sama. Ona i głos.
Wszystko zaczęło się krótko po śniadaniu. Dziewczyna jak zwykle zabrała swoją porcję do pokoju i zamknęła drzwi. Usiadła przy stoliku i powoli wmuszała w siebie gorące danie. Już od bardzo dawna nie miała apetytu i jadła tylko dlatego, aby całkiem nie opaść z sił. Gabriela starała się, by kucharki przygotowywały jak najlepsze dania z nadzieją, że jej córka zacznie przybierać na wadze i wyglądać jak normalna dziewczyna, a nie jak chodzący szkielet.
Niestety mimo wszelkich starań jedzenie przychodziło Hannie z trudem. Było to wynikiem ogromnego stresu, który jej towarzyszył od kilku miesięcy, a o którym nikt nie wiedział, póki nie poskarżyła się swojej babce. Liv oczywiście zaalarmowała wszystkich domowników, że Tengel Zły gnębi Hannę, ale ona odrzucała wszelką pomoc. Nikt nie potrafił nawiązać z dziewczyną kontaktu, a wszelkie rozmowy kończyły się wrzaskami i groźbami samobójstwa.
Hanna zaczęła udawać, że nic złego się nie dzieje, dzięki temu domownicy się uspokoili i dali jej większa swobodę. Nie pukali co chwilę do drzwi pytać jak się czuje, oraz nie wzywali lekarza, aby ja obserwował. Teraz wszyscy poszli do kościoła i po raz pierwszy nie musiał nikt zostawać by ją pilnować, była w domu całkiem sama. Nagle potworne kłucie w skroni sprawiło, że zgięła się w pół trącąc talerz, który z trzaskiem spadł na podłogę.
- Tylko nie to! - Krzyknęła i ścisnęła bolące miejsce. Wiedziała co się teraz wydarzy, znała to dobrze.
- Hannoooo - zazgrzytał obleśny głos w jej umyśle - Tym razem zdradzisz mi co widziałaś! Nie mam już czasu się z tobą bawić. Umrzesz jeśli mi nie powiesz.
Głos dudnił w jej głowie, a ból rozprzestrzeniał się miedzy oczami i pulsował w skroniach. Hanna wstała od stołu i wrzeszczała próbując go zagłuszyć;
- Nigdy ci tego nie powiem. Nie będziesz mi mówić co mam robić ty czarci pomiocie!
Usłyszała szyderczy śmiech podobny do rechotu żaby. W tym momencie dziewczynie pociemniało w oczach. Miała wrażenie jakby pokój zatonął nagle w półmroku. Kątem oka zobaczyła jakiś ruch za sobą. Odwróciła się szybko, ale stało przed nią tylko jej własne odbicie w podłużnym lustrze. Już miała to zignorować, kiedy nagle postać w lustrze paskudnie się uśmiechnęła. Hanna odruchowo przyłożyła ręce do twarzy, ale jej odbicie tego nie zrobiło. Zaczęło za to syczeć i się tlić. Skóra jej twarzy pokryła się bąblami i topniała odsłaniając białe kości. Hanna wrzasnęła i zaczęła dotykać twarzy, jednak ona wydawała się całkiem normalna.
- Przestań! - Krzyknęła, jednak koszmarna wizja nie zniknęła, a postać w lustrze płonęła już żywym ogniem i uderzała w taflę szkła jakby chciała się wydostać. W tle było słychać potworny śmiech
- Dość tego! Zostaw mnie w spokoju! - Dziewczyna chwyciła stołek i rzuciła nim w lustro roztrzaskując je na dziesiątki kawałków, które posypały się po podłodze. Usiadła na łóżku z podkulonymi nogami i kiwając się powtarzała, żeby odszedł. On jednak dopiero się rozkręcał. Tengel postanowił tak długo ją dręczyć, aż ta mu zdradzi swój sen. Używał do tego swoich mocy wpływając na to, co widzi Hanna. Przywoływał najgorsze wizje i iluzje jakie wymyślił jego potworny umysł.
Postanowiła, że już w ogóle nie otworzy oczu i się nie ruszy, choćby miała tak siedzieć do jutra. W pewnym momencie poczuła jak coś łaskocze ją w łydkę. Zacisnęła mocniej powieki.
- To nie prawda, to tylko złudzenie - powtarzała, ale uczucie było nie do zniesienia i w końcu spojrzała. Na prześcieradle kłębiły się pozwijane długie robaki, które starały się wpełznąć po jej nogach. Hanna krzyknęła i wyskoczyła z łóżka strącając owady. Tengelowi udało się sprawić, że wierzyła w to co widzi. Wszędzie ukazywały się powykrzywiane twarze i pełzające stworzenia. Ze ścian odpadała przegniła tapeta, a spod niej wysypywały się różnego rodzaju ohydne robaki. Pokój zdawał się być jednym, wielkim plugawym organizmem, który chciał ją pochłonąć. Wszystko ją bolało. Miała ochotę uderzyć z całej siły głową w ścianę, byle tylko nie słyszeć szyderczego śmiechu jej przodka.
- Dooooość! - Krzyknęła nagle i zaczęła demolować wszystko wokół. Podbiegła do ściany i zrywała tapetę pazurami zostawiając głębokie bruzdy na niemal całej jej powierzchni. Krew zaczęła ściekać z jej palców, ale ona nie przestawała dopóki ostatni robak nie spadł na podłogę. Potem upadła zwinięta w trzęsący się kłębek. Poddała się. Tengel Zły wyczuł jej ustępujący opór i głosem, który wwiercał się w czaszkę rozkazał;
- Powiedz mi co widziałaś we śnie.
Hanna leżała w twarzą zwróconą w stronę okna. Oczy miała szeroko otwarte, widziała teraz obraz, przez który musiała cierpieć tyle miesięcy i przekazała go w myślach Tengelowi . Cichutko powiedziała:
- Narodzi się ktoś, kto cię zniszczy. Nazywać się będzie Nataniel i będzie promieniować od niego błękitne światło. Jego mocą będzie miłość i to ona cię unicestwi. Tylko on jeden będzie w stanie tego dokonać.
- Wreszcie! - Zarechotał Tengel Zły - Dzięki twojej wizji, będę na to gotów, już nikt mnie nie powstrzyma!
Tengel czuł ogromny triumf, że złamał tę nic nie wartą duszę. Miał w planach ją zabić, ale czuł, że to nie będzie konieczne. Hanna już w połowie była martwa, resztę zrobi sama. Jej myśli były teraz czarne od bólu, samotności i rozpaczy. Uważała swoje życie za nic nie warte, a od ludzi nienawidziła bardziej tylko samą siebie.
Czuła, że Tengel odszedł. Dostał czego chciał i porzucił ją jak nic nie warte truchło. Widziała przez okno wzbijające się w niebo stado jaskółek. Zapragnęła być jedną z nich i wzlecieć w stronę słońca z nadzieją na wieczny sen.
Powoli podniosła się z podłogi i jak zahipnotyzowana szła w tamtą stronę. Szkło z rozbitego lustra kaleczyło jej stopy, ale ten ból był niczym w porównaniu z jej wewnętrznym cierpieniem. Zbliżyła się do parapetu i poczuła chłodny wiatr na twarzy, który niósł ulgę dla bolącej jeszcze głowy. Wpatrując się w wirujący taniec ptaków Hanna stanęła na oknie, rozłożyła ramiona w stronę nieba i skoczyła. Runęła w dół z pięciu metrów wprost na kamienny dziedziniec.
Ludzie w kościele szeptali o wczorajszym tajemniczym wypadku jednego chłopca mieszkającego na skraju parafii. Wieczorem ojciec znalazł go utopionego w rzece i od razu poszedł do wójta, aby zbadał tą sprawę. Z zeznań sąsiadów bardzo szybko wywnioskował co mogło się stać. Chłopic podobno bardzo dokuczał córce Palladinów. Matka ofiary stwierdziła, że Hanna musiała z zemsty wepchnąć go do rzeki, szczególnie, że co wieczór kręciła się w tym miejscu i mówiła sama do siebie. Czasem nawet krzyczała, tak, że wszyscy wokół słyszeli. Matka chłopca uwiesiła się wójtowi na koszuli i z histerią w oczach pragnęła, aby sprawiedliwości stało się zadość.
- Pani Soren, proszę zachować spokój - tłumaczył wójt - Rozumiem, że strata dziecka jest dla was tragedią, ale mimo niemal oczywistych podejrzeń trzeba głębiej zbadać tą sprawę.
Niestety pani Soren miała inne zdanie na ten temat. Wybiegła z chaty trzaskając drzwiami, aż posypało się spod sufitu. Wójt i jej mąż nie słyszeli jak przez zaciśnięte zęby szepnęła:
- Mieszkańcy wezmą tą sprawę w swoje ręce.
Podczas porannej mszy Pani Soren zasiewała w mieszkańcach ziarenka buntu:
- Trzeba zrobić z tym porządek
- Musimy się jej pozbyć!
- Ta dziewczyna to samo zło, kto wie co jeszcze zrobi.
- Pójdziemy do niej i zmusimy by się przyznała.
Rodzina z Grastensholm patrzyła po sobie ze strachem w oczach. Odkąd mieli z Hanną tyle problemów mieszkańcy odsuwali się od nich coraz bardziej. Wiedzieli, że dziewczyna jest wyjątkowo trudna, ale nie wierzyli, że mogła mieć coś wspólnego ze śmiercią chłopca. Kiedy msza się skończyła Liv podeszła do Gabrielli:
- Ludzie zbierają cię przed kościołem. Będą chcieli iść do Grastensholm pomówić z Hanną. Nie wiem jak to się skończy, ale robi się na prawdę niebezpiecznie.
Gabriella zaczęła płakać, a Kaleb od razu ją przytulił by dodać otuchy;
- Nie mogą niczego zrobić bez wójta - powiedział stanowczo - czasy samosądów już dawno minęły, chodźmy do domu uprzedzić Hannę.
Liv, Are, Kaleb i Gabriella poszli szybko przodem. Mieli nadzieję, że uda im się uspokoić Hanne zanim ta obrzuci tłum ludzi wyzwiskami. Najlepiej jakby w ogóle nie pokazywała się do momentu przyjścia wójta.
Za nimi szedł tłum ludzi, rozjuszonych przez rodziców ofiary. Nie mieli zamiaru czekać na przedstawicieli władzy. Postanowili wziąć sprawę w swoje ręce i położyć kres panoszenia się złu, ponieważ dla nich Hanna była opętana przez Szatana, nie była normalnym dzieckiem.
Nagle okolice rozdarł rozpaczliwy kobiecy krzyk. Ludzie zaczęli biec w stronę posiadłości Ludzi Lodu, lecz im bardziej się zbliżali tym więcej osób się zatrzymywało i zakrywało usta ręką.
Na dziedzińcu leżało ciało Hanny, wykręcone w nienaturalnej pozycji, a jej głowa spoczywała w kałuży krwi. Kaleb z całej siły trzymał wyrywającą się i wciąż krzyczącą Gabriellę. Liv i Are siedzieli na ziemi nie zdolni ustać na nogach i płakali cicho sobie w ramiona. Nikt więcej nie podszedł. Mieszkańcy zaczęli ukradkiem odchodzić, jedni z poczuciem wstydu, inni z obojętnością, a pani Soren z uczuciem ulgi. Uważała, że to najlepsze co mogło się stać.
W ten sposób skończyło się życie Hanny Palladin. Nikt z Ludzi Lodu nie wiedział, że przed popełnieniem samobójstwa Hanna zdradziła Tengelowi Złemu swój sen, dzięki czemu wiedział w jaki sposób zostanie zgładzony. Ten wybraniec - Nataniel miał odkryć słabość Tengela i wykorzystać to w walce. Ale on już postara się by do starcia nigdy nie doszło. Miał zamiar bacznie śledzić losy Ludzi Lodu, a kiedy narodzi się Wybrany to zgładzi go już w kołysce.
Losy jednak potoczyły się inaczej.
Ostatecznie Tengelowi Złemu nie udało się zabić Nataniela, gdyż ten był chroniony przez potężniejsze moce niż zły czarnoksiężnik mógł przypuszczać. W Dolinie Ludzi Lodu doszło do walki, jednak w momencie, kiedy Nataniel tracił czas by poznać słabość przeciwnika ten się wycofał i zniknął. Działo się to w czasach, kiedy Gabriel był jeszcze małym chłopcem, a Patricii nie było na świecie. Od tej pory Ludzie Lodu nie widzieli i nie słyszeli o Tengelu Złym, ale pewne było, że on gdzieś się ukrywa by ponownie próbować zapanować nad światem.
Był jednak ktoś, kto przez kilkaset lat błąkał się po świecie i obmyślał plan unicestwienia Tengela Złego. Sługa, który uśpił swojego pana w jaskini koło Adelsbergu i który został zabity przez Tengela i zaklęty, aby jego dusza nigdy nie zaznała spokoju. Zwano go Wędrowcem w Mroku, gdyż w ciągu dnia nikt go nie widział, a gdy tylko zaszło słońce ukazywał się pod postacią zakapturzonego mężczyzny. Kilkuwiekowe doświadczenie pozwoliło mu zrozumieć wiele życiowych i duchowych tajemnic, między innymi pojąć istotę świadomego snu, reinkarnacji, oraz podróży w czasie. Jako duch miał nieograniczony dostęp do wszelkich wymiarów i czasów. Wreszcie po długich poszukiwaniach udało mus się odnaleźć odpowiednią osobę pochodzącą z Ludzi Lodu, która byłaby w stanie zmienić bieg historii. Ale o tym w kolejnym rozdziale...
Wiem tyle, że ten pokój, w którym mieszka Patrycja należał do Hanny, a Nataniel nie jest (chyba jednak) tym gościem w kapturze.
OdpowiedzUsuńRobi się bardzo ciekawie. Już rąbek tajemnicy został odkryty, ciekawa jestem co dalej. :)
Masz rację, pokój należał do biednej Hanny, a Nataniel to nie ten w kapturze. Ten w kapturze to Wędrowiec w Mroku, były podwładny Tengela Złego, który go zdradził i uspił. Ale o nim szerzej będzie w następnym rozdziale:)
UsuńJuż mi się podoba :D Przystojny będzie? :>
UsuńTak:)
UsuńSzkoda, że tak rzadko wstawiasz rozdziały. Piszesz na bieżąco i to rozumiem. Ale gdybym miała przed sobą już całą książkę to pochłonęłabym ją jednego wieczoru xD
UsuńA jeśli chodzi o tego wędrowca, podejrzewam, że będzie to mój ulubiony bohater <3 To jak miłość od pierwszego wejrzenia.
Owszem, pisze na bieżąco chociaż pomysł mam w większości w głowie.
UsuńA kiedy ty coś wstawisz ze swojego opowiadania?
Jak się uda to w ciągu dwóch dni. Poszłam dzisiaj w jedno miejsce, gdzie bardzo dobrze pisze mi się opowiadania. Miałam skończyć już dzisiaj a w zamian wymyśliłam nową historię, w ogóle o czymś innym. Nieraz nie panuję nad wyobraźnią hehe no ale muszę wziąć się w garść. Przecież nie będę pisała trzech na raz . :) Choć mam chętkę je zacząć. W każdym razie mam nadzieję, że dzisiaj juz skończę ten 6 rozdział.
UsuńOK to czekam z niecierpliwością, mam kilka pytań odnośnie twojego opowiadania, ale zostawię je na czas publikacji kolejnego rozdziału:)
UsuńZepsułaś to! Targenor był moją ulubioną postacią i nigdy by się nie całował z tak nierozgarniętą dziewczyną! A co z Villemo? Nie urodziła się? Cała gałęź od niej i od Dominika została ucięta? A Gabriel NIGDY nie był taki... Sam nie wiem jak go określić!
OdpowiedzUsuńDlaczego uważasz, że Patricia jest nierozgarnięta?
UsuńVillemo ma 8 lat, ale nie będę w opowiadaniu umieszczać wszystkich postaci od razu. Jakoś ją potem wplotę w wydarzenia. Założyłam na początku, że nie będę angażować wszystkich z Ludzi Lodu w to powiadanie, żeby nie komplikować odbioru tym ,którzy nie czytali Sagi. Moje opowiadanie bazuje na tych książkach, ale dosyć luźno:)
Co do Gabriela to w moim opowiadaniu jest dużo starszy niż był w książce, więc i charakter może mieć inny. Czytałam o nim dawno temu i nie pamiętam jaki był dokładnie, ale też nie mam zamiaru się tym mocno sugerować bo jego rola tutaj jest dosyć uboga.
Co do samego opowiadania to w założeniu nie miało być wierną kopią Sagi, a jedynie jej modyfikacją i to mocną, ale skoro to się nie podoba to postaram się więcej nią sugerować.
Rozumiem, że każdy ma swoich ulubionych bohaterów i niektóre wydarzenia mogą być krzywdzące dla poszczególnych odbiorców, ale nie dogodzę wszystkim:)
Powiedz mi jeszcze, że ta Patricia będzie z nim? Targenor nie chciał mieć dziewczyny.
UsuńNie wiem jeszcze jak ich lody się potoczą, ale to, że nie chciał mieć dziewczyny to jest nieistotne;)
UsuńWidzę, że przypadkowo trafiłam w twój czuły punkt:)
Czuły punkt czułym punktem, ale dziewczyny mieć nie chciał. A tak w ogóle to to opowiadanie jest według mnie po prostu zabawne.. W sumie to tobie i innym się to podoba? Gratuluję
UsuńNie powiem, pisać super to i ja nie potrafię, ale albo uparcie trzymaj się danej historii,albo po prostu napisz nową, może ( choć wątpię. Margit pisała wspaniale) lepszą historię.
Ta według mnie jest... W ogóle nie podobna do Sagi O Ludziach Lodu, którą tak bardzo chciałaś się sugerować. To moje zdanie i moja opinia. Może się z nią nie zgodzisz. Czekam na odpowiedz
Pozdrawiam Filip
Zabawne? No to ja gratuluje, bo samobójstwo i opętanie nie jest moim zdaniem zabawne:/
UsuńSugeruje się Sagą, ale nie miałam zamiaru jej kopiować i opisywać wydarzeń, które już były zmieniając tylko dialogi. Po pierwsze musiałabym pisać czytając w tym samym czasie Sagę, bo nie jestem w stanie przypomnieć sobie wszystkich szczegółów. Po drugie z założenia moje opowiadanie miało być sporą ingerencją w historię Ludzi Lodu, co było raczej widać już po prologu. Tak więc historia jest nowa, oparta na SoLL, ale zmieniając jedną rzecz, zmienia się wszystko.
Co do np. Targenora to ja go będę opisywać z perspektywy kilkuset lat później i to jest normalne, że może się zmienić.
Jeżeli miałeś nadzieję, że będę rozbudowywać tomy Margit Sandemo o minimalne poboczne wydarzenia i rozmowy, a całą resztę będę zrzynać, to rozumiem twoje rozczarowanie:/
Komplikuje sie, ale chętnie dowiem sie co dalej ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy:)
Usuń