Włochy zwykle słyną z pięknej, słonecznej pogody, szczególnie w maju, jednak tego dnia lał siarczysty deszcz i nie zapowiadało się na rychłe rozpogodzenie. Patricia Pettit skończyła właśnie zajęcia i biegła do domu osłaniając się szkolną torbą. Źle znosiła zmianę pogody i od rana bezlitośnie bolała ją głowa co potęgowało rozdrażnienie wywołane wezwaniem ze szkoły. Nie jej rodziców, gdyż nie żyli, ale jej cioci Aurory. Nie miała zamiaru jej o tym informować. Ostatnie czego potrzebowała to "szczerej rozmowy" z surową, wszechwiedzącą ciotką. Zresztą osobiście nie widziała problemu w tym, że podczas lekcji wciąż rysuje. Miała doskonałą podzielność uwagi i pamiętała każde słowo nauczycielki. Niestety, pani Blancceri uważa, że "bazgranie" podczas jej zajęć to oznaka braku szacunku dla niej, klasy, dyrektora, szkoły i niemal całego świata.
Patricia w październiku skończyła dwadzieścia lat i uczęszczała do jednego z najlepszych uniwersytetów we Florencji. Miała tam zapewnione odpowiednie towarzystwo, profesjonalną kadrę nauczycieli oraz gwarancję świetlanej przyszłości...i nie nawiedziła tego miejsca.
Jeszcze dwa lata temu spędzała najpiękniejsze chwile swojego życia w zwyczajnym liceum plastycznym, gdzie miała mnóstwo znajomych podzielających jej pasję do sztuki. Jej ukochani rodzice żyli, a ona nie miewała co noc koszmarów sennych. Wszystko się zmieniło w 2001 roku, kiedy rodzice Patryci pojechali do Nowego Yorku w delegację. Mieli się zobaczyć na jej osiemnaste urodziny, jednak nigdy nie wrócili. Zginęli 11 września podczas zamachu terrorystycznego, a ich ciał nigdy nie odnaleziono. Patrycja musiała zamieszkać z wymagającą, ponurą ciocią, zmienić szkołę (dla dobra biednej sieroty) i żyć zgodnie z wolą Bożą chodząc codziennie do kościoła. Nagle sztuka miała stać się czymś zbędnym, a starzy znajomi mieli dawać jedynie zły przykład. Szkoda, że nikt Patryci nie pytał o zdanie, a ona była zbyt dobrze wychowana by narzekać. Zawsze okazywała wdzięczność.
Wbiegła na schodki prowadzące do "domu". Związała długie, czarne włosy w porządny kucyk, aby wyglądać jak porządna i grzeczna kobieta. Westchnęła, zamknęła oczy i poprosiła Boga, los lub cokolwiek innego o zmianę jej życia na lepsze.
- Wróciłam! - Krzyknęła Patricia, zrzuciła buty i pobiegła od razu po schodach do swojego pokoju. Zamknęła za sobą drzwi chociaż dobrze wiedziała, że ciocia i tak wejdzie bez pukania. Takie były zasady. Minęła minuta i ukazała się Aurora. Miała minę zmęczonej staruszki, którą rzeczywiście była, szkoda tyko, że w jej charakterze dominowała zgorzkniałość. Dziewczyna jednak zauważyła coś całkiem nowego w jej zachowaniu - niepewność.
- Droga Patricio - Zaczęła Aurora po minucie niezręcznej ciszy - przyszedł do nas list z Norwegii
- Z Norwegii? A od kogo? Gdzie ten list?
Patricia poczuła dziwne podniecenie. Taka wiadomość to coś zupełnie nowego w jej życiu. A to był dopiero początek.
Aurora wreszcie podała krewnej kopertę, jednak postanowiła sama przekazać treść;
- Napisali do nas twoi krewni, Ci od strony ojca - Powiedziała jakby to było coś złego.
- Wujek Gabriel?
Aurora zamknęła oczy i zrobiła pauzę. Zawsze tak robiła, kiedy ktoś jej przerwał.
- Owszem, Gabriel. Zwrócili się do mnie z prośbą, abym pozwoliła ci do nich pojechać na wakacje. Twierdzą, że powinnam trochę odpocząć, a przy okazji tobie przyda się jakaś odmiana -
Tak na prawdę Aurora zrozumiała treść listu na odwrót.
Tak na prawdę Aurora zrozumiała treść listu na odwrót.
Zielononiebieskie oczy dziewczyny robiły się coraz większe w miarę jak jej wyobraźnia podsuwała coraz to nowe obrazy. Piękne Norweskie widoki, czas spędzony na malowaniu, brak surowych zasad. Pamiętała, że rodzina ojca posiada bardzo specyficzne korzenie i chociaż nie do końca rozumiała co jest w nich takiego szczególnego, to bardzo chciała ich poznać.
W myśli Patrici brutalnie wdarł się surowy głos ciotki:
- Muszę przyznać, że nie podoba mi się ten pomysł. Dokładnie pamiętam opowieści twoich rodziców o tej rodzinie. Z nimi podobno było coś nie tak...
- Z tego co pamiętam to uprawiają czary - Wtrąciła trochę złośliwie Patricia. Bawiło ją, kiedy Aurora robiła się purpurowa ze złości, tak jak teraz.
- Nonsens, wuj Gabriel to po prostu szalony skryba o bujnej wyobraźni. A reszta jego rodziny ubzdurała sobie, że pochodzą z wyjątkowego rodu. Założę się, że nie mają na to nawet najmniejszych dowodów.
Aurora nie wierzyła w nic, czego nie dało się udowodnić. Być może dzięki tej niewierze pozwoliła krewnej na podróż. Drugim powodem mogło być to, że Patricia ją męczyła i ciotka miała ochotę odpocząć od tego dziwnego "dziecka" i jej fanaberii o sztuce.
- W każdym razie - zaczęła wyniośle, podkreślając swój autorytet w podejmowaniu decyzji - zgadzam się na twój wyjazd. Jednak przed nowym rokiem masz tu być z powrotem. Jeszcze tego brakuje, abyś nie ukończyła szkoły.
Patricia nie rzuciła się Aurorzez z wdzięczności w ramiona, nie wypadało. Mogła natomiast cieszyć się w środku, tego jej nikt nie mógł odebrać.
Jeszcze miesiąc temu we Włoszech były zamknięte niemal wszystkie lotniska z powodu ataków terrorystycznych. Kilka bomb wybuchło w Rzymie, jedna w Neapolu. Na całym świecie szerzyły się porwania lub zaginięcia samolotów. Kiedy tylko była taka możliwość ludzie wybierali inny środek transportu bojąc się o swoje życie. Jeszcze nigdy zamachy nie miały takiej skali ofiar jak przez ostatnie lata. Z tego co Patricia się orientowała Norwegia była jak na razie wolna od ataków i to ją trochę uspokajało. Wybrała jednak przejazd autokarem do Polski, skąd planowała przesiąść się na prom. Z Oslo mieli odebrać ją krewni ojca, którzy mieszkają w jakieś parafii Graste coś tam. Wszystkie nazwy miała zapisane na kartce - nie była w stanie ich zapamiętać. Co dziwne nie czuła strachu przed wyjazdem do innego kraju. Mimo, że od urodzenia mieszkała we Włoszech, miała wrażenie jakby właśnie teraz wracała do domu.
W myśli Patrici brutalnie wdarł się surowy głos ciotki:
- Muszę przyznać, że nie podoba mi się ten pomysł. Dokładnie pamiętam opowieści twoich rodziców o tej rodzinie. Z nimi podobno było coś nie tak...
- Z tego co pamiętam to uprawiają czary - Wtrąciła trochę złośliwie Patricia. Bawiło ją, kiedy Aurora robiła się purpurowa ze złości, tak jak teraz.
- Nonsens, wuj Gabriel to po prostu szalony skryba o bujnej wyobraźni. A reszta jego rodziny ubzdurała sobie, że pochodzą z wyjątkowego rodu. Założę się, że nie mają na to nawet najmniejszych dowodów.
Aurora nie wierzyła w nic, czego nie dało się udowodnić. Być może dzięki tej niewierze pozwoliła krewnej na podróż. Drugim powodem mogło być to, że Patricia ją męczyła i ciotka miała ochotę odpocząć od tego dziwnego "dziecka" i jej fanaberii o sztuce.
- W każdym razie - zaczęła wyniośle, podkreślając swój autorytet w podejmowaniu decyzji - zgadzam się na twój wyjazd. Jednak przed nowym rokiem masz tu być z powrotem. Jeszcze tego brakuje, abyś nie ukończyła szkoły.
Patricia nie rzuciła się Aurorzez z wdzięczności w ramiona, nie wypadało. Mogła natomiast cieszyć się w środku, tego jej nikt nie mógł odebrać.
Jeszcze miesiąc temu we Włoszech były zamknięte niemal wszystkie lotniska z powodu ataków terrorystycznych. Kilka bomb wybuchło w Rzymie, jedna w Neapolu. Na całym świecie szerzyły się porwania lub zaginięcia samolotów. Kiedy tylko była taka możliwość ludzie wybierali inny środek transportu bojąc się o swoje życie. Jeszcze nigdy zamachy nie miały takiej skali ofiar jak przez ostatnie lata. Z tego co Patricia się orientowała Norwegia była jak na razie wolna od ataków i to ją trochę uspokajało. Wybrała jednak przejazd autokarem do Polski, skąd planowała przesiąść się na prom. Z Oslo mieli odebrać ją krewni ojca, którzy mieszkają w jakieś parafii Graste coś tam. Wszystkie nazwy miała zapisane na kartce - nie była w stanie ich zapamiętać. Co dziwne nie czuła strachu przed wyjazdem do innego kraju. Mimo, że od urodzenia mieszkała we Włoszech, miała wrażenie jakby właśnie teraz wracała do domu.
Ciekawie się zapowiada, miło się czytało i już zdążyłam polubić główną bohaterkę :D Czekam na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńTo super, mam nadzieję, że Patricia się sprawdzi;)
UsuńŚwietne bardzo szybko się czyta jakieś 6miesięcy temu skończyłam sage i po prostu nie wytrzymuje bez niej zakochałam się w niej zaczelabym czytać od poczatku ale jakoś trudno wracać do historii która się już zna a ty mi dajesz po prostu jej kolejne tomy nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczna
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że udało mi się przedłużyć sagę o kolejną historię:)
Usuń