środa, 25 stycznia 2017

Fanfiction, część druga - Rozdział 8


R O Z D Z I A Ł  8

" Ponowne spotkanie z duchem"


  Wieczór był już bardzo zaawansowany, a Księżyc świecił jasno i wysoko nad parafią Grastensholm. Zdecydowana większość domowników już spała, bądź leżała w łóżkach nie mogąc zasnąć z różnych, sobie znanych powodów. Gabriela i Kaleb rozmawiali po cichu ogrzewając się nawzajem a Mattias i Hilda już dawno spali, spokojnym, pozbawionym koszmarów snem. Starsi domownicy, tacy jak Liv zasnęli po zażyciu kilku kropel medykamentu Mattiasa, dzięki któremu mogła się wysypiać, nie myśląc o problemach. Dzisiejszy dzień przyniósł jej co prawda wiele radości i spokoju ducha, jednak nie mogła wyzbyć się strachu, przed jutrzejszym porankiem. Czy zmiana, która zaszła w Hannie nie minie wraz z nadejściem wschodu Słońca? Czy dziedzictwo nie powróci ze zdwojoną siłą? Wątpliwości było wiele, na szczęście minęły półgodziny po zażyciu środków nasennych i Liv odpłynęła w świat Morfeusza...

wtorek, 24 stycznia 2017

Dwa koty się spotkały... rysunki białym na czarnym i czarnym na białym:)

 Cześć wszystkim. Na dzisiaj przygotowałam dwa rysunki przedstawiające koty, jednak każdy wykonałam inną, kontrastową techniką.

  Pierwszego kiciusia narysowałam na czarnej kartce, a użyłam do tego białej kredki Derwent Drawing, oraz białego żelopisa Hybrid Gel Pen. Troszkę się męczyłam z otrzymaniem takiej bieli jak chciałam, ale więcej z tej kredki nie umiałam wycisnąć. Myślałam nawet, aby wspomóc się białą farbą akrylową, ale ostatecznie zostałam przy kredce;)


  Drugi kotek powstał przy użyciu ołówków HB (szkic), B4 i B6, oraz tego samego co wcześniej białego żelopisu. Rysuje ołówkiem średnio trzy razy do roku, mimo to, zawsze jestem zdziwiona jak przyjemnie się operuje tym przyborem i żałuję, że częściej nie sięgam po ołówki. Przy tym rysunku mogłam przetestować jak się sprawuje moja nowa automatyczna gumka Derwent i powiem Wam, że zdaje egzamin:)


Co łączy oba rysunki, poza tym, że przedstawiają koty? Wydawały się łatwiejsze do narysowania, niż się potem okazało:P Wzorowałam się na tych zdjęciach: KLIK i KLIK


Który Wam się bardziej podoba? Lubicie koty? Bo ja bardzo:D Pozdrawiam:)

niedziela, 22 stycznia 2017

Rysunek Horo z anime Spice and Wolf + recenzja

   Zapraszam na pierwszą w tym roku recenzję anime, oraz rysunek przedstawiający główną bohaterkę. Myślałam, że po ostatnich zakupach zabiorę się za malowanie akwarelami, ale niespodziewanie naszła mnie ochota na rysowanie Promarkerami, o których troszkę zapomniałam. Tym bardziej z przyjemnością po nie sięgnęłam, jeśli jesteście ciekawi co stworzyłam to dobrnijcie do końca;)


okładka mangi

    Spice and Wolf opowiada o perypetiach młodego handlarza Krafta Lawrenca, który spotyka na swojej drodze niezwykłą osobę - Horo, bóstwo opiekujące się plonami, przyjmujące postać pół dziewczyny, pół wilka. Wyruszają razem w świat, aby przeżywać różnorakie przygody, nieraz niebezpieczne. Podczas podróży zmagają się głównie z światem handlu, zyskami i stratami, oraz z swoimi uczuciami. Dzięki temu anime możemy zobaczyć jak żyli ludzie w XVI wieku, kiedy głównym dochodem ludzi był handel, a wiedza o kursie pieniądza była podstawą.

kadr z anime

  Główni bohaterowie przyciągają uwagę od samego początku. Krafta polubiłam za prostolinijność, uczciwość i inteligencję, oraz za to, że wyglądem różni się od dotychczasowych wymuskanych chłoptasiów, których oglądałam w poprzednich anime. Niestety jeśli chodzi o relacje z kobietami, to jest on jak słoń w składzie porcelany i po kilku odcinkach ma się ochotę go trzasnąć...

kadr z anime

  Horo, wilczyca w skórze młodej dziewczyny jest niesamowicie ciekawą postacią! Jest odważna, mądra i bezpośrednia, a prócz tego łatwo ją wyprowadzić z równowagi, lub wywołać u niej zazdrość. W jednym momencie jest słodka i milutka, by zaraz kipieć złością lub się obrażać. Horo posiada kalejdoskop cech, więc nie sposób się nią znudzić:)

kadr z anime

 Co jeszcze jest świetne w tym anime? Szata graficzna ukazująca nam przepiękne krajobrazy, ładne postacie, ubrania i otoczenie. Muzyka w tle, a także dźwięki towarzyszące otoczeniu takie jak szum wody, wiatru, szmer ludzi, kroki, szepty itd. Można zamknąć oczy i poczuć jakby się tam było:)

 Ilość odcinków zadowalająca, bo 13, ale...kończy się tak, że koniecznie trzeba zobaczyć drugą serię, czyli kolejne kilkanaście.

  Nie lubię pisać o minusach, bo nie chcę nikogo zrażać, puki sam się nie przekona, ale nie będę ukrywać swoich negatywnych odczuć. Fabuła anime kręci się głównie wokół handlu i osoby, które się tym nie interesują mogą się trochę znudzić dialogami. Jeżeli chodzi o wątek miłosny to tutaj też można być trochę zawiedzionym, bo rozwija się on jak tasiemiec, Czeka się na rozwój wydarzeń, a tu znowu nic...no ale cóż, w życiu też tak czasem bywa, prawda?:)

  Aktualnie oglądam drugą serię i mimo, że jestem trochę rozdrażniona akcją, to oglądam nadal, bo wciąż czekam na coś co, wg mnie powinno się w końcu wydarzyć:)

 Jest jeszcze jeden plus Spice ad Wolf, jest pełne inspiracji. Sama postać Horo jest bardzo wdzięczna do rysowania, kobieta-wilk, kto nie lubi takich rzeczy rysować?:D

  Moja Horo powstała Promarkerami (z dodatkiem białej kredki Derwent) i rysowałam ją z przyjemnością, mimo, że markery mnie nie chciały słuchać i wyjeżdżały, lub nie chciały się mieszać;) Tak czy siak jestem zadowolona i wg mnie jest to mój najlepszy rysunek wykonany tą techniką, a wy jak sądzicie?


Wczoraj naszła mnie ochota na jeszcze jedną Horo, tym razem kredkami. Zielona "trawka" to marker. Z przyjemnością przetestowałam nowe kredki  w kolorach cielistych:) Zdjęcie robiłam wieczorem, więc nie złapałam odpowiedniej ostrości:/


Kto oglądał Spice and Wolf, a kogo zainteresowałam tym anime? Pozdrawiam:)




   

czwartek, 19 stycznia 2017

Artystyczne zakupy, styczeń 2017, m.in. kredki, pędzle i gumka automatyczna

   Cześć wszystkim, ostatnio opuściły mnie chęci do rysowania i malowania. W pierwszym wypadku zwaliłam to na brak odpowiednich kredek, a w drugim na brak pędzli i bloku. Nagle okazało się, że koniecznie muszę zrobić małe, plastyczne zamówienie:D Byłam pewna, że to najlepsze lekarstwo na moja artystyczną blokadą. Zobaczcie co zamówiłam:)


sobota, 14 stycznia 2017

Recenzja kredek akwarelowych Faber-Castell Grip, porównanie z Mondeluzami

   Witajcie:) Na moim blogu rzadko piszę recenzję, ale zostałam szczęśliwą posiadaczką na prawdę ciekawych kredek i chciałam się podzielić z Wami spostrzeżeniami na ich temat, szczególnie, że nie są one zbyt popularne. Recenzja nie będzie długa i drobiazgowa, skupię się tylko na najważniejszych rzeczach, m.in. jak się nimi rysuje i jakie mają właściwości, oraz jak wypadają na tle popularnych kredek akwarelowych firmy Koh-i-Noor.



KREDKI AKWARELOWE FABER-CASTELL GRIP

Ogólna charakterystyka: Kredki Faber-Castell Grip to kredki akwarelowe co oznacza, że można je mieszać z wodą, tworząc efekt farb akwarelowych. Mają charakterystyczny trójkątny przekrój, oraz kropki na długości, dzięki czemu leżą pewnie w dłoni. 

Osobiście posiadam zestaw 14 kolorów, który był umieszczony w ciekawym opakowaniu w kształcie rakiety. Pudełko dałam synkowi, a kredki wylądowały w piórniku. Szukałam tej wersji w polskich sklepach, ale nie znalazłam. Klikając obrazek przeniesie was do sklepu:

Ja mam takie:


W Polsce można kupić np. takie:



Poniżej możecie zobaczyć paletę 14 kolorów. Kredki nie mają oznaczeń, ale jest miejsce, aby samemu napisać np. numerek, lub podpisać się. Zestaw jest nieduży, ale posiada fajnie dobrane kolory, jest m.in. blady róż, bardzo dobry do kolorowania skóry:)


Kredki rozmywają się wodą w sposób przedstawiony poniżej. 



Porównanie kredek Faber-Castell z Mondeluzami Koh-i-Noora

Najpierw plusy

- FC mieszają się ze sobą tak samo dobrze jak Mondeluzy. Poniżej przykład nakładanie kolorów kredkami FC Grip.



- FC są twardsze  dzięki czemu lepiej pokrywają pory kartki, tworzą bardziej gładką powierzchnię niż KINy



- FC można dokładniej zatemperować, dzięki czemu można kolorować drobniejsze elementy i zrobić to precyzyjniej



- FC nie pylą i nie rozmazują się kiedy przejedziemy po rysunku palcem, co w przypadku Mondeluzów występuje.

Teraz minusy

- FC rozmywają się wodą gorzej nić Mondeluzy

- FC mają ładne, czyste kolory, ale są mniej wyraziste niż Mondeluzy. 

- FC są droższe

   Podsumowując Kredki Faber-Castell spisują się lepiej od Mondeluzów jeśli rysujemy na sucho, lub kolorujemy drobniejsze elementy. Natomiast jeśli lubimy bawić się właściwościami akwarelowymi kredek, lub zależy nam na bardzo soczystych barwach Mondeluzy sprawdzą się lepiej. Osobiście lubię korzystać z tych dwóch zestawów razem, idealnie się uzupełniają. 

Miał ktoś z Was styczność z tymi kredkami? Pozdrawiam:)


czwartek, 12 stycznia 2017

Nowa szata graficzna bloga na 2017 rok:)

   Być może niektórzy przeżyją szok widząc tak radykalną przemianę na blogu, ale zmiana wystroju bloga chodziła za mną od kilku miesięcy, tylko nie miałam czasu się za to zabrać. Męczyła mnie czarna szata graficzna, bo wierzcie mi, nie lubię czarnego. Tak samo jak nie przepadam za symetrią, ładem i ramkami. Porzuciłam więc sztywne ramy i zmieniłam wystrój używając moich ulubionych kolorów fuksji, fioletu, lawendy i tworząc zwiewny, asymetryczny baner, w którym umieściłam istotne elementy bloga:)

  Niektóre teksty na blogu są białe a inne czarne, jest to spowodowane poprzednim kolorem czcionki, który raz ustawiał się automatycznie, a raz musiałam go zmieniać ręcznie na biały. Celowo więc wybrałam kolor tła, na którym będzie widać tekst zarówno jasny jak i ciemny:)

  To raczej nie koniec zmian, mam zamiar dodać kilka rysunków na pasku bocznym, zaktualizować polecane blogi itd, to będą raczej niewielkie zmiany. Zastanawiam się jeszcze nad zmianą czcionki tekstu głównego...
W pasku bocznym znajdziecie najważnijesze artykuły dotyczące Sagi o Ludziach Lodu.

  Jestem bardzo ciekawa co sądzicie o nowym wystroju. Dajcie znać w komentarzach (chociaż jestem
 pewna, że nie każdemu się spodobał, przyjmę krytykę dzielnie, ale raczej nie powrócę do mrocznej szaty graficznej;)). Pozdrawiam:*

środa, 11 stycznia 2017

Słonecznikowy zegar decoupage DIY

    Hej, na dzisiaj przygotowałam dla Was krótki tutorial, jak zrobić własny zegar i ozdobić go metodą decoupage. Pamiętacie mój słonecznikowy chlebaczek (TUTAJ)? Już dawno postanowiłam, że dorobię do niego zegar i półeczkę, tak aby tworzyły komplet:) Kocham jesienne klimaty, więc z przyjemnością ponownie użyłam mojej ulubionej, słonecznikowej serwetki. Ciekawi? Zapraszam:)

Przedmioty i przybory, których użyłam:
-tarcza zegarowa o średnicy 20 cm, okrągła z mechanizmem do samodzielnego montażu

- cyfry arabskie 15 mm złote






- serwetka z motywem słonecznika












- lakier 3w 1 Mod Podge matowy












- papier ścierny 220
- farby akrylowe: antique white, burn umber, yellow ochre
- pędzle szerokie, płaskie syntetyczne: do nakładania lakieru
- pędzle okrągłe do nakładania farby
- pędzle w gąbce do tapowania farby
- talerzyk, kartka, ołówek i linijka - aby rozplanować rozmieszczenie cyfr
- nożyczki

Mam już wszystko, więc zaczynam tworzenie:)

1. Najpierw pomalowałam tarczę trzykrotnie farbą akrylową antique white, ale niestety nie zrobiłam zdjęcia tego etapu, nie wiem jak to się stało:P Trochę pościerałam papierem ściernym.

2. Następnie przykleiłam na tarczę serwetkę metodą "na żelazko". Jak przyklejam tą metodą opisałam TUTAJ. Pomalowałam całość lakierem.


3. Namalowałam tło dla mojej serwetki, tak aby się w nie wtopiła. W tym celu zmieszałam ze sobą dwa  kolory: antique white i yellow ochre i napaćkałam je na tarczę. Następnie kolorem burn umber tapowałam brzeg zegara. Całość polakierowałam trzy razy i przetarłam papierem ściernym.


4. Na kartce narysowałam rozmieszczenie cyfr, nie będę opisywać jak to zrobiłam bo niezbyt mi wyszło, trzeba samemu wpaść na to jak przykleić ładnie cyferki:) Pomagałam sobie trochę małym talerzykiem;)
Cyfry są samoprzylepne i można poprawiać je, jeśli źle przykleimy. Po naklejeniu cyfr zamontowałam mechanizm zegara korzystając z TEJ strony.


   Zegar skończony. Robiło się go łatwo i przyjemnie:) Gorzej z znalezieniem miejsca żeby go przyczepić, ponieważ nie posiada osłonki od boku widać mechanizm. Trzeba zegar umiejscowić tak, żeby było go widać tylko od przodu:P Poza tym dosyć głośno tyka...na razie leży sobie jako ozdoba na półce, szczególnie, że niezbyt precyzyjnie chodzi, więc polegać na nim nie radzę:P 



   Uważam, że jest to dobry przedmiot do ozdabiania nawet dla początkujących takich jak ja. Nie potrzeba wielu rzeczy, aby stworzyć coś ładnego, a wierzcie mi, że na żywo zegar wygląda dużo lepiej:) Największą trudność sprawiły mi cyfry, które i tak finalnie krzywo nakleiłam, no trudno:P A co wy sądzicie?

Pozdrawiam:*

niedziela, 8 stycznia 2017

Inspiracja z okładki - Villemo i Eldar z tomu "Zimowa Zawierucha"

   Witajcie w ten mroźny dzień. Mój termometr pokazuje aktualnie - 15 stopni, więc dzisiejszy rysunek jak nic wpasowuje się w pogodę;) Lubicie zimę i śnieg? Bo ja bardzo i mam nadzieję, że śnieg utrzyma się jak najdłużej, szczególnie, że zaraz jadę na sanki xD

   Na dzisiaj przygotowałam rysunek inspirowany okładką 10 tomu Sagi o Ludziach Lodu, pt. "Zimowa Zawierucha". Przedstawia on smutną scenę, kiedy główna bohaterka tego tomu, Villemo żegna swojego ukochanego Eldara, który umiera na skutek postrzałów i wyziębienia.



   Villemo jest młodziutką dziewczyną, która jeszcze nie wie dokładnie co oznacza prawdziwa miłość, chociaż sama uważa się za totalnie zakochaną w Eldarze. Można powiedzieć, że jest on jej pierwszym prawdziwym zauroczeniem, oraz pierwszym rozczarowaniem. Villemo żegna swojego ukochanego podczas zimowej zawieruchy. 



    Eldar jest mężczyzną o bardzo niepokojącym charakterze. Jest przebiegły, nieuprzejmy, samolubny i żądny walki. Nie obchodzą go uczucia wyższe, więc podczas gdy Villemo darzy go niewinnym, głębokim uczuciem on widzi w niej jedynie ciekawy obiekt do cielesnych zabaw. Rani ją bez większych skrupułów, nie sili się na uprzejmość. W ostatnich chwilach swojego życia zdaje sobie sprawę, że kocha Villemo, ale jest już za późno na zmianę. Ginie na skutek ran postrzałowych i wyziębienia. 



   Historia relacji pomiędzy Villemo a Eldarem jest jedną z moich ulubionych. Zakazana miłość do niegrzecznego chłopca to temat oklepany, ale Margit Sandemo wplata w tą opowieść wiele innych wątków, np. bitewnych, co urozmaica historię. Po przeczytaniu tego tomu niemal każdy się zastanawia, czy Eldar faktycznie pokochał Villemo? Czy zaszła w nim zmiana na lepsze? Czy gdyby przeżył stał by się dzięki jej miłości lepszym człowiekiem? Ja lubię myśleć, że tak...

Rysunek jest wzorowany na poniższej okładce ( "Zimowa Zawierucha" wydawnictwo Pol-Nordica M. Sandemo". 



   Technicznie: Postacie narysowałam kredkami akwarelowymi FC Grip (moje ulubione:)). Tło namalowałam farbami akwarelowymi, a "świeży" śnieg i padający napaćkałam farbą akrylową.

Co sądzicie o historii Villemo i Eldara? Wierzycie, że człowiek może się całkowicie zmienić pod wpływem miłości?


piątek, 6 stycznia 2017

Wyniki konkursu "Jestem Żywiołem"

  Witajcie moi mili, zapraszam Was dzisiaj na podsumowanie i wyniki konkursu, który organizowałam z okazji zdobycia 100 obserwatorów. Powiem Wam szczerze, że bardzo obawiałam się, iż nikt się nie zgłosi, bo pierwsza praca dotarła właściwie na sam koniec, więc trzymaliście mnie w niepewności cały miesiąc...na całe szczęście miałam z czego wybierać, chociaż ilość zgłoszeń nie powala, bo otrzymałam 5 rysunków. Zdaje sobie sprawę z tego, że dla wielu z Was grudzień jest miesiącem bardzo zabieganym, więc nie mam żalu. Natomiast z tych pięciu prac się ogromnie cieszę i bardzo, ale to bardzo Wam dziękuję za zgłoszenia:)

 Tyle w kwestii wstępu, teraz pokażę Wam wszystkie pięć prac i krótko napiszę jakie wywołują na mnie wrażenie. Ze względu na to, że rysunków jest mało to umieszczę także opisy, bo moim zdaniem są świetnym dopełnieniem dzieł. Kolejność wg. daty otrzymania zgłoszenia. Zaczynamy:)

1. autor: Mien Harel


    Opis: Gdy wychodzę na zewnątrz, często czuję na sobie zimne podmuchy wiatru ( bo kto nie ). Ale czy ktoś właściwie zastanawiał się, dlaczego tak jest? Czemu ludzie ignorują te ciche, łagodne pieszczenie, dopóki nie nawiedzi ich potężna wichura?  Zawszę słyszę : "Ale  dzisiaj wieje wiatr !" Ale przecież on wcale nie nawiedza, nie budzi grozy. Delikatnie wędruje, wywija, kręci i podryguje. To dzięki niemu nasze włosy tańczą w bezmelodyjnym walcu. Policzki pokrywają się rumianymi plackami, suknie wirują wokół własnej osi, a ludzie czują, że naprawdę żyją. Dlatego dziwi mnie, jak mogą  tak po prostu to ignorować? A powietrze? Przecież to dzięki niemu możemy wziąć głęboki oddech, aż nasze płuca zlękną się i oddadzą zgubę. A jednak, huragan niesie ze sobą ukryte, niszczycielskie ja. Każdy posiada cząstkę siebie, którą wolałby ukryć. Dlaczegóż więc i on nie może okazać swego oburzenia? 
Na pewno słyszałaś kiedyś : " Czuję się jak powietrze". Niewidzialny. Skryty. Odepchnięty. Ale to powinien być zaszczyt. Oznacza to, że jesteś najważniejsza na Ziemi, bo bez ciebie nie byłoby świata.

Podsumowując moją czczą gadaninę, wybrałam powietrze, ponieważ dzięki niemu można zrozumieć istotę słabości, a jednocześnie siły, będąc najważniejszym podmiotem ludzkości.

Moja opinia

Po pierwsze ucieszyłam się, że autorka wybrała żywioł powietrza, ponieważ jest on też moim ulubionym żywiołem i to z nim się utożsamiam. To, co Mien Harel zamieściła w opisie to, dokładnie to co ja sama myślę. Tak, więc droga Wiktoria mogę cię nazywać żywiołową siostrą:)
Rysunek od razu przypadł mi do gustu ze względu na mangowy styl, w którym ostatnio coraz bardziej się lubuję. Bardzo spodobały mi się włosy, oraz sukienka i to, że Wiktorii udało się oddać w nich wiatr:)



2. autor: Werczii

Opis: Woda to największe bogactwo natury. W każdej swej postaci jest przepiękna. Zwykle odznacza się niezwykłą subtelnością, delikatnością i melancholijnością, aczkolwiek czasami ukazuje nam swoje drugie oblicze. Wtedy staje się przerażającą, niszczycielską siłą, która potrafi zmieść wszystko wokół siebie. To tak trochę jak ja ;D, dlatego ja najbardziej utożsamiam się z tym żywiołem.
W mojej pracy ukazałam galopującego konia wody, pana wszystkich wód. W ten sposób chciałam uwidocznić szlachetną duszę, którą kryje w sobie zarówno woda, jak i to zwierzę.

Moja opinia:
Po pierwsze uwielbiam konie, więc jak tylko zobaczyłam ten rysunek od razu mi się spodobał:) Rysunek jest monochromatyczny, ale to absolutnie nie ujmuje mu niczego, wręcz przeciwnie, aż kipi wodą i dynamiką. Opis bardzo dobrze ukazuje charakter autora i powiązanie go z wybranym żywiołem



3. autor: Akacja

Opis:Jestem Żywiołem? Wydaje mi się, że tak. Nie sugerowałam się jednak znakiem zodiaku, czy gwiazdami. Żadna mitologia nie wchodziła tu w grę. Czemu? Odpowiedź jest prosta, jestem podwójnym powietrzem, co oznacza, że nic prawdziwego nie mogło, by się zdarzyć. Wszystko, co rysuję, byłoby ulotne i niewyraźne (sama nie ogarniam tego zdaniaXD). Może to dlatego wiele osób uważa, że moje rysunki wyglądają, jak by były robione na szybko? Wiar,który je rozwiał, nie wybierał. Czy to ma w ogóle sens? Kategoryzowanie siebie i swojej natury poprzez jakaś nadludzką siłę? Wydaje mi się, że nie. Każdy z nas nosi w sobie cząstkę tej nadludzkiej siły. Mniejszą lub większą, ale nosi. Czy to niewystarczający powód, by nie kategoryzować ludzi? Już w przedszkolu otarłam się o dwa sposoby myślenia. 1. Wszyscy ludzie są tacy sami. 2. Każdy człowiek jest inny. Jako kilkulatką zastanawiałam się kto, ma rację i dlaczego tak to wygląda. Czemu ludzie się spierali, co jest prawdą... I tutaj się zatrzymajmy... Jeśli myślimy, że jesteśmy tacy sami to, czemu są ludzie, którzy myślą inaczej niż my?

Nie wiem czemu ten krótki tekst, opisuje jak dla mnie idealnie tę pracę. Jesteśmy trochę jak dzieci. W sensie, że żywioły są trochę jak dzieci. One nie wybierają. Mają w sobie tę radość. Szanują każdego, cieszą się z byle głupot, i pocieszają każdego. Nie widzą przeszłości tylko przyszłość otwartą na zmiany. Więc jeśli one są dziećmi, a ja jestem żywiołem... To ty jesteś dzieckiem:D

Moja opinia:

To jest właśnie przykład pracy, do której opis moim zdaniem jest niezbędny, aby go zrozumieć. Dlatego zachęcam do przeczytania, ponieważ różni się on nieco od pozostałych, ma w sobie świeże spojrzenie na ten temat. Rysunek zaciekawił mnie kompozycją i kolorystyką, dzięki niemu możemy zobaczyć cząstkę z każdego z czterech żywiołów.


4. autor: Isthir



Opis: Biorąc udział w konkursie postanowiłam zaryzykować i poeksperymentować z nową techniką. Zdecydowałam się na coś czego zazwyczaj nie robię: praca ma charakter bardziej graficzny i symboliczny, niż typowo malarski (jak to zazwyczaj u mnie). Zdecydowałam się na ogień. Dlaczego? Zasugerowałam się moim Znakiem Zodiaku - Strzelec przypisywanu jest temu żywiołowi. Choć nie jestem osobą zbyt dynamiczną czy ekstrawagancką, uważam że ogień do mnie pasuje. I to nie ze względu na to jaka jestem na zewnątrz, ale dlatego, że w moim wnętrzu nieustannie tli się płomień zmuszający mnie do tworzenia. Coś palącego stale wisi nade mną, w mojej głowie wciąż powstają nowe obrazy, nawet gdy dopada mnie melancholia i nie mam ochoty na tworzenie. Może na tym właśnie polega bycie artystą - wnętrze człowieka dniami i nocami płonie od nowych pomysłów, a ulgę może przynieść jedynie uzewnętrznienie tych wizji, czyli tworzenie sztuki.


Moja opinia: Zapewne każdy artysta zgodziłby się z opisem tej pracy. We mnie też siedzi ten płomień, który każe mi coś tworzyć i im dłużej zwlekam, tym on bardziej parzy. Rysunek moim zdaniem świetnie oddaje ten nastrój. Ishtir udało się w prosty i symboliczny sposób ukazać istotę tego żywiołu i to, w jaki sposób on na nią działa. Praca zauroczyła mnie formą (trochę plakatową) i tym jak dobrze pokazała, to, co autorka czuje.


5. autor: Paulina Sasha.



Opis: Cóż, chciałam przedstawić żywioł wody poprzez istotę nimfo-podobną, która sama składa się z wody i może się w nią zmieniać. Dla podkreślenia żywiołu użyłam samych niebieskich kredek i starałam się ,,pobawić" odcieniami, czego za często nie robię.


Moja opinia:  Na rysunku mamy panią wody, co widać na pierwszy rzut oka. Opis nie zdradza nam, dlaczego autorka się utożsamia właśnie z tym żywiołem. W rysunku podoba mi się zestawienie różnych odcieni niebieskiego, oraz jej włosy (kocham niebieskie włosy:))


   Skoro przedstawiłam Wam wszystkie prace, pora na ogłoszenie wyników. Rysunek, który wybrałam otrzymał największą ilość punktów. Moim zdaniem jest bardzo staranny, zgodny z tematem, pomysłowy i najbardziej mocny w swoim przekazie. Bije od niego wiele uczuć, które nie od razu nasuwają się do głowy...wiecie już o którą pracę mi chodzi?

Konkurs "Jestem Żywiołem" wygrywa Ishtir


Laureatkę proszę o przesłanie mi danych do wysłania nagrody:) Proszę też o informację, którą książkę wybierasz, lista jest TUTAJ

   Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za udział w tym konkursie, za poświęcenie mi swojego czasu i wykonanie tak ślicznych rysunków:) Jeszcze na koniec powiem Wam, że moim żywiołem jest powietrze, zawsze to wiedziałam, a ostatnio potwierdziłam to szukając w internecie żywiołów przypisanych znakom zodiaku:) A jakim żywiołem wy jesteście? Pozdrawiam wszystkich:*

czwartek, 5 stycznia 2017

Szkatułka i świecznik decoupage, krok po kroku DIY

   Witam wszystkich serdecznie. Ostatnio zaopatrzyłam się w kilka drewnianych przedmiotów do ozdabiania, w którego skład wchodziła m.in. szkatułka i mały świecznik. Dzisiaj pokażę Wam efekty ich ozdabiania metodą decoupage. Po raz pierwszy wypróbowałam metodę przyklejania serwetki na żelazko, co zobaczycie dzięki opisowi krok po kroku, zapraszam:)



1. Pierwszym krokiem było wygładzenie powierzchni papierem ściernym, oraz pomalowanie jej białą farbą akrylową. Środek postanowiłam pozostawić w formie surowego drewna, aby można było przechowywać w szkatułce również żywność.



2. Wybieram odpowiednią serwetkę i odrywam dwie niepotrzebne warstwy, będzie mi potrzebna tylko ta z nadrukiem.

3. Naklejam serwetkę metodą "Na żelazko". W tym celu najpierw smaruję klejem powierzchnię, którą będę ozdabiać. Robię to równomiernie, ale obficie. Czekam aż wyschnie. Następnie przykładam serwetkę do ozdabiania, kładę na nią papier do pieczenia lub śniadaniowy i przejeżdżam żelazkiem. Powinno się go ustawić na słabe grzanie, np. jedna lub dwie kropki, bez pary. Ja ustawiłam na dwie kropki i prasowałam około minutę. Następnie delikatnie ściągam papier śniadaniowy i serwetka powinna być już przyklejona. Kiedy jest już zimna ponownie smaruję ją równomiernie klejem. Kiedy klej wysechł papierem ściernym usunęłam nadmiar serwetki.


5. Następnie ozdabiam boki, tutaj przykleiłam serwetki pędzlem i klejem.

 


6. Pocieniowałam całość farbami akrylowymi. Lubię ten sposób wykańczania przedmiotów i uważam to za mój tak jakby znak rozpoznawczy haha;)




7. Aby szkatułka była troszkę bardziej oryginalna zrobiłam na różach coś jakby krople rosy. Bezbarwnym lakierem do paznokci napaćkałam krople, pomalowałam je białym żelopisem i zrobiłam cień farbą akrylową. Wyszło nie tak jak chciałam, ale nie było odwrotu:P



Na koniec polakierowałam trzy razy, pościerałam tu i tam i gotowe:)

Do szkatułki jako komplet ozdobiłam świecznik. Chciałam żeby wyszedł z tego zestaw prezentowy na jakąś okazję, np. dzień babci lub imieniny:) Jak Wam się podoba? Pozdrawiam:*






poniedziałek, 2 stycznia 2017

Zgadnijcie ile mam papug...czyli moje pupile:)

   Witajcie w nowym roku:) Kiedyś obiecałam, że pokażę na blogu moje papużki faliste, ale jakoś nie miałam czasu porobić im zdjęcia. Wierzcie mi, sfotografowanie ich w dobrej ostrości graniczy niemal z cudem, bo wciąż się wiercą. Zanim zobaczycie zdjęcia spróbujcie zgadnąć ile ich mam:)


Zacznę od głowy rodziny, czyli pierwsza papużka, która do nas trafiła. Ma na imię Paput, jest samcem i jest z nami około 4 lata. Ma bardzo arystokratyczny charakter i jest niezwykle inteligentny.


 

Rok później dołączyła do niego samiczka, Słodka Zuzia. Spodobała się Paputowi, bo jest spokojna i opanowana:)


Po około dwóch latach doczekali się potomstwa. Zuzia zniosła trzy jajka, ale że były jej to pierwsze lęgi to wykluło się tylko jedno piskle. Poniżej przedstawiam Wam Pipiego:) Na tym zdjęciu ma około półtora tygodnia


Obecnie Pipi ma dwa miesiące i wygląda jak ciemniejsza wersja tutusia.


Tak więc były trzy papużki. Ku naszemu zaskoczeniu w listopadzie Zuzia zniosła 8 jajek! W grudniu zaczęły się wykluwać. Zobaczcie zdjęcia tych łysolków:)
Te trzy szkraby mają kilka dni, między każdym są dwa dni różnicy


Tutaj te same, ale mają około tygodnia i już pojawiły się kolejne. Jest ich tutaj pięć


Ostatecznie wykluło się 7 piskląt, niestety to ostatnie było za słabe by przeżyć:( Jedno jajko wcale się nie wykluło. Na dzień dzisiejszy pisklaki wyglądają tak:


Moją ulubioną jest jedna z żółtych, jest bardzo odważna i ciekawska, a jak się ją weźmie na ręce to zasypia na karku lub w zgięciu łokcia:)


Zuzia siedzi na jajkach:)


Paput uwielbia chleb i chętnie je go z ręki


   Zdjęcia pisklakom robiłam podczas czyszczenia budki lęgowej, trzeba to robić co dwa dni. Opuszczają budkę, kiedy mają około miesiąca. Przez cały ten czas rodzice się nimi opiekują i je karmią, ale dobrze znoszą ingerencję człowieka.

 Ogólnie są to bardzo sympatyczne i mądre zwierzątka, ale niestety hałaśliwe i robią sporo bałaganu, np. kiedy fruwają po klatce;) 
Ciekawa jestem czy lubicie papużki i jakie inne zwierzątka posiadacie.

Podsumowując obecnie mam 9 papużek falistych, kto zgadł? Pozdrawiam:)




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...