Cześć kochani ❤ Ogromnie mi miło, że tak wielu osobom podoba się moje opowiadanie, jestem zaskoczona i bardzo szczęśliwa, dziękuję za każde odwiedziny i komentarz 😘
Zapraszam na 7 rozdział mojego fanfiction pt. "Dziki Pyłek", który jest połaczeniem uniwersum Sagi o Ludziach Lodu i Harry'ego Pottera.
Poprzednie rozdziały znajdziecie TUTAJ.
W Hogwarcie rozpoczyna się test, który ma zdecydować, kto dokona zaszczytu nauki w tej magicznej szkole.
"Rozdział VII
Test, koleżanka i atak"
Pani Hooch podeszła do Villemo i z błyskawicami w oczach wycedziła przez zęby:
- Żadnych więcej popisów, jasne?
- Nie popisywałam się. – Nastolatka zaprzeczyła stanowczo, dotknięta takim oskarżeniem - To był wypadek, zobaczyłam coś w lesie i niechcący wpadłam na kogoś, tracąc równowagę.
Niedowierzanie wymalowane na twarzy nauczycielki było dobijające.
- W lesie? To niemożliwe. Ten las jest niezamieszkały od lat, wątpię by COŚ mogło się tam poruszać.
Kilkoro uczniów zachichotało, a Czarnowłosa zrobiła to najbardziej widowiskowo. Profesor zgromiła ich wzrokiem i odwróciła się do zakłopotanej Norweżki.
- Zapewne widziałaś swój lub kogoś cień, kiedy lecieliśmy nad lasem. Musisz być bardziej ostrożna.
- Być może – podsumowała Villemo. Była poirytowana, bo wiedziała, że to, co zobaczyła nie było tylko cieniem. Nie mogła niestety tego udowodnić, więc wolała uciąć dyskusję.
Kiedy grupka ruszyła w stronę zamku, do Villemo podeszła wysoka dziewczyna, ta sama, która siedziała przy fontannie w Hogsmeade. Miała włosy zaczesane do tyłu, długie i błyszczące w słońcu, spięte w koński ogon. Mieniły się odcieniami brązu, co świetnie współgrało z bursztynowymi oczami.
- Hej, nieźle sobie poradziłaś z tą miotłą, ćwiczysz coś? - zapytała z błyskiem w oku.
- Kiedyś uczęszczałam na akrobatykę, w poprzedniej szkole.
- Ja także. Podobno w tym roku planują w Hogwarcie otworzyć nowe kółka zainteresowań. Prócz Quidditch'a będą też pokazy taneczne na miotle, może się zapiszemy?
To była ostatnia rzecz, o której Villemo teraz myślała. Najpierw musi zdać egzamin, potem będzie się zastanawiać co dalej.
- Być może – odpowiedziała zdawkowo i podała dziewczynie rękę – Jestem Villemo.
- Christiana.
Dotarli do wysokiego muru otaczającego teren Hogwartu i pani Hooch kazała im się zatrzymać.
Przed nimi otworzyła się ogromna brama, z kolumnami po obu stronach, na których siedziały uskrzydlone dziki z ostrymi, sterczącymi kłami. Po drugiej stronie zatrzymali się na szerokim dziedzińcu i z westchnieniem zadzierali głowy, by ogarnąć wzrokiem zamek. Potężne mury, piękne witrażowe okna i strzeliste wieże, to był tylko ułamek tego, co zachwycało przybyłych. Z frontowej ściany, tuż nad ich głowami zwisały długie flagi w czterech wzorach, dostojnie powiewając na wietrze. Zamek otaczały wypielęgnowane łąki z pojedynczymi drzewami dającymi nieco cienia w upalne dni. Od zachodniej strony zamku biegła ścieżka prowadząca w kierunku zakazanego lasu. Kilkanaście lat temu znajdował się on na terenie Hogwartu, teraz został odseparowany od szkoły potężnym murem. Natomiast wschodnią granicę wytyczało szerokie jezioro, spokojne i błyszczące od ostrego słońca
- Patricu, zabierz proszę miotły i ułóż je przed wejściem – poprosiła pani Hooch – kiedy przyjdzie pani Hopkins, dołączę do ciebie.
Chłopak skinął głową i zabrał się do pracy. Villemo zastanawiała się, czy pamięta ich spotkanie na ulicy Pokątnej. Miała cichą nadzieję, że nie, biorąc pod uwagę fakt, jaka była wtedy roztargniona i zlękniona. Mimo że ją zirytował, musiała przyznać, że dzięki niemu weszła wtedy do Olliwandera. Odwaga nigdy nie była jej mocną stroną, bo zwykle kierowała się rozsądkiem. Często zazdrościła Bjorg impulsywności, chociaż musiała przyznać, że w jej towarzystwie czuła się nieco bardziej spontaniczna. Teraz jej tego będzie brakować. Klara natomiast miała nadzieję, że Villemo trafi do Gryffindoru, ale Norweżka bardzo w to wątpiła. Zresztą, jakie to ma znaczenie? Wierzyła w słuszność Tiary Przydziału i pogodzi się z każdą jej decyzją, uznając ją za jedyną i słuszną. Tiara wszak nigdy się nie myli, prawda?
Villemo powróciła do rzeczywistości, bo drzwi Hogwartu się otworzyły i stanęła w nich wysoka, chuda postać ubrana w czarną, długą suknię. Włosy miała zaplecione w długi, jasny warkocz, który spoczywał na jej lewej piersi. Twarz rozciągał uśmiech, ale oczy miała stalowo zimne, o barwie mroźnego nieba. Wkoło zapanowała cisza.
- Dzień dobry drogie dzieci, zapraszam do środka. Szybciutko, szybciutko, zanim się rozmyślę.
Usłyszeli jej chichot, ale był to dźwięk niewywołujący śmiechu, tylko mrożący krew w żyłach ton fałszywości.
Po chwili wszyscy znaleźli się w środku i mimo że wnętrze zapierało dech w piersiach, nie mieli czasu na zwiedzanie, bo od razu zostali wprowadzeni do Wielkiej Sali.
Pomieszczenie było ogromne niczym duża sala gimnastyczna. Na środku ustawiono kilka rzędów ławek, przy końcu stał podłużny stół okryty pięknym, złotym obrusem, gdzie siedziało kilku nauczycieli w spiczastych czapkach. Przed nimi leżały puchary, świeczniki, stos kartek i długopisów. Na ścianach wisiały długie flagi w kolorach domów w Hogwarcie, a wypukłe sklepienie wyglądało jak zwyczajne, bezchmurne niebo.
- Proszę zająć swoje miejsca – zapiszczała kobieta w warkoczu, po czym zajęła miejsce przy stole wraz z innymi nauczycielami.
Villemo usiadła mniej więcej pośrodku, skąd miała dobry widok na przód sali. Zauważyła Czarnowłosą w pierwszej ławce, jakże by inaczej. Siedziała dumnie wyprostowana, sprawiając wrażenie zainteresowanej tylko sobą. Od czasu do czasu zerkała jednak w swoją lewą stronę, tak by nikt tego nie zauważył, ale Villemo dobrze widziała na kogo patrzy.
Siedział tam chłopak, sądząc po budowie i wzroście jeden ze starszych uczniów. Villemo widziała tylko jego jasne włosy, opadające na ramiona, ale zwróciła na niego uwagę wcześniej, w Hogsmeade. Wiedziała, że ma niebieskie oczy i mocne kości policzkowe tak jak ona. Było w nim coś interesującego, co ją intrygowało i niepokoiło zarazem. W dodatku miała wrażenie, że skądś go zna, ale za nic nie mogła sobie przypomnieć skąd.
Od stołu nauczycielskiego podniosła się kobieta siedząca na środku. Zastukała różdżką w kielich, który miała przed sobą, a ten wydał z siebie nienaturalnie wysokie tony. W sali zapadła cisza.
- Dzień dobry, nazywam się profesor Minerwa McGonagall i jestem dyrektorką tej szkoły.
Villemo musiała przyznać, że kobieta wyglądała nieco groźnie z siwymi włosami ciasno spiętymi w kok i bruzdami na starej twarzy. Nie mogła dokładnie dostrzec jej spojrzenia, jednak głos wyrażał stanowczość i łagodność zarazem, wywołując poczucie bezpieczeństwa.
- Po mojej prawej stronie zasiada profesor Andromeda Hopkins, która uczy Transmutacji i jest opiekunem Gryffindoru– to mówiąc, wskazała na smukłą postać w warkoczu – dalej profesor Horacy Slughorn, nauczyciel Eliksirów i opiekun Slytherinu.
Niski, korpulentny i łysy mężczyzna podniósł się niedbale i skinął do uczniów głową.
- Po mojej lewej stronie – kontynuowała Minerwa McGonagall, obracając się do najmłodszego z nauczycieli, który także wstał i ukłonił się – Profesor Neville Longbotton, nauczyciel zielarstwa i opiekun Hufflepuffu, a za nim profesor Filius Flitwick opiekun Ravenclawu, a także nauczyciel Zaklęć i uroków.
Bardzo stary mężczyzna o wzroście ośmiolatka stanął na swoim krześle i skinął głową nieco zmieszany, bo kilkoro uczniów zachichotało na jego widok.
Minerwa odchrząknęła i znowu zapadła cisza.
- Poznaliście czterech opiekunów domów naszej szkoły. Od waszych wyników zależy, czy traficie pod skrzydła któregoś z nich. Test nie jest trudny, ale nie zda go ten, który nie przyłożył się do nauki. Każdy z was otrzyma pytania na poziomie klasy, do której pójdzie. Arkusze są podpisane waszymi nazwiskami, więc nie ma mowy o pomyłce. Nie przedłużając, życzę wszystkim powodzenia i mam nadzieję, że otrzymacie to, na co zasłużyliście.
Uniosła różdżkę nad stół, a w ślad za nią podniosły się kartki, które tam leżały. Początkowy stos rozdzielił się i każdy arkusz poleciał w głąb Wielkiej Sali do odpowiedniej osoby. Następnie Minerwa machnęła różdżką na piękne, gęsie pióra i one również powędrowały do każdego ucznia.
W momencie, kiedy ostatnia kartka i pióro opadły na stolik, profesor McGonagall ogłosiła start egzaminu.
Dwie godziny później uczniowie spotkali się na trawniku przed Hogwartem podekscytowani i rozluźnieni, ciesząc się, że mają to już za sobą. Zdecydowana większość miała dobre humory a ci, którym nie poszło zbyt dobrze, starali się to ukryć, aby nie odstawać.
Pozwolono uczniom spędzić godzinę na błoniach szkoły, aby odetchnąć i coś zjeść, a nauczyciele w tym czasie mieli sprawdzić testy. Pogoda była wspaniała, słońce stało już dość wysoko, ale Hogwart roztaczał obszerny cień dla spragnionych ochłody. Od strony lasu i jeziora wiał przyjemny, schłodzony wiaterek, niosąc ze sobą fantastyczny zapach świerków.
Większość uczniów rozsiadła się na błoniach, więc Villemo i Christiana wybrały na odpoczynek brzeg jeziora, skąd miały piękny widok na las i wzgórza przy Hogsmeade.
- Na błoniach wrze jak w ulu. Zgadnij, kto daje pokaz swoich magicznych umiejętności.
Villemo dobrze wiedziała, o kogo chodzi.
- Czarnowłosa gwiazda numer jeden. Nie zrobiłyśmy na sobie najlepszego wrażenia.
- Tak, można powiedzieć, że aportowała się wprost w twoje ramiona. Nie przejmuj się nią, sądząc po jej zachowaniu, nie trafimy do tego samego domu.
- Mam taką nadzieję.
Christiana zerknęła Villemo przez ramię i ściągnęła proste brwi.
- O wilku mowa.
Szła w ich stronę, z założonymi rękami i lustrowała czarnymi oczami. Była ubrana w granatowo biały mundurek z krótką spódniczką, przez co przypominała Villemo postać z japońskich animacji. Zdecydowanie czarny charakter.
- Ah, to tylko wy, myślałam, że jest tu też ktoś fajny. - Jej ton wyrażał więcej pogardy niż tysiąc słów.
Villemo domyśliła się, że dziewczyna szuka tego blondyna, na którego się gapiła. Zaraz po teście zniknął im z oczu, zapewne szukając chwili spokoju.
- Nie ma tu nikogo, kto byłby zainteresowany twoją obecnością. - To był stanowczy i chłodny głos Christiany.
Czarnowłosa otworzyła usta i coś powiedziała, Villemo dostrzegła to, ale nie usłyszała słów. Poczuła się tak, jakby czas stanął w miejscu, a strach rozlał się po jej ciele razem z krwią. Nawet kiedy Christiana trąciła ją łokciem, poczucie zagrożenia nie minęło.
- Villemo, co się stało?
- Nie wiem, musimy stąd iść – odpowiedziała stanowczo i podniosła się, a koleżanka za nią.
Czarnowłosa roześmiała się wrednie i z politowaniem patrzyła na bladą twarz Norweżki.
- Znowu masz jakiś atak omamów? - zapytała drwiąco.
W tej samej chwili coś usłyszały. Dziwny dźwięk, dochodzący z nieba, przypominający świst, który z każdą sekundą przybierał na sile.
Villemo czuła, że muszą uciekać, ale coś niezrozumiałego nie pozwalało jej ruszyć się z miejsca. Christiana i czarnowłosa zadarły głowy i z otwartymi ustami wpatrywały się w coś na niebie. Villemo też to dostrzegła.
Dwa małe punciki leciały w ich stronę niczym pociski. Jeden był zdecydowanie bliżej od drugiego i nurkował wprost na trzy stojące koło siebie dziewczyny. Wiedziały już, że grozi im niebezpieczeństwo, ale strach odebrał nogom zdolność poruszania się. Wreszcie Christiana krzyknęła - Na bok! - I w ostatnim momencie odskoczyły, a w ziemię w miejscu, gdzie przed chwilą stały, z potężną siłą wbiła się miotła,zatapiając w gruncie na kilkadziesiąt centymetrów.
Czarnowłosa odskakując nadepnęła Villemo na stopę, a ta przewróciła się na plecy. Usłyszała, jak wszyscy krzyczą widząc drugą miotłę, która niczym bełt z kuszy spadała wprost na leżącą na trawie Norweżkę.
To już koniec – pomyślała Villemo i usłyszała nad sobą potężny huk.
W Hogwarcie rozpoczyna się test, który ma zdecydować, kto dokona zaszczytu nauki w tej magicznej szkole.
***
Dziękuję za uwagę, życzę miłego dnia i do następnego 😘
Świetny tekst, przyjemnie się go czyta! :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia :)
Dziękuję ❤
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńWow. Niesamowity rozdział! Coraz bardziej wciągam się w tę magiczną historię! Jestem bardzo ciekawa kolejnych przygód Villemo w tej szkole i nie tylko ^^
Świetnie piszesz, naprawdę. Opowiadanie jest rewelacyjne :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Bardzo się cieszę i dziękuję ❤
Usuńo ludu wszelaki ale emocje!!! Ciekawe kto napuścił te miotły na dziewczyny. Podejrzewałam ową czarnowłosą jędzę no ale wątpię by to była ona.
OdpowiedzUsuńSuper, że cię porwało 😁
UsuńFajnie się czyta 😊
OdpowiedzUsuńCieszę się 😊
UsuńLata mijają a Ci dalej piszą piórami xD. Fajnie że pomyśleli chociaż o innych dyscyplinach sportowych pokazy taneczne i eee rzut miotłą jak oszczepem xD. Już jestem ciekawa co będzie dalej!
OdpowiedzUsuńW Hogwarcie jest nadal zacofanie, tzn. szanowanie tradycji 😁
UsuńI ponownie można się oderwać od swojego świata i przenieść w świat Twoich opowiadań! Tyle tekstu, a jednak cały czas poziom jest na taki sam, czyli cudowny! Czekam w takim razie na ciąg dalszy, żeby zobaczyć komu się uda :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Ogromnie mi miło, dziękuję ❤️
UsuńOj muszę się chyba wrócić do pierwszego rozdziału. Wstęp tutaj brzmi świetnie :D!
OdpowiedzUsuńBlog
Serdecznie zapraszam 😊
UsuńCzekałam chyba zbyt długo na przeczytanie tej części, ale brzmi wciągająco, i przeczytałam jednym ciągiem, świetnie i lekko piszesz :)
OdpowiedzUsuńMiło mi, dziękuję ❤️
UsuńEkstra rozdział! Gdyby to była zwarta całość nie mogłabym się odkleić, zanim nie przeczytam do końca. Teraz też tak jest, ale łatwiej znaleźć kilka minut niż kilka godzin 😉 w każdym razie: super!
OdpowiedzUsuńSuper, że co się podoba, ogromnie mi miło ❤️
UsuńŚwietnie piszesz! Bardzo podoba mi się Twój blog. Z chęcią zostanę na dłużej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do obejrzenia moich obrazów!^^
Cieszę się, że blog co się spodobał, z chęcią obejrzę twoje obrazy ❤️
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńWspaniały blog! Gdy dokończę czytać oryginalną Sagę, zabiorę się za Twoje fanfiction :)
OdpowiedzUsuńSuper, serdecznie zapraszam 😊
Usuń